Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam czytać książki, zajmować się moim ogródkiem i gotować. Największą katorgą jest dla mnie sprzątanie. Chciałabym w końcu póść do sklepu i kupić sobie fajny ciuch a nie tylko czarny worek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 63592
Komentarzy: 378
Założony: 30 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 21 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mrowa78

kobieta, 46 lat, Olsztyn

168 cm, 86.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 sierpnia 2010 , Skomentuj

Kuchnia to od wczoraj moje królestwo (właściwie to od czasu kiedy wyszłam za mąż, ale wczoraj to szczególnie). Mój synek w ubiegłym tygoniu, kiedy wracalismy z wczasów, miał urodziny i z racji powrotu nie zdążylismy zrobić imprezki. No i przełożyliśmy ją na dzisiaj. A zatem wczoraj spędziłam cały dzień w garach. Wieczorem nie miałam nawet siły wleźć do wanny (ale w końcu wlazłam, bo garami od mnie waliło jakbym w wojskowej garkuchni pracowała). Dziś o 17 mają pojawić się goście. Oczywiście rodzinka mojego męża orzekła, że chyba raczej nie przyjadą, bo tyle mają pracy w tę sobotę, że się nie wyrobią. Wkur...łam się na maksa. Bo jak dzieci jego siostry mają urodziny to sami tort kupują (bo jej za ciężko jest) i jadą, a do moich na gotowe im ciężko buraki jedne. Ale i ja się odwdzięczę, bo jutro brat męża ma osiemnastkę i niby też ma być tort. Jak nie przyjadą to ja jutro też nie pojadę, niech sam jedzie. O.

 

26 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

Oj zaszalałam dzisiaj, zaszalałam. Wszystko z powodu rozpoczynającego się roku szkolnego. Przez całe wakacje odkładałam kupno przyborów szkolnych i ubrań dla chłopców. No i w końcu mnie przymusiło, bo pierwszy września zbliża się w tempie zastraszającym. Zastraszające były także sumy jakie panie kasjerki podawały po policzeniu naszych zakupów. No ale cóż przecież dzieci gołe do szkoły nie pójdą i bez zeszytów. No może niepotrzebnie kupiłam synkowi zestaw przyborów z bakuganami, ale co tam, ja tego nie miałam kiedy chodziłam do szkoły. Poza tym dobrze się uczą, nie rozrabiają czego więcej chcieć.

Sobie też zakupiłam jedną rzecz. Nowe nakrycie głowy. Taki piękny kapelusz, ale nie moherowy jak dla babci, tylko taki elegancki. Wyglądam jak Dama. Biorąc pod uwagę, że wlazłam w płaszcz w którym chodziłam jeszcze na studiach efekt murowany. Mojemu małżonkowi aż się oczy zaświeciły jak mnie zobaczył. Bo to właśnie przez kapelusz, w którym jako zimowym okryciu głowy chodziłam na studiach, mu się spodobałam. Hmmmm rozmarzyłam się i taka rozmarzona idę czytać z dzieckiem bajki.

25 sierpnia 2010 , Skomentuj

Po urlopie mam oczywiście jak co roku dpresję, ale nie z tego powodu, że przywaliłam (przybyło mi 70 dag), ale dlatego że musiałam wrócić. Do tej szarości, do tych dziurawych dróg i beznadziejnych kierowców z CB radiami na drodze. Urlopu nie spędzamy na wycieczkach, tylko podrózujemy sami, samodzielnie opracowując co będziemy robić i zwiedzając to na co my mamy ochotę. To wiąże się z przebywaniem w tubylcami (choć w cywilizowanym karju) i podglądaniem ich na co dzień. To zetknięce z innym sposobem życia innym krajem powoduje u mnie głęboką frustrację z powodu mojej własnej nacji. Dlatego każdy powrót do kraju po urlopi wiąże się z depresją.

Od wczoraj powróciłam do kieratu i właściwie mój urlopowy nastrój nie miał czasu za długo się utrzymać. Od jutra zaczynam robić wyniki. Zaczynam podejrzewać, że to może być coś z wątrobą, 9 lat brania pigułek chyba ją lekko nadwyrężyło. Lecę poczytać co u was.

12 sierpnia 2010 , Komentarze (3)

Najbardziej optymistyczna wersja została obalona. Póki co muszę powtórzyć jeszcze raz wyniki i zrobić jeszcze dodatkowe zlecone przez panią doktor. Nie mam żadnych objawów chorobowych, ani gorączki ani mi nic nie wyskoczyło, węzły chłonne są w porządku. Tak więc zapowiada się na szukanie. Jutro rano idę zrobić wyniki i postanowiłam, ze wstąpię też do ginekologa - zrobię cytologię i niech mi zrobi usg, aaaa i próby wątrobowe na wszelki wypadek - rozumiecie hormony przez tyle lat to może i wątróbka trochę szwankuje. Ponieważ na wyniki i tak trzeba będzie poczekać, jadę na urlop, choć wcale się z tego nie cieszę .

12 sierpnia 2010 , Komentarze (3)

Urlop zaczyna mi się od złych wiadomości. W sobotę oddałam krew (należę do klubu honorowych dawców krwi w mojej miejscowości) i dziś przyszło do mnie takie pisemko - skierowanie do lekarza rodzinnego, z uwagi na złe wyniki krwi. Wyniki przysłali w załczeniu. Oczywiście zaraz poleciałam do internetu patrzeć, co to może oznaczać, więc wyszło mi że albo mam sporą anemię, albo białaczkę. Na 17 idę do lekarza (udało mi się jeszcze zarejestrować)

11 sierpnia 2010 , Skomentuj

Mąż powrócił do domu więc teraz wszystko stanie na głowie. Nie, żeby mi przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Dieta trzymana jest. Zważę się w piątek przed wyjazdem. Mam nadzieję, że przez wakacje nie przytyję. Obiecałam sobie, że będę się pilnować. Wiem, że mi się uda. Musi się udać.

10 sierpnia 2010 , Skomentuj

No warto było tak się katować dla takiego poranka jak dziś. Ale od początku. Po wstaniu z łóżka, kiedy ujrzałam, że w lodówce nie ma sera dla dziecka na tosty, trzeba było udać się do sklepu. Ubrałam więc takie różowe, welurowe spodenki od dresów, czarną bluzeczkę i idę. Na drodze spotkałam moją sąsiadkę z domu naprzeciwko i ona do mnie mówi "sąsiadko jak ty schudłaś i jak szczupło wyglądasz". No po prostu miód na moje serce.

Wczoraj robiłam kosztorys do tego wniosku o dotację z urzędu pracy. Wydawało mi się, że te pieniądze to jakaś duża suma, ale już mi się nie wydaje. Po policzeniu wszystkiego okazało się, że cała kasa wydana i jeszcze parę rzeczy brakuje. No ale z pustego to i Salomon nie naleje, więc pozostanie jak jest. Remont zrobi mi mężuś (dzisiaj wieczorkiem będzie już w domu), najważniejsze żeby te najpotrzebniejsze rzeczy dali.

Jutro jeszcze ostatnia wizyta w robocie, bo muszę tam jutro być i zaczynam wielkie pakowanie.

9 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

Dziś w mojej grupie dzień ważenia. Wlazłam więc z rana na wagę i ujrzałam równiutkie 83 kg . No czyli jednak można. Oczywiście z uwagi na to, że szklanka może być albo w połowie pusta albo w połowie pełna zaraz zauważyłam, że gdyby nie sobotnie pofolgowanie sobie pewnie spadku byłoby troszkę więcej, ale i tak jest nieźle. Najważniejsze, że jest mniej.

Teraz mam niestety problem z ciuchami. Większość tych które posiadam w swoich zasobach, jest na mnie lekko przydużawa. Ze spodniami jakoś jeszcze uda się oszukać, bo zawsze można założyć dłuższą bluzkę, to jednak sukienki mam prawie wsyzstkie do wywalenia. Na razie jednak postanowiła chodzić w tym co mam, bo jeśli wytrwam w postanowieniu i nadal będę chudła, to i tak za 3 miesiące będę to wywalać. A ja wolę poczekać do rozmiaru no powiedzmy 40-42 (jak będzie mniej to się przecież nie pogniewam). Mam w szafie takie jedne dżinsy, które są dla mnie "wzorcowe". To znaczy, że mój cel będzie osiągnięty, kiedy zapnę się w nich bez wciągania brzucha. Na razie do zapięcia w ogóle pozostaje jeszcze jakieś 1,5 cm. No ale biorąc pod uwagę, że wciągałam je tylko do połowy ud, to i tak widzę postęp. W tym tygodniu dietka, dietka i ruch, bo do piątku trzeba wyglądać. Jutro po 3 tygodniach przyjeżdża mąż. Ciekawe co powie na to, że mu znowu żony ubyło.

8 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

Jutro w mojej grupie ważenie. Boję się wejść na wagę, bo wczoraj trochę zgrzeszyłam. BYłam u znajomej na imieninach a ona mnie złamała i zjadłam kawałek tortu i małe lody. Wieczorem było wprawdzie bez kolacji i dziś też dietkowo, ale boję się, że będę musiała za to odpokutować kolejnym ważeniem bez przesuwania paska. Z moich planów, aby na urlop pojechać z 7 z przodu też raczej nic nie będzie. No cóż, ale i tak będę próbować.

6 sierpnia 2010 , Skomentuj

Dogoniłam w końcu wagę z paska. Miałam oczywiście nie włazić dziś na wagę, ale moje przyzwyczajenie ważenia się w piątki wzięło górę. Za to odetchnełam z ulgą. Wczorajsza dietka, brak wieczornego obżarstwa (tak udało mi się ) i szorowanie łazienki do ostatnich potów dały w końcu efekty.

Dziś mam dzień latany. Jadę do urzędu pracy (swoj drogą jaki to urząd pracy, powinien nazywać się tak jak w niemczech urząd dla niepracujących, bo dzięki nim to żadnej pracy się nie znajdzie) żeby jeszcze wypytać dokładnie, co mi mogą sfinansować, w ramach tej dotacji, bo z tej rozpiski  co mi ją na szkoleniu dali wynika, że część tej puli, która jest do wykorzystania to ja nie będę wydawać na to co oni tam wpisali. Daltego chcę zapytać, czy dadzą mi zamiast na towary (których nie będzie) na meble do sekretariatu. Przez weekend zamierzam napisać ten wniosek i w poniedziałek wyślę. Jak dobrze pójdzie pod koniec miesiąca będę miała kaskę. A otwarcie zrobię w moje urodziny. Zawsze już będą mi się dobrze kojarzyć.

Po południu wywożę mojego starszego syna i mojeto tatę na weekend na ryby. Młodszy zostaje ze mną, ale jak ja mam jednego dzieciaka w domu, to czuję się tak jakbym nie miała żadnego. Taki spokój jest.

Za tydzień wyjeżdżamy. Mój mężuś wymyślił, że wyjedziemy w piątek z rana i zrobimy posót j Gnieźnie. Zabieram się za szukanie jakiegoś noclegu.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.