Ale to nieistotne, że pomalutku. Ważne, że nareszcie w dobrym kierunku. Teraz muszę tylko wytrwać. Na razie tylko kilka razy ćwiczyłam. Czasu niestety potwornie brakuje a wieczorami padam ze zmęczenia i często nie jestem w stanie już zmusić się do ćwiczenia. Za to wczoraj zrobiłam sobie mega długi spacer po kwiaty na rynek (40 minut w jedną stronę) a potem wsadzałam te rośliny w ogródku. Dawno już nie miałam zakwasów. Dawno już się tak z nich nie cieszyłam. :)
Waga nadal mnie nie satyfsakcjonuje kompletnie i jak patrzę na moje postępy i wyniki sprzed 5 lat, po drugiej ciąży to mi wstyd. Już wtedy było mi wstyd za to jak wyglądam, a teraz jest gorzej :( Ale nie ma czasu na załamywanie rąk, bo za dwa miesiące jedziemy nad morze i absolutnie nie mam zamiaru pokazywać się na plaży z takim brzuchem. Muszę się go pozbyć i koniec kropka. Do lipca muszę zrzucić minimum 5 kg. A marzy mi się z 8-10. Zobaczymy. Zamiast marzyć, biorę się do działania.
Oprócz ćwiczenia, mam oczywiście świadomość, że muszę zmienić moje podejście do jedzenia. Właśnie tak- podejście, a nie samą dietę. Bo jem raczej zdrowo (uwielbiam warzywa), ale zdecydowanie za dużo i....chyba kompulsywnie. Jem, kiedy mi smutno, jem, żeby coś uczcić abo z nudów (to ostatnie juz się prawie nie zdarza, bo przy trójce dzieci ciagle brakuje mi czasu). Jem, kiedy nikt nie widzi (np. w nocy). I to jest okropne. Poza tym jem bardzo dużo- po jedzeniu czuję się ociężała i...winna. Ale żal mi zjeść mało, jak coś jest dobre.
Zadania na ten tydzień:
- 3 razy Chodakowska
- mniejsze porcje, ale delektować się smakiem- jeść powoli