...właściwie od piątku chodze "nabuzowana"... oj zbliża się @ wielkimi krokami... waga stała na 56,5 a wczoraj rano pokazała 57,0 dziś 58,1... na razie dramatu nie ma pochłaniam litrami herbatę z pokrzywy... może pomoże... z drugiej strony tak mi trudno nie słuchać "szklanej"... cm... nie kłamią... jest mnie mniej... co widać;) a ze waga fiksuje... cóż... jednak tak to mnie wnerwia ze szok... za tydzień miało być 54... w czwartek @ powinna zagościć na dobre... więc może i kg polecą...
za tydzień Andrzejki... a mi wyłazi opryszczka :( wielkie dwa bromble na dolnej wardze :( Apteka dyżur ma dopiero od 17tej :( nakupie jakiś specyfików może pomoże...
przemarzłam ostatnio okrutnie a i z wypoczynkiem też jest marnie... to pewnie od tego:(
wczoraj byłam z Mężusiem na 40tce u Kolegi.... w sumie 4 pary... mnóstwo pyszności... zjadłam udko, kawałek szaszłyka... sałatkę z kuraka z ryżem, słonecznikiem i pewnie majonezem;) kawał sernika, paseczek tortu, i kawał snikersa... popiłam to małym drinkiem... Poza tym że dziś na wadze 1 kg do przodu efektów ubocznych brak :)
koleżanki były bardzo miłe, zauważyły ze schudłam, chwaliły że ładnie wyglądam, że kolor mi pasuje (od 3 miesięcy jestem ruda)...
haha właśnie sobie uświadomiłam, że ten skok wagi to wcale nie @ tylko wczorajsze obżarstwo... :)
no nic to dziś zamiast standardowego 30 min orbitreka zrobię 2 * po 30 min :)
jutro się zmierze, zważe i zacznę batalie pn. "być zadowoloną ze swojego wyglądu 28 listopada" :)