Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam czytać książki, zajmować się moim ogródkiem i gotować. Największą katorgą jest dla mnie sprzątanie. Chciałabym w końcu póść do sklepu i kupić sobie fajny ciuch a nie tylko czarny worek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 63508
Komentarzy: 378
Założony: 30 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 21 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mrowa78

kobieta, 46 lat, Olsztyn

168 cm, 86.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 września 2011 , Komentarze (3)

Dziś znów zmieniłam wagę na pasku. Wprawdzie na wykresie wizualizacyjnym nadal wyglądam jak baleron, to już widzę, poprawę w wyglądzie. Dukan to naprawdę jedyna dieta, która mi służ.
Szykuje się dla mnie ciężki dzień. Mam mnóstwo latania, a o 14 jeszcze rozmowę z przełożonym w mojej "Pracy". Nie mam ochoty go widzieć, ale trudno.
Wczoraj wróciłam do domu o 20. Trochę byłam zła, ze dzieci cały dzień nie widziałam, ale cóż taki life. Dziś wracam punktualnie.
Trzymajmy się chudo.

20 września 2011 , Skomentuj

Dziś rano wlazłam na wagę i postanowiłam że zmienię paseczek. Mam nadzieję, że te 88 kg pożegnałam już na dobre. Nie ja jestem pewna, że pożegnałam je na dobre. Zakończyłam fazę proteinowo-warzywną i teraz przez 5 dni będzie znów samo białko. Póki co bedę starała się trzymać schematu 5/5. Jeśli stwierdzę, że jest mi zbyt trudno to przejdę na jakiś czas na 1/1.
wczoraj poszłam wcześniej spać i porządnie się wyspałam, dlatego dziś mam werwę do pracy. ide pracować.
Trzymajmy się chudo.

19 września 2011 , Komentarze (2)

Choć mało piszę, to czytam was kochane prawie codziennie. Ledwie żyję po weekendzie. Od rana gapię się bezmyślnie w ekran komputera i nie jestem w stanie zrobić czegokolwiek. W piątek dałam sobie wolne, ale narobiłam się praktycznie bardziej niż byłabym w pracy. W sobotę były chrzciny mojego siostrzeńca, więc jak zwykle w piątek pichcenia było do 2. Wróciłam do domu i nie byłam w stanie pójść do łazienki, żeby się wykąpać.
W sobotę bylo jeszcze gorzej. Od rana latałam z wywieszonym jęzorem, żeby tylko zdążyć (chrzestną byłam to musiałam się umalować uczesać) a po kościele latałam tylko z garami, podgrzewałam, nakładałam i pichciłam. O 20 padłam jak trup.
Wczoraj musiałam nadrobić to, czego nie zrobiłam w sobotę, więc też cały dzień do tyłu. Dzis od rana klientów zapisanych troje. Po prostu nie wiem jak ja to ogarnę.
Od 10 dni jestem na Dukanie. Schudłam 3 kilo (początkowa waga ro 90 kg z okładem, prawie 91). Walczę dzielnie i tym razem się nie poddam. wytrwam i będę szczupła.
Trzymajcie się ciepło, bo u mnie jesień już stoi za progiem. Depresjo witaj.

9 sierpnia 2011 , Komentarze (1)

Waga nieoczekiwanie spadła i powróciła prawie do tej z paska (zostało już tylko 0,2 kg więcej). Niestety samopoczucie nadal nietego. Chyba do jakiegoś specjalisty muszę się udać.
Nie mam już siły pchać tego wózka pod górkę. A może do wróżki pójdę?

8 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

Jestem na granicy załamania nerwowego. Nie z powodu wagi, które po wczorajszych chrzcinach podskoczyła i to znacznie. ale z powodu sytuacji ogólnej.Cena wolnego zawodu i własnej firmy chyba powoli staje się dla mnie zbyt wygórowana.
Dla wszystkich przewrażliwionych nie zamierzam popełnić samobójstwa, tylko mam wrażenie że za niedługo wyląduje w psychiatryku. 

6 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

Zjechałam dziś paseczkiem w dół. Jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Nadal jestem na etapie mentalnym, ale wczoraj przynajmniej nie obżarłam się wieczorem. Miałam wprawdzie napadzik na słodkie, ale ponieważ moja kasa świeciła pustkami, to wymyśliłam budyń. Pycha było i się nie obżarłam, bo podzieliłam się z tatusiem. Jak mi tak dobrze w tym tygodniu poszło, to całkiem innaczej weekend się zaczyna. Tylko, że deszcz trochę kropi i to już nie jest fajnie. Będzie jeszcze niefajniej bo chymura czarna idzie i zaraz pewnie przestanie kropić i lunie.

Wczoraj wieczorem (czytaj. około 22) kiedy chciało mi się po raz kolejny napaść na lodówkę, po raz pierwszy użyłam mózgu a nie żołądka i przemówiłam sobie do rozsądku. Oby mi się częściej udawało przemawiać. Nie, nie tak. Teraz już codziennie będę tak ze sobą rozmawiać i nie będę się wieczorem obżerać. Idę rosołek gotować dla dziecka mojego (i dla mnie oczywiście też, ale mamusia ma wersję bez makaronu).

5 sierpnia 2011 , Komentarze (1)

Każdy piątek jest dla mnie najlepszym dniem w całym tygodniu, bo to ostatni dzień w pracy. Nie był to jakiś szczególnie męczący tydzień, ale cieszę się, że będę miała weekend. W niedzielę mam wprawdzie chrzciny dziecka siostry mojego męża, ale jakoś to przeboleję.
Jeśli zaś chodzi o odchudzanie to obecnie jestem na etapie (sama go tak określiłam) mentalnym. Szukam, zastanawiam się, czytam i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że muszę coś zmienić. Nie wiem jeszcze co, ale jak się dowiem to wtedy schudnę. Muszę znaleźć w sobie motywację do zaprzestania szukania wymówek jakie sobie wkręcam żeby nie stosować diety i żeby się nie ruszać. zmienię sposób jedzenia i będę się ruszać, to jest klucz do sukcesu.
Jestem tutaj już długo (nawet nie pamiętam od kiedy, ale ponad rok będzie) i co schudlam, owszem, ale odrobiłam to prawie w całości. Tak dłużej nie może być. Wiem ze muszę to zmienić. Na początek muszę wyeliminować wieczorne podżeranie. To jest cel numer 1. To jest mój największy grzech i z tego powodu tyję, bo cały dzień się pilnuję, a wieczorem po prostu jak jakiś wilkołak rzucam się na lodówkę. Dam radę. Muszę.

3 sierpnia 2011 , Komentarze (2)

Dzisiaj mam nerwa od rana. Zapowiedzieli mi się niezapowiedziani goście. Jadą nad morze, a że stamtąd tylko 1,5 godziny do mnie to nie chcą szukać noclegu tylko zajechać na nockę. Na diabła mi ci goście. Nie mam ani kasy ani czasu, żeby ich przyjmować.

W pracy spokojnie. Tylko na wadze niespokojnie. Znów trochę podskoczyła, ale na trazie nic nie zmieniam. Ważenie w sobotę. Dam radę. Schudnę.

31 lipca 2011 , Komentarze (2)

Miałam pracowity tydzień. Kolejny zapowiada się lekko lżejszy. Wczoraj miałam zamiar pożegnać się z jednym kilientem. PRzyszedł taki ugrzeczniony, i tak mnie przepraszał za swoją impertynencję, że się nie pożegnałam. Ale teraz mniemam, że już nie będzie z nim kłopotów.

W tym tygodniu odżywiałam się po prostu tragicznie. Całe dnie chlałam tylko kawę i jadłam jeden posiłek dziennie. Masakra. Schudłam jednak niewiele, bo w piątek nadrobiłam wszystko co spadło po takim jedzeniu w tygodniu. Nie mam siły na diety, staram się nie żreć, zapycham się warzywami - ekologiczną marchewką z uprawy babci i owocami. Muszę zacząć się ruszać i to jest cen na ten tydzień, który jeśli wierzyć prognozom, od wtorku ma być ładny i ciepły.

27 lipca 2011 , Skomentuj

Od rana zastanawiam się, jak bardzo jestem uzależniona od pogody. Dzisiaj od rana niebo przykryte grubymi chmurami, z których leje się jak z cebra, z przerwami kiedy tylko pada.
W czasie jazdy samochodem wpadłam w lejek i wycieraczki prawie nie nadążały zgarniać wody. W takim dniu ja po prostu umieram. Nie mogłam się dziś obudzić, nie mogę pracować, bo tak się strasznie męczę przy pisaniu, że odczuwam ból mózgu. Szkoda mi moich dzieci, bo mają wakacje a muszą w domu siedzieć i nawet na podwórko nie wyjdą, bo błoto takie, że można się w nim utopić.
Waga ustabilizowała się w tym tygodniu w okolicach 89,4. Trochę się zaniedbałam, ale mam taki dołek finansowy, że moje zakupy ograniczam tylko do niezbędnych produktów i jem to co mam pod ręką, żeby zaoszczędzić. W tym miesiącu bieda mi zagląda w oczy. Własny biznes ma to do siebie, że nigdy nie można przewidzieć kiedy będzie gorszy miesiąc. No i ja mam też inną przypadłość trochę jeszcze nie umiem brać kasy. Wydaje mi się, że ile bym nie powiedziała to jest zbyt dużo i tak się kończy, że się zlituję i zawsze wezmę mniejsze wynagrodzenie niż postanowiłam. Nic to jakoś dam radę, choć ta ciągła konieczność zamartwiania się o kasę wpędza mnie w depresję.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.