Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zaczynam pływać. Na razie bywam raz w tygodniu na basenie, ale jak czas pozwala to częściej. Podoba mi się! Mam nadzieję, że wraz z moją chęcią aktywnego trybu życia znikną napady głodu i włączy mi się zdrowe odżywianie! Dodatkowo odkrywam nowe pasje i zaczynam robić coś dla siebie, poświęcać czas sobie, a nie tylko innym! Podoba mi się :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11207
Komentarzy: 309
Założony: 2 stycznia 2013
Ostatni wpis: 14 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tymciazylcia

kobieta, 35 lat, Kędzierzyn-Koźle

164 cm, 72.10 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Schudnąć i utrzymać zdrowe nawyki i szczupłą sylwetkę!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Nigdy nie byłam wielką fanką zakupów (chyba, że książek ), ale teraz nie cierpię chodzenia po sklepach podwójnie, bo jak widzę się w lustrze i wśród tych wszystkich zgrabnych dziewczyn to mi zwyczajnie
WSTYD!

Nie mam też motywacji do strojenia się, bo ciągle chciałabym kupić coś w mniejszym rozmiarze w czym wyglądałabym naprawdę dobrze. Więc ciągle sobie chcę coś kupić "jak schudnę".
Problem tylko w tym, że coś nie chudnę
(co ma się teraz zmienić oczywiście).

Ale dzisiaj musiałam sobie już coś kupić i znalazłam fajną spódnicę do pracy, nawet rozmiar 40, więc jestem zadowolona. Ale działam i mam nadzieję, że wkrótce kupię coś w mniejszym rozmiarze, a w sklepach nie będę się czuła jak wieloryb .

Wczoraj miałam kryzys wieczorem, ale udało mi się nad tym zapanować i dzisiaj walczę znowu. Na razie dużo spaceruję, a jak urlop się skończy to muszę znaleźć czas na basen. I 5 zdrowych posiłków zagości u mnie na stałe.


Jakie porcje Wy jadacie? Bo ja chyba za duże ... Jak zaczynałyście? Od razu jadłyście mniejsze porcje czy stopniowo? Czy może nie miałyście tego problemu?

2 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Witajcie w Nowym Roku
po długiej przerwie.

Nie było mnie tu, znaczy nie udzielałam się za bardzo, bo musiałam sobie przemyśleć to i owo, ale wracam i zabieram się do działania, a właściwie już się zabrałam. W tym roku nie będzie marudzenia, będzie tylko utrata kilogramów.


14 listopada 2013 , Komentarze (5)

Ciekawe czy ktoś jeszcze o mnie pamięta?

Dni gonią jak szalone. W dodatku są bardzo krótkie, szybko robi się ciemno. Na dworze jest nieprzyjemnie. Nie lubię takich dni. Wychodzę z pracy po 16 i jest ciemno.
Powiem Wam, że już wolałabym śnieg, lekki przymrozek dla utrzymania śniegu niż taką pogodę. Często pada, jest niefajnie. A śnieg kojarzy się ze świętami Byle by tylko ciapy nie było oczywiście.


Jeżeli chodzi o dietę to twardo się odchudzamy. W pracy sobie radzę, ale w domu już nie. Mam jakieś niespotykane dotąd napady głodu muszę sobie z tym poradzić. A wolne dni to w ogóle jakiś koszmar. Za to co najmniej raz w tygodniu jestem na basenie i wydaje mi się, że nawet sobie radzę. Niekomfortowo się czuję w stroju kąpielowym, ale ta satysfakcja po pływaniu jest tego warta

Powiem Wam też, że dzisiaj doszłam do wniosku, że w tym kraju naprawdę nie warto być uczciwym. Ja naprawdę raczej jestem taką naiwną dziewczynką z zasadami. Ale dzisiaj przelała się czara goryczy we mnie. Staram się też nie traktować osób pracujących w urzędach obcesowo. Ale przechodzi ludzkie pojęcie to co obserwuję od dawna. Te wszystkie sprawy jak to urzędnicy skarbowi doprowadzają rzetelne i uczciwe firmy do bankructwa nie są wyssane z palca. Jak ja dzwonie do urzędu to panie albo nie wiedzą albo są "od innej rubryczki, od innego przepisu ...", my oczywiście nie mamy prawa nie wiedzieć, a zasięgnąć porady nie ma za bardzo u kogoś. Ale powiedzcie mi dlaczego oni nie odpowiadają własnym majątkiem za swoja pracę?! Może wtedy nie byliby tacy bezwzględni i czasami ze dwa razy by się nad czymś zastanowili?! Rozliczamy taką jedną fajną uczciwą firmę. Świetni ludzie. Bardzo konkretni, rzetelni. Oby takich jak najwięcej. Firma duża. I od początku roku czołgają nas urzędniczki z korektami. Za każdym razem jak przychodzi termin wypłaty VATu to wymyślają nowy powód do korekty. Piszą pismo, w którym jest napisane, że ma być tak, tak i tak. Robimy tak, a oni co innego potem wymyślają. Ostatniego dnia oczywiście. I dlaczego nie mogą od razu sprawdzić?! Nie myślcie sobie, że robimy jakieś rażące błędy, właśnie nie. Nie chcę się tutaj zagłębiać w temat, ale jest to na zasadzie, że każą wpisać "xyz", my tak wpisujemy, a potem dzwonią, że jeszcze trzeba dopisać "w" albo, że nie ma być "x". I nieważne, że wcześniej mówili inaczej albo że za każdym razem mają inny pomysł. Nieważne, że pani zajmująca się osobami na literę A chce by coś było zrobione inaczej niż jej koleżanka z pokoju obok, która zajmuje się osobami na literę B! My mamy wszystko wiedzieć! A one nadużywają władzy. A są ponad nami. Bezkarne. A nasze biuro wychodzi na kompletnie niekompetentne, a ja nie potrafię oddzielać pracy od życia prywatnego i wszystko biorę do siebie, nawet jeżeli sama błędu rażącego nie popełniłam.

Chciałabym zmienić zawód, ale nie mam odwagi zaczynać od nowa ...

Z pozytywnych wieści to jutro idę z koleżanka na babskie spotkanie, bo mój K. jedzie się z kolegą zobaczyć. I mimo problemów zawodowych jakoś tak pozytywnie jest.

Wasza maruda

24 września 2013 , Komentarze (7)

Oficjalnie mamy już jesień, szkoda, że lato odeszło, ale o dziwo mam kopa do działania!

Dzisiaj wstaliśmy z moim K. o 6 i pół godziny z rana biegaliśmy (chyba muszę pomyśleć o jakimś fajnym stroju do biegania), potem prysznic i do pracy.

I tak zbliżam się ku końcowi dniówki czuję się - mimo paskudnej pogody - wyspana, pełna sił i energii, rozruszana od rana. Nie przejadam się.

Zjadłam o 7 musli z mlekiem (4 łyżki musli, szklanka mleka 15,%), potem po 10 zjadłam bułkę z dynią, białym serkiem, szczypiorkiem i pomidorem. Ok 14 zjadłam banana, gruszkę i 4 kromki razowego pieczywa chrupkiego. Przed 17 zjem na obiad pieczonego pstrąga z cukinią i pewnie jakieś warzywa. A na kolację to nie wiem. Może ok 20 jogurt? Owoc? Marchewkę?

Myślicie, że przy takim trybie życia (mam nadzieję coraz aktywniejszym) to jest dobrze?


3 września 2013 , Komentarze (17)

I mamy już wrzesień, właściwie już jesień, ale nastroje iście wiosenne
Na razie twardo się trzymam swoich postanowień. Staram się poświęcać SOBIE więcej czasu - biegam, zamierzam pójść na basen. Staram się dbać o siebie. Zważam na to co jem. Zaczynam żyć bardziej aktywnie!!!
Nie jem słodyczy!!!
Zapisałam się na hiszpański
Po przeprowadzce pójdę na jakieś tańce, aerobik czy jogę. Zobaczę. Na razie trzeba zakończyć remont i się wyprowadzić.
W pracy się nie poddaję, choć odliczam już, aż w końcu pójdę na swoje. Wiem, że do tego długa droga, ale dam radę.
Więc ogólnie pozytywnie.
Moja dobra koleżanka rozstała się z narzeczonym - i choć nie wnikam w czyjeś życie (każdy sam wie co dla niego najlepsze) i nie cieszę się z tego rozstania (choć ona w sumie tak) to cieszę się, że odzyskałam koleżankę, bo przy nim była zupełnie inna osobą a teraz wszystko wraca do normy. Może i czuję się trochę oszukana? Że wtedy miała mało czasu, a teraz odnawia relację, ale i tak się cieszę, bo zawsze się lubiłyśmy. A nie chciałam się jej narzucać nigdy.


27 sierpnia 2013 , Komentarze (12)

Napisałam ładny wpis i sobie go skasowałam!!! Jak ja tego nie cierpię!!!

Siedzę w pracy i mam luzy, korzystam z nich w pełni, bo już ostatni tydzień taki. Potem odchodzi od nas dziewczyna i będzie jazda na całego, bo z koleżanką (tą na pół etatu) zostaniemy zawalone pracą tamtej, oczywiście bez grosza podwyżki!

Ale dzięki temu zrozumiałam jak bardzo stoję ze swoim życiem w miejscu. Z energicznej dziewczyny zrobiłam się ociężała w każdym aspekcie życia.
I najwyższy czas to zmienić.
Jak skończymy remont to pójdę na kurs. Żeby się dokształcić. A potem może własna firma? Bo wątpię w znalezienie fajnej pracy w moim mieście, a niestety dojazd 4-5 godzin do pracy mnie nie satysfakcjonuje, może wybredna jestem? Więc walczę o swoje.

Zaciskam zęby i na maksa staram się osiągnąć cel:

schudnąć - zadbać o siebie - wyglądać ładnie - na stałe wdrożyć w życie dobre nawyki żywieniowe i sport - rozwój zawodowy - i własna firma


Ale za to wracają mi chęci do życia, do działania, do wszystkiego.

Dzięki jednej Vitalijce mam już plan biegania, a teraz szykuję plan dietowania. Czas się zebrać do kupy!

Jestem duża i okrągła, coś
w stylu Kubusia Puchatka. Czas z tym skończyć.


I jak dobrze pójdzie to na moje urodzinki (grudzień), a już na pewno na Boże Narodzenie przeprowadzimy się do naszego remontowanego wychuchanego mieszkanka

6 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Nawet nie wiem kiedy, a już prawie dwa tygodnie minęły od mojego ostatniego wpisu. Już sierpień. Dopiero człowiek czekał na wiosnę, na wakacje, a tu już prawie jesień. Czas leci tak szybko, a ja dochodzę do wniosku, że oprócz gadania nie robię nic. Po raz n-ty tłumaczę się sama przed sobą, że nie schudłam, bo mieszkam z rodzicami i gotowanie osobno jest bez sensu, bo to koszty, a oszczędzamy na remont cały czas, ale u mnie w domu nie ma zdrowego jedzenia ... a ja (jak nigdy dotąd) mam jakieś chore fazy, że jem aż za mało, co się kończy rzucaniem na cokolwiek co można skonsumować albo jem ile wlezie, bo zacznę "od jutra".
A patrzenie w lustro frustruje mnie totalnie, bo jestem grubsza niż kiedykolwiek. Jak kilka lat temu schudłam dwadzieścia kilogramów to schodziłam z wagi 72 kg. Na dzień dzisiejszy moja waga skoczyła do 75 kg. Mam brzuch. Mam tłuste nogi. Jestem obrzydliwa i czuję się źle.
Spróbuje po raz kolejny. Od września będę chodzić z koleżanką na aerobic lub coś. I na basen z moim K. Postaram się jeść w granicach rozsądku, by po przeprowadzce jeść całkowicie zdrowo i prawidłowo.

A teraz koniec marudzenia. Wracam do pracy bo jeszcze pół godziny przede mną.

25 lipca 2013 , Komentarze (8)

Muszę się z Wami podzielić moją złością i bezsilnością.
(Do tego stopnia, że robię to z pracy)
Dzwonię dzisiaj do Urzędu Skarbowego zasięgnąć porady dotyczącej VATu. Chciałam dobrze przygotować klientowi deklaracje VAT, miałyśmy z dziewczynami zagwozdkę, zatem dzwonię. Jak już w końcu się dodzwoniłam, bo albo pani na urlopie, albo wyszła, albo zajęta, albo jest OD INNEJ RUBRYCZKI ... ale jak już się dodzwoniłam, opisałam sytuację to szanowna urzędniczka państwowa powiedziała mi, że
ona nie wie
mogłaby poszukać w przepisach, ale tego nie zrobi, bo dzisiaj 25 (termin VATu dla niewtajemniczonych) i jej się nie chce, a w ogóle to za dużo ludzi się plącze obok
przepisy się zmieniają
mam sobie poszukać w Internecie

!!!
Myślałam, że wybuchnę. Gdybym w Internecie znalazła to bym nie dzwoniła! Dlaczego one nigdy nic nie wiedzą. I dosłownie nie nadużywam tu słów nigdy i nic. W naszym urzędzie pracują panie, które nigdy nie potrafią odpowiedzieć na żadne pytanie. Za to wiecznie pozwalają sobie na kąśliwe uwagi w stosunku do księgowych.
Ale takiej odpowiedzi to ja się przyznam szczerze, nie spodziewałam!

Ps. Przepraszam jeśli kogoś uraziłam. Wierzę, że nie wszyscy urzędnicy państwowi tacy są (łudzę się mimo wszystko), ale osobiście częściej trafiam na dobrego lekarza niż urzędnika.

22 lipca 2013 , Komentarze (5)

Ostatnio mam poczucie bezsensowności mojego życia. Jak jestem w pracy to marzę
o powrocie do domu, ale jak już mam wolne to czas ucieka mi między palcami i ani nie robię nic pożytecznego ani nawet nie odpoczywam.
Co zabieram się za odchudzanie to się kończy jakimś kg do przodu zamiast utratą wagi. Na krótko starcza mi motywacji.
Marzę, by się już wyprowadzić z domu i żyć na swoim, po swojemu. Ale to jeszcze trochę, bo remont musi jeszcze potrwać.
I tak wegetuję ostatnimi czasy. Jak wyjść z tego letargu?


7 lipca 2013 , Komentarze (3)

Koniec urlopu.

Pierwszy tydzień był wyjazdowy. Wyjechaliśmy w nocy z czwartku na piątek i jechaliśmy aż do 16 w piątek. Z trzema przesiadkami. Upał był nieziemski. To był chyba najgorętszy dzień w tym roku. A kiedy się rozpakowaliśmy, wykąpaliśmy i wyszliśmy to zaczęło padać! Ale wieczorkiem się rozpogodziło to sobie pozwiedzaliśmy co nieco. W sobotę było cieplutko to się wykąpaliśmy w jeziorku, pospacerowaliśmy też sporo. Także dzień był aktywny. Dużo chodzenia, tak jak lubię w niedzielę już padało, więc wylądowaliśmy w kinie. Ja się trochę pochorowałam, ale dzień był miły. Od poniedziałku byliśmy już nad morzem. Całe 5 dni z czego pierwszy dzień trochę przespaliśmy, a pogoda była ładna. Następne dwa dni lało potwornie, aż nam parasole poniszczyło, więc w sumie znów wylądowaliśmy w kinie i poszaleliśmy w aquaparku. Czwartego dnia, żeby nie było, zanurzyłam stopy w Bałtyku. Piątego dnia przed wyjazdem się rozpogodziło i wlazłam do wody. Mój K. się nie odważył Było ciężko, ale to tak głupio się nie wykąpać w morzu na wczasach, prawda?? Nie było może upału, ale ciepło było. No a Bałtyk zimny jak Bałtyk, ale nie szkodzi! I wracając do domu zahaczyliśmy o stolicę. Wstyd może się przyznać, ale pierwszy raz byłam w Warszawie. Byłam negatywnie nastawiona, ale było fajnie. Oczywiście było też gorąco. Jakżeby inaczej, nad wodą ciepło co najwyżej, ale do zwiedzania upał! Tylko Rynek mi się nie podobał, ale może dziwna jestem i się nie znam ogólnie wyjazd udany, choć pogoda mogła być trochę lepsza. I choć mamy daleko nad morze to planujemy na jakiś weekend pojechać, tak bez noclegu, noc w pociągu, dzień nad morzem i znowu noc w pociągu. Takie tam szaleństwo

Drugi tydzień urlopu spędziliśmy w domku. Pomalowaliśmy trochę ścian w naszym mieszkanku. I powiem Wam, że fizycznie to ja może i wypoczęłam, ale psychicznie nie. W piątek (3 dni przed końcem urlopu!) wpadłam w histerię, że muszę wracać do biura. To jest jakiś koszmar. Ja się chyba do pracy nie nadaję. Ciągle szukam czegoś innego, ale nie ma. A jak mam dojeżdżać i ma mnie w domu nie być 12 godzin, mnóstwo pieniędzy wydać na dojazdy to też mi się nie uśmiecha, a i pracodawcy niechętnie jak widzę patrzą na osoby bez samochodu ... Ale z tego biura to ja do psychiatryka chyba trafię. Ale nie smęcę już Wam.

Dietowo czuję się DUŻA. Za duża. Znowu przytyłam. Nie potrafię się wziąć za siebie. Tak na poważnie. Weźcie skopcie mi tyłek!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.