Temat: Co zrobić jak on chciał przerwe?

Hej. Piszę bo już nie wiem co robić. 

mam 24 lata i jestem (byłam?) Z chłopakiem 5,5 roku. Mieszkał u mnie ostatnie 8 miesięcy, po czym 3 tygodnie temu zakomunikowal że jutro wraca do siebie do rodziców. Na nic moje wtedy żenujące prośby. On wraca, nie czuje sie u mnie ok, ale mnie kocha i będziemy sie widywać jak kiedyś. A kiedyś może kupimy mieszkanie 🙃 Już wtedy było to dziwne... ale okej postanowiłam iść w to dalej. Przez te 3 tygodnie widywaliśmy się ale rzadziej, on nie do końca chciał a jak już się spotkaliśmy to był obojętny jakiś, znamienne że szybko go irytowałam najmniejszymi rzeczami. Jednocześnie pytałam o co mu chodzi- o nic... 

Aż w końcu w piątek ten ostatni, mieliśmy się spotkać były plany na jaką godzinę xD on najpierw mnie olał, a jak postawiłam na swoim to w końcu wyciągnęłam od niego, że mam się czymś zająć, on musi ode mnie odpocząć ja go męczę. Ciągle podkreśla że ja jestem wrażliwa, martwię się wszystkim i on ma dość tego. Ale ja nie robie tego specjalnie, a dla niego naprawdę mogłabym zrobić dużo :( ale najlepsze jest teraz. On napisał (bo wszystko się działo na komunikatorze xD) że chce przerwe żeby się stęsknić bo ma mnie dosc (rzadko się widzieliśmy ostatnio). To mnie zabolało napisałam żeby powiedział wprost czy chce że mną być a on ,, to nie tak" ale nie zaprzeczył. Ostatecznie napisałam że szkoda że nie ma odwagi powiedzieć co czuje tylko jakieś przerwy wymyślą, on na to ze nie wie co czuje. Oj zabolało. Od piątku zero kontaktu z jego strony jak i z mojej. Sama się sobie dziwię bo zawsze za nim latałam, kochałam ale teraz poczułam że muszę szanować siebie... Wiem ten opis świadczy o jednym, że nic dobrego z tego nie będzie. Ja go kocham, ale widocznie on nie. Ale ja nie wiem co mam teraz zrobić. Pisać? Czekać nie wiadomo na co? Tyle czasu że sobą, a teraz ma totalnie wyj...e 🥹

dariasmutna napisał(a):

Hej. Piszę bo już nie wiem co robić. 

mam 24 lata i jestem (byłam?) Z chłopakiem 5,5 roku. Mieszkał u mnie ostatnie 8 miesięcy, po czym 3 tygodnie temu zakomunikowal że jutro wraca do siebie do rodziców. Na nic moje wtedy żenujące prośby. On wraca, nie czuje sie u mnie ok, ale mnie kocha i będziemy sie widywać jak kiedyś. A kiedyś może kupimy mieszkanie ? Już wtedy było to dziwne... ale okej postanowiłam iść w to dalej. Przez te 3 tygodnie widywaliśmy się ale rzadziej, on nie do końca chciał a jak już się spotkaliśmy to był obojętny jakiś, znamienne że szybko go irytowałam najmniejszymi rzeczami. Jednocześnie pytałam o co mu chodzi- o nic... 

Aż w końcu w piątek ten ostatni, mieliśmy się spotkać były plany na jaką godzinę xD on najpierw mnie olał, a jak postawiłam na swoim to w końcu wyciągnęłam od niego, że mam się czymś zająć, on musi ode mnie odpocząć ja go męczę. Ciągle podkreśla że ja jestem wrażliwa, martwię się wszystkim i on ma dość tego. Ale ja nie robie tego specjalnie, a dla niego naprawdę mogłabym zrobić dużo :( ale najlepsze jest teraz. On napisał (bo wszystko się działo na komunikatorze xD) że chce przerwe żeby się stęsknić bo ma mnie dosc (rzadko się widzieliśmy ostatnio). To mnie zabolało napisałam żeby powiedział wprost czy chce że mną być a on ,, to nie tak" ale nie zaprzeczył. Ostatecznie napisałam że szkoda że nie ma odwagi powiedzieć co czuje tylko jakieś przerwy wymyślą, on na to ze nie wie co czuje. Oj zabolało. Od piątku zero kontaktu z jego strony jak i z mojej. Sama się sobie dziwię bo zawsze za nim latałam, kochałam ale teraz poczułam że muszę szanować siebie... Wiem ten opis świadczy o jednym, że nic dobrego z tego nie będzie. Ja go kocham, ale widocznie on nie. Ale ja nie wiem co mam teraz zrobić. Pisać? Czekać nie wiadomo na co? Tyle czasu że sobą, a teraz ma totalnie wyj...e ?

Dla mnie hasło "przerwa" oznacza rozstanie. Sorry, ale jeżeli partner chce sobie zrobić przerwę od ciebie to ja nie widzę przyszłości - widzę to tak że brakuje mu odwagi cywilnej do odejścia albo czeka aż znajdzie sobie kogoś innego, a ciebie trzyma w zapasie. Moim zdaniem związki nie są aż tak skomplikowane, tylko ludzie je za bardzo komplikują. Praktycznie zaczynasz dorosłe życie ...i wiem że to brzmi jak pitolenie starej baby "co to sie nie zna", ale myślę jeszcze mu podziękujesz za tą "przerwę".  Zajmij się sobą, nie zatracaj się w facecie który najwidoczniej nie chce zatracić się w tobie. Nie warto. 

Naomimoshu napisał(a):

Berchen napisał(a):

Naomimoshu napisał(a):

Himawari napisał(a):

Naomimoshu napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

No ale przecież dał Ci znać, że czuje się osaczony, że męczy go bycie razem. To się zdarza i nic kompletnie z tym nie zrobisz. Tak jak zaproponował, zajmij się czymś, przestań go osaczać, naprzykrzać się, pisać, dzwonić, cokolwiek tam robisz. Zajmij się sobą, życiem, pracą, studiami, znajomymi, zrób jakiś krok do przodu bez niego. Związki się kończą, wypalają, czasem po prostu ludzie zaczynają rozumieć, że do siebie nie pasują. 

Dopiero po pięciu latach zrozumiał, że do siebie nie pasują? Nie bądź śmieszna. Jak się kogoś naprawdę kocha, to związek się nie wypali.

Bo oczywiście opcja, że przez 5 lat BARDZO młodzi ludzie się zmienili, nie przyszła Ci do głowy?

No jakoś autorka nie odczuła tych zmian.  

no ale dwoje ludzi ma dwie glowy i mozgi i kazdy ma jakies mysli i uczucia. To nie jest tak ze zawsze wszystko przezywa sie tak samo, jedna i ta sama sytuacje kazdy w zwiazku czy grupie bedzie opowiadal inaczej, interpretowal ze swojego punktu widzenia. Kazdy ma inna przeszlosc, ktora jakos tam wplywa na dalsze zycie. Zwiazki tak mlodych ludzi o czesto pierwsze zauroczenie, zachlysniecie sie dorosloscia, czasem nakrecone checiem wyjscia w samodzielnosc. Pozniej bywa ze rozowe okulary spadaja i dzien codzienny krok po kroku pokazuje ze to nie to czego chca na reszte zycia. I to jest juz bardzo roznie, sa zwiazki ktore wytrwaja probe czasu, oboje nadal sa ze soba szczesliwi ale sa tez takie gdzie wspolne zamieszkanie pokazuje prawdziwe cechy, ktorych nie da sie zaakceptowac, polubic. 

No tak, przez 5 lat wszystko układało się super, ale po ośmiu miesiącach wspólnego mieszkania chłopak stwierdził nagle, że to nie to i czas rozejrzeć się za nowym towarem. On się po prostu znudził, widocznie nigdy jej nie kochał, bo nie wyobrażam sobie tak chamsko potraktować ukochanej osoby. Zmarnował dziewczynie czas i złamał serce. Zastanawiam się, jak możecie bronić kogoś takiego. W dzisiejszych czasach strach wchodzić w związek, ludzie są bardzo niestali w uczuciach i cały czas szukają czegoś ''lepszego''.

taki jest świat i choćbyś stanęła teraz na głowie nie zmienisz tego, wiec po prostu to zaakceptuj.

Naomimoshu napisał(a):

Berchen napisał(a):

Naomimoshu napisał(a):

Himawari napisał(a):

Naomimoshu napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

No ale przecież dał Ci znać, że czuje się osaczony, że męczy go bycie razem. To się zdarza i nic kompletnie z tym nie zrobisz. Tak jak zaproponował, zajmij się czymś, przestań go osaczać, naprzykrzać się, pisać, dzwonić, cokolwiek tam robisz. Zajmij się sobą, życiem, pracą, studiami, znajomymi, zrób jakiś krok do przodu bez niego. Związki się kończą, wypalają, czasem po prostu ludzie zaczynają rozumieć, że do siebie nie pasują. 

Dopiero po pięciu latach zrozumiał, że do siebie nie pasują? Nie bądź śmieszna. Jak się kogoś naprawdę kocha, to związek się nie wypali.

Bo oczywiście opcja, że przez 5 lat BARDZO młodzi ludzie się zmienili, nie przyszła Ci do głowy?

No jakoś autorka nie odczuła tych zmian.  

no ale dwoje ludzi ma dwie glowy i mozgi i kazdy ma jakies mysli i uczucia. To nie jest tak ze zawsze wszystko przezywa sie tak samo, jedna i ta sama sytuacje kazdy w zwiazku czy grupie bedzie opowiadal inaczej, interpretowal ze swojego punktu widzenia. Kazdy ma inna przeszlosc, ktora jakos tam wplywa na dalsze zycie. Zwiazki tak mlodych ludzi o czesto pierwsze zauroczenie, zachlysniecie sie dorosloscia, czasem nakrecone checiem wyjscia w samodzielnosc. Pozniej bywa ze rozowe okulary spadaja i dzien codzienny krok po kroku pokazuje ze to nie to czego chca na reszte zycia. I to jest juz bardzo roznie, sa zwiazki ktore wytrwaja probe czasu, oboje nadal sa ze soba szczesliwi ale sa tez takie gdzie wspolne zamieszkanie pokazuje prawdziwe cechy, ktorych nie da sie zaakceptowac, polubic. 

No tak, przez 5 lat wszystko układało się super, ale po ośmiu miesiącach wspólnego mieszkania chłopak stwierdził nagle, że to nie to i czas rozejrzeć się za nowym towarem. On się po prostu znudził, widocznie nigdy jej nie kochał, bo nie wyobrażam sobie tak chamsko potraktować ukochanej osoby. Zmarnował dziewczynie czas i złamał serce. Zastanawiam się, jak możecie bronić kogoś takiego. W dzisiejszych czasach strach wchodzić w związek, ludzie są bardzo niestali w uczuciach i cały czas szukają czegoś ''lepszego''.

po 1. Nie bronie nikogo,tylko probuje autorce pomoc poradzic sobie z traumatycznym dla niej wydarzeniem. 

2. Ani ja ani nikt tutaj nie zna  autorki i jej chlopaka, nie wie jak kto sie w tym zwiazku czul,zachowywal,to wiedza tylko oni sami. A i tu bywa ze ludzie nie sa do konca otwarci i szczerzy i nie wszystko o sobie wiedza.

3. Czy 5 lat tak super sie ukladalo? To byl  spotkania to nie bylo zycie codzienne,nie mowiac o problemach typu choroby,zakup mieszkania, obowiazki domowe. 

4. Te 5 lat to nie sa stracone lata, to sa lata doswiadczen, pieknych wspolnych przezyc, lata trudnych sytuacji, lata nauki zycia.

No coz, wspolne mieszkanie bardzo duzo zmienia i mysle, ze to byl punkt zapalny. Nie jest sztuka byc w zwiazku i widziec sie raz dziennie, czy raz na kilka dni przez kilka godzin. Wtedy kazdy potrafi wykrzesac z siebie sily na bycie super przez tak krotki czas. A potem wraca do swojej rzeczywistosci.

Poza tym, gdybym ja miala taka sytuacje, to juz dawno stalabym pod drzwiami rodzicow chlopaka, by sytuacje wyjasnic. Dla wlasnego spokoju, by sie nie bic z myslami, a nie, by blagac o inne zakonczenie historii.

Zwiazki nie wypalaja, bywa.

Według mnie nie ma tu już czego ratować. Nigdy żadnej przerwy w związku nie miałam (znaczy była raz sytuacja, że się rozstałam z chłopakiem i wróciliśmy do siebie po pół roku, ale ostatecznie i tak nic z tego nie wyszło), nigdy bym się na takową nie zgodziła. Albo jesteście razem, albo nie. W tej sytuacji uważam, że już nie jesteście. Ja bym się nie narzucała, nie dzwoniła, a już z całą pewnością nic nie pisała. Poczekaj. Minie tydzień, dwa. Jeśli się nie odezwie, spakuj jego rzeczy i mu odwieź. Wtedy powiedz w cztery oczy, co myślisz, bo do tego masz prawo, ponieważ kończenie pięcioletniego związku w ten sposób to naprawdę świństwo. 

Wolfshem napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

dariasmutna napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

dariasmutna napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

dariasmutna napisał(a):

opani napisał(a):

Naomimoshu napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

No ale przecież dał Ci znać, że czuje się osaczony, że męczy go bycie razem. To się zdarza i nic kompletnie z tym nie zrobisz. Tak jak zaproponował, zajmij się czymś, przestań go osaczać, naprzykrzać się, pisać, dzwonić, cokolwiek tam robisz. Zajmij się sobą, życiem, pracą, studiami, znajomymi, zrób jakiś krok do przodu bez niego. Związki się kończą, wypalają, czasem po prostu ludzie zaczynają rozumieć, że do siebie nie pasują. 

Dopiero po pięciu latach zrozumiał, że do siebie nie pasują? Nie bądź śmieszna. Jak się kogoś naprawdę kocha, to związek się nie wypali.

ludzie sie zmieniaja, dlatego sie rozwodza rozchodza i po 20 latach

ja mam słaba psychikę i wiecie co boje sie ze on jeśli się odezwie to ostatecznie powie ze to moja wina bo on mówił że ja go nie kocham... Okej nie było tak jak na początku ale przekonywałam go ze go kocham. Teraz tak myślę że to było jakby on sam chciał mi to wmówić. I wiem że to nie ja go nie chciałam ale nie chce uwierzyć w to co on powie. Generalnie jakbym z boku na to patrzyła to sama bym powiedziała sobie UCIEKAJ. Nigdy nie umiał się przyznać do błędu, manipulował. Ale te uczucia we mnie nadal są ?

Przestań robić z siebie ofiarę, na litość bogów, bo coraz bardziej zaczynam rozumieć chłopaka.

też zostawiasz kogoś przez messengera po 5 latach I boisz się skonfrontowac? 

Nie. Za pomocą pisemnych komunikatów rozstrzygam ważne życiowe sprawy typu "otwórz bramę, bo przyjedzie kurier" albo "kup mleko do kawy". Do pozostałych kwestii służy rozmowa. A pozwolę sobie zauważyć, że byłaś aktywnym uczestnikiem tej klepaniny na komunikatorze - ja mu napisałam, on odpisał, a ja mu na to... Jakiż to dojrzały sposób komunikacji dwojga dorosłych ludzi. Jesteś męczybułą i robisz z siebie ofiarę losu, a chłopak wyraził to dość delikatnie (za co powinnaś być mu wdzięczna). Trzy posty na krzyż i już zaczęła się analiza jego słów sprzed lat/miesięcy/tygodni zakończona wnioskiem, że to manipulant i podły szubrawiec, a ja przecież taka wrażliwa jestem...

Dobra ja nie będę się kłócić tu z nikim, ale serio przykre co piszesz. Nie jestem idealna, ale ostatecznie to ja chciałam konkretów, prawdy, pisałam żeby przyjechał (ale okej widzę że wcześniej tego nie napisalam). Nie chodzi o robienie z siebie ofiary, ale co innego chociaż by było napisać ,,Niestety koniec, mogę wziąć rzeczy" albo powiedzieć to w oczy, a co innego mówić o przerwie. Obie rzeczy bolą ale przy tej pierwszej jest jakiś szacunek i nie pisałabym tutaj z pytaniem co robić, bo byłoby jasne. O to mi chodzi. A reszta okej może trochę napisałam o przeszłości ale właśnie dlatego, że myślę niepotrzebnie i analizuje, bo nie wiem na czym stoję (oczywiście się domyslam). 

Masz rację. Zbyt ostre to było z mojej strony i nie powinnam była. Ale na litość boską - w tej sytuacji chwytasz za telefon i DZWONISZ do chłopaka. I rozmawiacie o ubraniach, zegarkach, terminach i innych łączących was sprawach. Ludzie, co wy, do jasnej cho*ery, macie z tym pisaniem do siebie na łatsapach czy innych mesendżerach. I potem powstają te analizy słowotwórcze przemnożone przez współczynnik czasowy - czy odpisał po dwóch godzinach czy trzech dniach. A czemu o 10.00, skoro wiem (bo sam mi kiedyś napisał!), że wstaje o 8.00. A jak rozumieć ten wielokropek na końcu... Autorko, przestań pisać na forum, zastanawiając się w towarzystwie obcych ludzi, co poeta miał na myśli i zadzwoń do niego. Teraz.

Masz racje. Eh, kiedys zycie bylo prostsze. Ludzie ze soba rozmawiali osobiscie lub telefonicznie (czasem z budki, nie wiem czy jestes na tyle ?stara? by pamietac te czasy;-)) 

@autorko

Facet chce odpoczac. Moze juz na zawsze. Zadzwon i ustaw termin odbioru rzeczy. Tyle. 

Pamiętam budki, ale nigdy nie miałam okazji rozmawiać przez telefon w ten sposób - zawsze wydawało mi się to takim "dorosłym zajęciem", oglądanym w filmach i w ogóle. I zazdrościłam, a jakże. A jak już dorosłam, to budki zniknęły jak sen złoty...

P.S. A nie rozmawiałam z budki z tego prostego powodu, że - uwaga, będę się chwalić - że moja rodzina zawsze była pierwsza w całej dzielnicy / w całej wiosce (to dziadki na żuławskiej wsi, gdzie spędzałam wakacje), której podłączono telefon. Pamiętam, że do dziadków długo przychodzili sąsiedzi, żeby zadzwonić do kogoś i sama wiele razy odbierałam telefon typu "czy mogę Elkę od Nowaków zawołać". A jak swego czasu  zmieniałam swoim rodzicom plan taryfowy w TP, to po drugiej stronie było spore zdziwienie, że zmieniamy umowę zawartą w 1970 roku i tata ie będzie już mógł wrócić do poprzedniej oferty :)

Offtop się zrobił, ale chyba nieszkodliwy.

A wracając do ad remu: ludzie, zacznijcie ze sobą rozmawiać. To naprawdę przyspiesza sporo spraw i pozwala rozwiać wątpliwości, tam gdzie jeszcze są

tylko ze ja mam wrazenie, ze ten koles wlasnie nie za bardzo chce rozmawiac, tylko zbywa dziewczyne i chce miec spokoj. Masz jakies madre rady jak go zmusic/zachecic do rozmowy? Chyba, ze mialaby to byc "rozmowa" jednostronna  typu : " w piatek o 20 przyjedz po rzeczy"

Zgadzam się, Zoe23 pisze, jakby postu nie czytała. Chłopak zamiast normalnie komunikować o co chodzi, robi przerwy i obwinia autorkę, że jest męcząca. To po co z nią jest. Po co ta "przerwa"? Rady, żeby do niego dzwoniła, raczej nic nie dadzą. Przecież ona go męczy, dzwoni, a on chce spokoju, biedny misiaczek. Iść do niego? Znowu, ona przychodzi, męczy, a on chce spokoju, biedaczek. 

Ja bym pokazała mu taki sam szacunek, jaki on autorce, więc napisałabym mu, że ma odebrać swoje rzeczy dnia x o godzinie y, a jak tego nie zrobi, to rzeczy wylądują na śmietniku w miejscu z, następnego dnia. I koniec pisania, dzwonienia, gadania. Szkoda czasu. Jeśli mu zależy, to to pokaże, ale szans tutaj nie widzę.

Daria gdzies na poczatku napisala cos takiego:

'boje sie ze on jeśli się odezwie to ostatecznie powie ze to moja wina bo on mówił że ja go nie kocham... Okej nie było tak jak na początku ale przekonywałam go ze go kocham. Teraz tak myślę że to było jakby on sam chciał mi to wmówić. I wiem że to nie ja go nie chciałam ale nie chce uwierzyć w to co on powie. Generalnie jakbym z boku na to patrzyła to sama bym powiedziała sobie UCIEKAJ. Nigdy nie umiał się przyznać do błędu, manipulował.'

Jak dla mnie to jest mega czerwona lampka - moze dobrze ze facet zaczyna sie wycofywac. To bedzie trudne, bedzie bolalo, ale po tym tekscie widac jak bardzo on jest/byl dziwny i toksyczny. Ja bym w takim przypadku nie dzwonila z 2-3 tygodnie, zajela sie czyms (praca, kolezanki, ksiazki, moze gdzies wyjechac na pare dni) - jesli nie bedzie kontaktu, spakowac jego rzeczy w kartony i wyniesc do piwnicy albo na dno szafy. Ew na smietnik jesli odczuwasz potrzebe zemsty.

Pasek wagi

dariasmutna napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

dariasmutna napisał(a):

opani napisał(a):

Naomimoshu napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

No ale przecież dał Ci znać, że czuje się osaczony, że męczy go bycie razem. To się zdarza i nic kompletnie z tym nie zrobisz. Tak jak zaproponował, zajmij się czymś, przestań go osaczać, naprzykrzać się, pisać, dzwonić, cokolwiek tam robisz. Zajmij się sobą, życiem, pracą, studiami, znajomymi, zrób jakiś krok do przodu bez niego. Związki się kończą, wypalają, czasem po prostu ludzie zaczynają rozumieć, że do siebie nie pasują. 

Dopiero po pięciu latach zrozumiał, że do siebie nie pasują? Nie bądź śmieszna. Jak się kogoś naprawdę kocha, to związek się nie wypali.

ludzie sie zmieniaja, dlatego sie rozwodza rozchodza i po 20 latach

ja mam słaba psychikę i wiecie co boje sie ze on jeśli się odezwie to ostatecznie powie ze to moja wina bo on mówił że ja go nie kocham... Okej nie było tak jak na początku ale przekonywałam go ze go kocham. Teraz tak myślę że to było jakby on sam chciał mi to wmówić. I wiem że to nie ja go nie chciałam ale nie chce uwierzyć w to co on powie. Generalnie jakbym z boku na to patrzyła to sama bym powiedziała sobie UCIEKAJ. Nigdy nie umiał się przyznać do błędu, manipulował. Ale te uczucia we mnie nadal są ?

Przestań robić z siebie ofiarę, na litość bogów, bo coraz bardziej zaczynam rozumieć chłopaka.

też zostawiasz kogoś przez messengera po 5 latach I boisz się skonfrontowac? 

Ale konfrontacja nic nie zmieni. On się już z Tobą rozstał. Nie dokładaj sobie emocji i problemów. Idź z koleżankami do knajpy, wypłacz się na komedii romantycznej, a potem spakuj co tam jego zostało, wystaw przed drzwi, niech sobie odbierze, albo wyniesie na śmietnik i zacznij dalej żyć.

Najgorsze, co sobie możesz teraz zrobić, to w tym grzebać. Nawet jeśli, jak piszesz, "masz jeszcze uczucia do niego", to miej je sobie, ale żyj dalej. 

Na pewno nie jest tak że 5 lat było super i nagle mu się odwidziało. Raczej od jakiegoś czasu się psuło i to narastało aż nastąpił przełom że jednak prawdopodobnie on nie chce tego kontynuować ale nie umie wprost powiedziec. Z dnia na dzień nic się nie dzieje. Jakas kropka nad i nastąpiła i tyle. Ludzie się zmieniają. Zaczęli się umawiać dosyć wcześnie. Pewnie mieli po 19 lat. Możliwe że to pierwszy ich poważniejszy związek pomijając jakieś tam krótkie wcześniejsze jeśli były. Każdy się zmienia praktycznie w stosunku do tego jaki był będąc jeszcze nastolatkiem. Widocznie po tych 5 latach się rozmijają za bardzo.


Pasek wagi

Faceci lubia  robic z nas wariatki. Autorce zalezy, dopytuje sie, ale dla niego jest meczaca.. No coz. Nie odzywa sie do Ciebie 5 dni!? spakuj jego rzeczy i przyjmij do wiadomosci, ze to koniec.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.