Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam czytać książki, zajmować się moim ogródkiem i gotować. Największą katorgą jest dla mnie sprzątanie. Chciałabym w końcu póść do sklepu i kupić sobie fajny ciuch a nie tylko czarny worek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 63590
Komentarzy: 378
Założony: 30 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 21 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mrowa78

kobieta, 46 lat, Olsztyn

168 cm, 86.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 września 2010 , Komentarze (4)

Może środa nie jest najlepszym dniem na postanowienia, jednak ja dziś jedno poczyniłam. Postanowiłam, że do kolejnego ważenia w mojej grupie pozbędę się tej obrzydliwej 3 w środku mojej wagi. Mam dużo zapału, a zatem do pracy. Muszę się zmusić do jeżdżenia na rowerku. choć pół godziny dziennie. Wiem że to mi pomoże.

Dzień dziś spokojny. Robię porządki w domu, piorę i nadrabiam zaległości w pisaniu. Ale co najważniejsze, mam dobry nastrój. Może to dlatego że słoneczki na dworze świeci. Będzie dobrze, jakoś dziś mam w to taką wiarę.

21 września 2010 , Skomentuj

Straszny dzień dziś miałam w pracy. Odreagowałam to zupełnie, ale to zupełnie niedietetycznym obiadem. Po obżarstwie rozbolał mnie brzuch i tyle mi było. Teraz tylko miętkę popijam żeby jakoś sobie ulżyć. Zauważyłam, że od kiedy jestem na diecie i wyeliminowałam tłuszcze, to zawsze kiedy zjem coć tłustego odczuwam dyskomfort w żołądku. Dzięki temu powstrzmuję się od kolejnego tłustego jedzenie, więc może to dobry objaw.

Jutro nigdzie nie jadę, nie mam zaplanowanego żadnego spotkania, spędzę ten dzień spokojnie w domku. Mam zamiar nadrobić papiery i ugotować dzieciakom przyszny obiadek. Niech mają, bo jak mamusia biznes otworzy to już nie będzie tak różowo. Tęskno mi do mężusia. Jeszcze trochę muszę wytrzymać.

19 września 2010 , Komentarze (2)

A no można. To jest proste. Od 10 lat (tzn. od czasu kiedy zaszłam w pierwszą ciążę) nigdy nie ważyłam tyle ile ważę teraz. Wszystkie stare ciuchy oddałam, lub wyrzuciłam bo były za duże. Weszłam w mój płaszcz sprzed ciąży. Moi koledzy prawią mi komplementy, jak pięknie teraz wyglądam. Nie ma wokół mnie nikogo kto by mnie zmotywał do dalszego odchudzania, bo wszyscy wokoło, nie wyłaczając moich sióstr są chudzi, moje koleżanki są chude. Nikt nie rozumie mojego zadowolenia ze schudnięcia. Chwilowo napawam się swoim nowym wyglądem, tym, że mogę sobie wreszcie kupić coś fajnego i motywacja zniknęła. Oczywiście od czerwca, kiedy to osiągnęłam wagę 83 kg nadal jej pilnuję. Owszem są niewielkie wahania ale waga jest mniej więcej na tym samym poziomie.

Próbuję odnaleźć motywację, trochę to opornie idzie. Może ja nie jestem w stanie uwierzyć, że mogę być jeszcze szczuplejsza. Nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Co nie znaczy, że nie chciałabym jeszcze schudnąć. Chcę, a u mnie chcieć to móc.

Jutro mam pierwszą rozprawę jako pani mecenas.

18 września 2010 , Komentarze (2)

Narobiłam się dziś jak dzika. Jak to w sobotę. Teraz odpoczywam popijając herbatkę ziołową. Nie wytrwałam przy Dukanie. To znaczy wytrwałam, 3 dni a potem zaczęłam jeść warzywa. Powróciłam też do zazywania kapsułek z zieloną herbatą. Kiedyś pomogły mi trochę schudnąć, więc może i teraz się uda. Moja motywacja niestety spadła, bo po tym jak schudłam przestałam chcieć schudnąć bardziej. Muszę jeszcze nad tym popracować. Mąż obiecał, że zabierze mnie na randkę jak będzie w domu. Muszę wyglądać szałowo, bo chcę go wyciągnąć na tańce.

16 września 2010 , Komentarze (4)

Wczoraj zgrzeszyłam, oj bardzo bardzo. A było wszystko tak. Wieczorem przyszedł mój tato i przyniósł trochę śliwek. Śliwki mamy ekologiczne ze swojego ogrodu. Ponieważ mój tato uważa że diety to jakiś chory wymysł, nie zważa na moje zakazy przynoszenia czegokolwiek co nie jest wkomponowane w dietę (czytaj mięcha i przetworów białkowych). No a ja po 2 dniach jedzenia samego mięcha rzuciłam się na te śliweczki i je pożarłam. Wprawdzie za swój grzech nie zostałam pokarana wzrostem wagi (rano to sprawdziłam) ale i tak wyrzuty sumienia pozostały. Jeszcze jakby tego mało, to dziś zadzwonili z "pracy" że do jutra muszę im pilnie przywieźć jakieś zaległe papiery, któych prawdę mówiąc jeszcze na oczy nie widziałam, więc obawiam się, że czeka mnie długa i nieprzespana noc. A czuję się niewyraźnie, bo coś mnie tak muli w żołądku. Ratuję się miętką z rumiankiem, ale boję się czy to nie jakiś wirus i nie daj boże grypa żołądkowa. Jestem strasznie słaba, moja wola nie jest silna tylko bezsilna. Ale to nic. Dziś się podniosłam i Dukana ciąg dalszy. Do urodzin (z to już tylko 17 dni (dni muszę mieć 7 z przodu, po prostu muszę)

15 września 2010 , Komentarze (2)

Boże jaka jestem głodna. Niby na dukanie można jeść dowoli, ale problem jest w tym, że u mnie w lodówce to wybór raczej żaden. Jutro jadę do dużego miasta, to wpadnę do dużego sklepu i coś kupię. Mam ochotę na łososia, ale u mnie na wsi to za żadne skarby się go nie dostanie. Póki co zrobiłam sobie dietetyczny rosołek, do którego zamiast klusków wlałam rozbełtane jajko i potem zamieszałam, Zrobiły się takie frujki w zupie. Jak ktoś ma słabe nerwy to nie powienien tej zupy robić, bo choć smakuje bardzo dobrze, to wygląda raczej tak sobie. Do końca dnia mam jeszcze w zapasie 2 jogurty beztłuszczowe i pół kostki twarogu. Jakoś do jutra wytrzymam.

Nastrój od wczoraj troszeczkę się poprawił, ale do szczęścia to jeszcze daleko. Pogoda mnie dobija. Boże a do marca tak daleko.

14 września 2010 , Komentarze (3)

Po prawie 4 miesiącach rozbratu wróciłam dziś do Dukana. To jest dieta dzięki której schudłam najwięcej, dlatego powróciłam. Dostałam tę nową książkę z przepisami, ale jej jeszcze dokładnie nie przejrzałam, dlatego nie wiem czy przepisy się przydadzą. Póki co na śniadanie były jajka, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Na obiad będzie pieczony kurczak baz skóry, bo mam gości, a na kolację zapewne śledzik.

Jutro wybieram się na zakupy, to nabędę niskotłuszczowych produktów i będę pichcić. Ostatnio mam wielką awersję do garów. Jestem zła na to, że nikt za mnie nie ugotuje. Co z tego, że jestem panią mecenas, jak tak naprawdę wiekszą część moich zajęć pochłaniają prace domowe. Jaka tam zatem ze mnie pani mecenas. Normalny garkotłuk jestem. I na co mnie było studia kończyć i dalej się kształcić. Tego do mieszania w garach nie potrzeba :((((.

Wariacji już dostaję, przez to czekanie. Niby z moim interesem wszystko zapięte na ostatni guzik. Ale nadal czekam na ślubowanie i pieniądze z urzędu pracy. I to mi się tak dłuży. Brakuje mi rozmów z ludźmi, którzy mają więcej niż 10 lat, bo ileż można rozmawiać z dziećmi. I męża mi brakuje i depresję jesienną jak drut. Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, jestem głupia i gruba .

10 września 2010 , Komentarze (1)

Moja waga stoi jak zaklęta. Niestety nie mogę w sobie znaleźć wystarczająco dużo motywacji, żeby dalej się odchudzać. Może po niedzieli się to zmieni. Dzisiaj na maila dostałam wiadomość, że zamówiona przeze mnie książka z przepisami diety Dukana, dostosowanej do polskich warunków, wczoraj została wysłana. A zatem najpóźniej w poniedziałek ją dostanę. Przez weekend jak już uporam się z jedzeniem na dożynki to poczytam "Nie mogę schudnąć" naładuję się pozytywnie i od poniedziałku znów zacznę. Najgorzej jest zacząć. No i znaleźć w sklepach produkty bez tłuszczu i bez cukru. Nawet w dużych marketach jest z tym problem. Odczuwam nadchodzącą jesień, bo najchętniej to zasnęłabym snem zimowym i obudziła się dopiero w maju. No cóż trzeba jakoś przetrwać do wiosny.

8 września 2010 , Skomentuj

Moje lenistwo i marnowanie czasu na niepotrzebne rzeczy mnie przeraziło, dlatego postanowiłam to zmienić. Zaczęłam od spisanie dokładnego planu dnia, zawierającego co i o której godzinie będę robić. Uwzględniłam nawet pół godziny jeżdżenia na rowerku (hihi). Mam nadzieję, żę to zadziała i dzięki temu zanim otworzę swój biznes, nadrobię zaległości w "pracy" i wszystkie domowe, żeby zacząć z czystą kartą.

Wracam do pisania, bo oderwałam się tylko na chwilkę. (do 12 pracuję)

Waga trochę podskoczyła. Chyba nie powinnam się wazyć codziennie, ale tylko tak jestem w stanie kontrolować wagę na bieżąco i korygować gdyby coś się działo. Ważenie raz w tygodniu mi na to nie pozwala.

6 września 2010 , Komentarze (1)

Dietkowo było, napadu nie było. Moje starsze dziecko chore (chyba zareagował katarem na piątkową szczepionkę). Po południu lało, ja jestem rozlazła. Od jutra biorę do galopu moje wielorybie cielsko. Boże jak ja nienawidzę jesieni i zimy. Znów pół roku depresji. Chyba muszę się gdzieś do ciepłego kraju przeprowadzić.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.