Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam czytać książki, zajmować się moim ogródkiem i gotować. Największą katorgą jest dla mnie sprzątanie. Chciałabym w końcu póść do sklepu i kupić sobie fajny ciuch a nie tylko czarny worek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 63418
Komentarzy: 378
Założony: 30 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 21 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mrowa78

kobieta, 46 lat, Olsztyn

168 cm, 86.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

Czuję się taka rozdęta. Niby nie jem dużo, wczoraj było dietkowo i znów polazłam na grzyby (uzbieraliśmy z synkiem dwa wiaderka) więc nachodziłam się po lesie zdrowo. Ale mam wrażenie jakbym była wielkim wojskowym magazynem. Popijam herbatkę na porawę trawienia, śniadanie zjadłam lekkie i czekam na efakty. Na wagę zamierzałam wejść jutro, ale zrobię to dopiero w poniedziałek, bo moja grupa zawsze wazy się w poniedziałek.

Dziś też czeka mnie ruch, bo muszę chałupę do porzadku doprowadzić, i łazienkę też.

4 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj znów było to samo. Przez cały dzień dietka i pilnowanie ilości kalorii, a wieczorem po 21 obżarstwo. Ni potrafię tego pohamować i z tego powodu się wściekam. Jestem sfrustrowana.

Chociaż wczoraj i ruchu zażyłam, bo poszliśmy z tatą, szwagrem i moim najmłodszym synem do lasu na grzyby. Każdy zebrał po wiaderku i byliśmy zadowoleni. Dziś mam ręce jak baba od pługa, bo po czyszczeniu grzybów brązowe ślady zostają, ale co tam. Na kapustę wigilijną grzybki już mam i na pizzunię dla mojego mężusia też.

3 sierpnia 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj durny komputer wstawił podwójnie mój wpis. Jeśli chodzi o wagę, to dziś na nią nie wlazłam. Postanowiłam, że cały tydzień uczciwie będę dietkować i ćwiczyć i zważę zię dopiero w piątek. Wczoraj byłoby rewelacyjnie gdybym nie zgrzeszyła wieczorem zjadając bułkę z kiełbaską. Na pocieszenie nie posmarowałam jej masłem.

Jutro jestem umówiona z koleżanką na kijki. Przejdziemy się wieczorem ok 8 kilosików, a z rana oczywiście rowerek. Ćwiczę co drugi dzień, bo moja koleżanka instruktorka fitness powiedziała, że codzienne przemęczanie organizmu przy odchudzaniu się jest niewskazane. Organizm jest już i tak zmuszany do wysiłku poprzez ograniczanie jedzenia, dlatero najwłaściwszy do schudnięcia jest ruch jednostajny (rowerek,  szybki spacerek, truchcik, pływanie) ale wykonywany ciągle przez conajmniej pół godziny przy tętnie 130 uderzeń na minutę. Ale się wymądrzyłam. Dlatego kończę. Mam kupę pisania więc lecę.

2 sierpnia 2010 , Skomentuj

Jak napisałam w tytule, wzięłam się dziś do roboty. Wstałam raniutko wlazłam na rowerek i przejechałam pół godzinki, co dało w sumie ponad 12 km. Potem szybki prysznic, lekkie śniadanko (2 kromki wasy, 2 plasterki szynki łososiowej, 1 plasterek własnoręcznie zrobionego i dietetycznego paszteciku i pomidorek) i tak już będzie cały dzień. I jutro i pojutrze też. Do wyjazdu zostało 12 dni a ja mam do zrzucenia 4,3 kg, żeby z przodu było 7 jak tam będę jechać.

Poza tym weekend spędziłam bardzo fajnie. Odwiedziła mnie moja przyjaciółka jeszcze z czasów szkoły średniej. Po wielu perypetiach i zawirowaniach życiowych, w końcu osiedliła się 80 km ode mnie i teraz mamy okazję częściej się widywać. Posiedziałyśmy, pogadałyśmy i było bardzo fajnie. Wczoraj wymoczyłam się w jeziorku, choć to moczenie bardziej przypominało zabiegi krioterapii, taka była zimna woda. Ale zapowiada się dziś upalny dzionek, więc po południu też chyba wyskoczymy. A najbardziej to mam ochotę iść na grzybki do lasu, wczoraj szwagier zebrał całe wiadro prawdziwków. Oj jak bym tak sobie też pozbierała i ususzyła. Na Wigilię do kapusty jak znalazł.

2 sierpnia 2010 , Skomentuj

Jak napisałam w tytule, wzięłam się dziś do roboty. Wstałam raniutko wlazłam na rowerek i przejechałam pół godzinki, co dało w sumie ponad 12 km. Potem szybki prysznic, lekkie śniadanko (2 kromki wasy, 2 plasterki szynki łososiowej, 1 plasterek własnoręcznie zrobionego i dietetycznego paszteciku i pomidorek) i tak już będzie cały dzień. I jutro i pojutrze też. Do wyjazdu zostało 12 dni a ja mam do zrzucenia 4,3 kg, żeby z przodu było 7 jak tam będę jechać.

Poza tym weekend spędziłam bardzo fajnie. Odwiedziła mnie moja przyjaciółka jeszcze z czasów szkoły średniej. Po wielu perypetiach i zawirowaniach życiowych, w końcu osiedliła się 80 km ode mnie i teraz mamy okazję częściej się widywać. Posiedziałyśmy, pogadałyśmy i było bardzo fajnie. Wczoraj wymoczyłam się w jeziorku, choć to moczenie bardziej przypominało zabiegi krioterapii, taka była zimna woda. Ale zapowiada się dziś upalny dzionek, więc po południu też chyba wyskoczymy. A najbardziej to mam ochotę iść na grzybki do lasu, wczoraj szwagier zebrał całe wiadro prawdziwków. Oj jak bym tak sobie też pozbierała i ususzyła. Na Wigilię do kapusty jak znalazł.

30 lipca 2010 , Komentarze (2)

Ta pogoda wpędzi mnie w depresję. Na stare lata chyba meteopatką zostałam. Jak tylko rano widze szaro bury krajobraz to od razu mam dół. Nie mam na nic ochoty. Muszę sobie jakiegoś kopa w tyłek dać, bo to się źle skończy takie rozmamłanie. Waga stoi w miejscu i to też jest powodem mojego nie zadowolenia. Powoli chyba mój organizm zaczyna się buntować przeciwko dietom. Chyba nadchodzi czas żeby przeprosić się z moim stacjonarnym rowerkiem. Ponieważ jestem ciągle sama, bez męża, nie mogę sobie pozwolić na siłownię (trzeba jechać do Olsztyna a wyprawa zajmie ze 3 godziny), ani nawet na bieganie, bo dzieciurów nie ma z kim zostawić a iść ze mną nie chcą. Ale i stacjonarny rowerek pomoże byle tylko go UŻYWAĆ.

29 lipca 2010 , Komentarze (3)

Tak trudno jest mi zrzucić moje sadło. Każde pół kilograma mniej kosztuje mnie tak wiele pracy. Na dodatek bardzo doskwiera mi to, że tak naprawdę nikt mnie nie dopinguje. Wokół mnie nie ma nikogo z kim mogłabym tak naprawdę porozmawiać o mojej chorobie, uzależnieniu od jedzenia. Obie moje siostry noszą rozmiar 36 w porywach 34, nigdy nie ważyły więcej niż 55 kilo - co i tak powodowało atak histerii i odchudzanie się (no chyba że w ciąży, po której błyskawicznie wróciły do poprzedniej wagi). Zawsze byłam rodzinnym grubasem. Wszyscy zastanawiali się po kim to mam, skoro cała moja rodzina jest szczupła. Zatem nikt mi w mojej walce nie pomoże i nie podtrzyma podupadłej woli schudnięcia.

Mam kryzys. Waga stoi w miejscu. Jest mi źle. Całe dnie spędzam sama z dziećmi i nie mam do kogo otworzyć gęby.

28 lipca 2010 , Komentarze (2)

A czym, no jak to czym. CZym sobie kobieta może poprawić humor. Wybór raczej niewielki, kiedy sie nie je słodyczy, dlatego wybrałam fryzjera. Skróciłam trochę włosy, choć nadal mam długie ale dokonałam bardziej radykalnej zmiany w kolorze. Moja pani Małgosia położyła mi dwa kolory na włosy: brązowy i złotobursztynowy. Wyszło fantastycznie i obyło się bez dekoloryzacji. Teraz mam takie złociste refleksy. Pięknie. Czuję się z tym bardzo atrakcyjna. W piątek jadę do mojej "pracy" to zobaczę reakcję koleżanek i one dokonają oceny.

Już tak bardzo chciałabym wyjechać na te nasze wakacje. Choć może nie powinnam się spieszyć, bo plan dietetyczny nie został jeszcze wykonany. Jutro przewiduję pracowity dzień. Będę odgruzowywać swój "gabinet" czyli pokój, w którym przez ostatnie pół roku spędzałam najwięcej czasu. Muszę te moje szpargały posegregować bo już sama nie mogę tam niczego znaleźć.

27 lipca 2010 , Skomentuj

Wczoraj troszkę odstąpiłam od diety, bo po pierwsze bylam strasznie zaganiana i nie mogłam jeść o wyznaczonych porach, a po drugie goście do mnie wpadli (tak bez zapowiedzi). Zatem wieczorem nadrobiłam, to co przez dzień nie dojadłam. Efekt jest natychmiastowy, 40 dag więcej od wczorajszej wagi, czyli 20 dag od tego co jest na paseczku. Dziś biorę się już w karby i będę dietkować uczciwie. Przecież za 18 dni muszę ważyć co najmniej 3,5 kg mniej. Nie chcę żeby to 83 znów było moim fatum, tak jak poprzednio 84 kg.

Tak się zastanawiam, czy jeśliby udało mi się schudnąć do wagi 78 kg na ten wyjazd, to nie kupić sobie dwuczęściowego stroju. Jakoś do tej pory nie mogę się na to zdobyć. Chociaż na plaży widziałam paradujące w dwuczęściowych strojach panny, które ważą więcej ode mnie. Ja jednak jakoś nie mogę się przemóc. Wydaje mi się, że jestem tak gruba, że jak wyjdę na plażę w dwuczęściowym stroju, to wszyscy będą myśleli sobie "O Boże co za grubaśna baba".

26 lipca 2010 , Skomentuj

No w końcu waga poszła w dół. Wzięłam się za siebie i zaczęłam porządnie stosować się do diety i są efekty. 14 sierpnia ruszamy na wakacje i do tego czasu muszę mieć 7 z przodu. W sumie już niedużo zostało.

Dziś jestem bardzo zadwolona. Udało mi się znaleźć lokal na moją kancelarię. W piątek spisujemy umowę przedwstępną. Oczywiście do otwarcia jeszcze trochę czasu, bo będę składać wniosek o dotację w urzędu pracy, no ale już coś jest na początek.

Wszystko jakoś zaczyna się powoli układać. Z szafy wywalam wielkie ciuszyska, których mam nadzieję, już nigdy w życiu nie zobaczyć. Zawodowo też nareszcie dotarłam na szczyt góry, pod którą szłam już od 4 lat. Aż boję się cieszyć, żeby nie zapeszyć.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.