cd...spadek jest!
Więc zważyłam się i zanotowałam spadek o 1 kg!!!Cieszy mnie to i motywuje do dalszej walki:-))))Uciekam poćwiczyć:-D
No i po ćwiczeniach!Skupiłam się na brzuchu i pupie:-) 30 minut, lepsze to niż nic....może jeszcze wieczorkiem coś porobię....rolki?
Postanowiłam wrócić do brzuszków metodą kratkowania. Dziś ze 200 zrobiłam...dawno nie ćwiczyłam intensywnie ale organizm nie zapomniał:-)na szczęście.
2 sierpnia
Wyspałam się dziś na maxa! Wstałam o 11!!!Już nie pamiętam kiedy tak długo spałam:-) Dzień zaczęłam od kawy i czekolady mlecznej.....czyli trzeba poćwiczyć będzie, żeby spalić węglowodany. Po rolkach cały czas trzymały mnie zakwasy na rękach, i to dosyć mocne. Muszę wrócić do brzuszków-brzuch to mój największy problem. Tak więc dziś koniecznie jakiś ruch i dieta. Wczoraj było w miarę, gdyby nie to że M. wieczorem makaron zrobił. Kurki,śmietanka,ser lazur i penne. On jest makaronowy chłopak:-) zjadłam niewiele ale śmietana!!!!brrrr. No cóż nie często M. gotuje więc czuję się usprawiedliwiona! Ale dziś ćwiczenia muszą być!!! Zacznę od ogarnięcia domku (pies się kłaczy nieludzko).
rolki i pierwsza gleba zaliczona:-))))
Długo tu nie zaglądałam, bo akurat od środy do niedzieli byłam w rozjazdach. Postanowiłam pojechać do rodziców, mama była na wyjeździe i ojciec sam siedział w domku więc postanowiłam dotrzymać mu towarzystwa (i dobrze zrobiłam). W sobotę mama wróciła po miesiącu rehabilitacji i rodzina w komplecie już była. W sobotę rano wybraliśmy się z M. nad morze do Sobieszewa, tak na kilka godzin. Akurat z rana nie było zbyt wielkiego tłumu ale koło południa jak my już po obiedzie zbieraliśmy się do wyjazdu w stronę Sobieszewa korek ciągnął się na kilka kilometrów chyba!tak mi się wydaje:-) Trochę się opaliłam nawet, było bardzo miło tylko we dwoje.
Wczoraj miałam pierwszą wywrotkę na rolkach:-)ale nie było tak boleśnie. Trochę się przestraszyłam lecąc znowu z górki tej prędkości i próbowałam zwolnić jakoś ale jeszcze nie do końca wiedziałam jak:-)akurat mijało mnie dwóch panów na rowerach, no i jak minęli to ja wjechałam w pobocze a że było miękko w tej trawie to mi się upiekło!!!Leciałam jak kłoda na twarz i w ostatniej chwili obróciłam się na bok. No ale adrenalina była, bo jednak obawiałam się że ten upadek może się skończyć źle!Otrzepałam się, rozejrzałam czy nikt nie widzi i dalej jeździłam....tylko na innym odcinku drogi, też był spadek ale mniejszy:-) w sam raz dla mnie!
No i po 40 minutach jazdy nauczyłam się hamować!!! Jestem z siebie dumna.
Zadziwia mnie tylko fakt, ze dziś zakwasy mam na rękach a nie udach???To chyba od łapania równowagi:-)))no ale jeszcze trochę i tyłeczek będzie lepiej się prezentował, bo pośladki też pracują:-D
Jestem pozytywnie zaskoczona zachowaniem M i muszę o tym napisać,żeby nie było, ze tylko narzekam:-)))). Wczoraj pojechał ze mną towarzyszyć mi, czytał gazetę w samochodzie a po rolkach jeszcze poszliśmy na godzinny spacer wzdłuż jeziora.....milutko było:-)baaardzo
rolki kupione i wypróbowane
No i niedziela minęła. Dosyć leniwie, ale łyżworolki zakupione i próby już były, obeszło się bez siniaków:-))) Muszę znaleźć jakieś fajne miejsce do jeżdżenia bo koło mojego domu chodnik ma dosyć mocny spadek, więc pod górkę jakoś jadę ale z górki jest dla mnie zdecydowanie za szybko!!!A tak to ok, myślałam że będę miała większy z tym problem, ale jest całkiem dobrze jak na pierwszy raz. Poniżej zdjęcie. Kupiłam właśnie takie:-)
dzień 4
No i mamy piękną słoneczną niedzielkę. Już dawno się tak dobrze nie wyspałam!Poranna kawka była, mam teraz dużo chęci do zrobienia czegoś...tylko dla siebie. M. wczoraj pojechał do kolegi jak byłam w pracy. Wróciłam to już go nie było, zadzwonił wieczorem, dziś wraca, mam nadzieję że po południu, bo wczoraj wieczorem to byłam tak zmęczona że szybciutko zasnęłam. Rano o 5 obudził mnie ból brzucha-okres dzień 2! Musiałam zjeść kawałek chleba i połknąć tabletki, jeszcze przez pół godziny nie mogłam zasnąć, ale w końcu się udało. Mam plan coś dzisiaj namalować, może jakieś kwiatki, lub martwą naturę. Sporty muszę sobie dziś niestety odpuścić, bez przesadyzmu. Za to diety mam zamiar się trzymać:-)))Dziś na obiad zrobię rosół drobiowo-wołowy. Mam własnej produkcji seler i por oraz pietruszkę. W moim mini ogródku warzywnym dojrzewają też powolutku pomidorki:-)
dzień 3
Jestem z siebie dumna bo wczoraj drinka nie wypiłam i po kolacji nic już nie jadłam, więc jak zasypiałam to burczenie w brzuchu było:-)Kawcia wypita i szykuję się do pracy. Muszę jeszcze razowe kanapki sobie zrobić, żeby nie głodować!
dzień 2
Dziś dzień pod znakiem deszczu, przemokłam kilka razy:-)trochę mnie też wywiało ale wróciłam do domku, ciepła kąpiel i jest ok.
Dieta jak najbardziej ok. Dużo ruchu....nie były to może ćwiczenia ale się cały dzień kręciłam! Zastanawiam się nad małym drinkiem ale nie wiem czy to dobry pomysł. Jutro rano o 7 wyjazd z domku więc muszę być fit!
Bardzo mi ostatnio pasują wszelkie jogurty do których dodaję musli i otręby.
A tak poza tym zero słodkości, wczoraj kostka gorzkiej czekolady ale to na uzupełnienie magnezu:-)
Ostatnimi czasy byłam jakaś taka niezadowolona, jakieś ciemne chmury wisiały mi nad głową, no i co.....wiadomo-okres, na wadze więcej, opuchnięta to i zła!Ale to jest niesprawiedliwe. Faceci nie mają takich huśtawek nastroju, a my co miesiąc. Przecież te dni przed to jakaś katastrofa!
Jutro M. jedzie do kolegi na noc więc mogłabym się wypuścić na jakąś imprezkę z moją bardzo rozrywkową koleżanką (co weekend imprezka w jakimś klubie) ale mam już inny pomysł na wieczór-wypożyczę sobie jakieś filmy które zawsze chciałam obejrzeć ale są zbyt babskie żeby je oglądać z M. No i tak myślę, że w końcu te rolki kupię!To chyba dobry plan:-)))
dzień 1
Więc od nowa, zaczynam od dnia 1, bo w końcu udało mi się zacząć jak należy, czyli ćwiczeniami i dietetycznym śniadaniem:-D jestem cała w skowronkach (przesadziłam z tymi skowronkami ale jest ok) zbieram się teraz do ogródka powalczyć z roślinkami:-D
Na śniadanko jogurt,musli i otręby!
zbieram się
Już jestem prawie gotowa....ale nie wiem na co jeszcze czekam,nawet nowe ciuszki do ćwiczeń są. Może te łyżworolki?Jakoś ostatnio dolina co wieczór. Rutyna we dwoje:-( hmmm rutyna to mało powiedziane, olewka ze strony M. Jestem rozżalona i wiem że muszę się sprężyć ale nie wiem czemu jeszcze się nie ogarnęłam, aż żal gadać. Może jutro będzie lepiej?
dzień świra:-)
Dziś niby wolny dzień...tzn. nie na wyjazdach związanych z pracą ale w mieście, na miejscu a mimo to pół dnia albo i lepiej-obowiązki, służbowe pół na pół z prywatnymi. Chciałam sobie zrobić wolny weekend i jechać do Torunia do mojej chrzestnej ale M. marudzi, bo jutro 3 latka jego chrześnica kończy i chce żebym z nim pojechała.....więc ciocia do nas przyjedzie i razem pewnie pojedziemy do znajomych.
Znają ciocię więc pewnie nie będzie z tym problemu. W związku z tym miałam bardzo aktywny dzień. Popołudnie spędziłam sprzątając i słuchając muzyki. Drinczek też się przytrafił....a nawet dwa:-)))zostały już dawno spalone (mycie okien) Ale, ale zbieram się do tego kolejnego etapu odchudzania i niedługo będę gotowa, jak nic. Znam siebie i muszę się zmotywować i podkręcić a przy moim trybie pracy, w której jestem wyciskana jak cytryna to nie jest takie łatwe....ale damy radę!!!!
Właśnie piekę muffinki z kakao i otrębami oraz gorzką czekoladą jako polewa+posypka z płatków migdałowych lub wiórków kokosowych....to mi wychodzi i przynajmniej kontroluję ilość cukru w ciasteczkach, no i do wypieku używam mąki żytniej pół na pół z pszenną. Kończę bo jeszcze muszę pazury zrobić góra i dół:-D