Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem troche waryjotem, ale staram się zmądrzeć choć jak na razie mi to nie bardzo wychodzi :D

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 35726
Komentarzy: 407
Założony: 5 lutego 2013
Ostatni wpis: 7 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
chucky1990

kobieta, 34 lat, Tarnów

165 cm, 55.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

7 stycznia 2014 , Komentarze (43)

Witajcie Moje kochane Mordeczki !

Dzis krotko i na temat - niedawno zostałam babcią :D:D :P

Dobra, to tyle chcialam sie podzielić mym szczęsciem - hahaha. Zostawiam na koniec troche slodkości, oto moje wnuki :

WOJTEK

 CALINECZKA

...

pa :*

18 grudnia 2013 , Komentarze (43)

 

Zbliża się Boże Narodzenie czyli prawdziwy okres próby dla osób stosujących dietę odchudzającą. Wiele z nas zadaje sobie zasadnicze pytanie : ,,jeść albo nie jeść"? Widać to szczególnie na tutejszym forum.

Niektórzy na ten czas odpuszczają, inni wręcz przeciwnie :  będą trzymać się wytycznych ze zdwojoną siłą. Co prawda przez ten 3-dniowy okres świąt, nikt od razu 10 kg nie przytyje, jednak istnieje ryzyko nabawienia się przykrych dolegliwości trawiennych wskutek przejedzenia, czy popadnięcia w jedzeniowy ciąg - co niestety grozi rozciągnięciem żołądka który staje się niczym studnia bez dna i wysyła do nas sygnały: jeszcze, jeszcze! A co za tym idzie? Odchudzanie odchodzi w kąt, nawet w kilka dni po celebracji świątecznego czasu. Oto kilka propozycji, by przejść ten okres zwycięsko.

 

Nr 1 - nie jedz bezmyślnie / nie spiesz sie.

Większość osób ma tendencję do pakowania do ust wszystkiego co tylko stoi pod ręką -  wszak święta! Co ciekawe niektórzy nawet nie czują apetytu na dany specjał, a po prostu robią to dla odczucia tej ,,smakowej przyjemności " mimo, iż brzuch jest już od dawna pełen. W rezultacie następuje wyrzut insuliny przez trzustkę i gwałtowny wzrost cukru, a potem jeszcze szybszy jego spadek (szczególnie w przypadku słodkich ciast) a co za tym idzie, wciąż mamy ochotę na "jeszcze" i tak koło się zamyka.  Jest na to rada. Trzeba wsłuchać się w swój organizm i zastanowić się nim sięgniemy po kolejny kawałek ciasta: ,,czy naprawdę potrzeba jeść aż tyle"? Poza tym, chyba w każdej gazecie czy portalu o dietach, można znaleźć złotą radę : ,,żuj powoli". Kiedy jemy wolniej małymi porcjami, do ośrodka sytości sygnał ,,jestem najedzony/a" dochodzi później, a co za tym idzie zadowalamy się mniejszą objętością pożywienia .

Nr 2 - nie pij kalorii.

Soki owocowe (a raczej soko-podobne mikstury) głównie na bazie cukru i polepszaczy to prawdziwa bomba kaloryczna. Często sięgamy po nie bez większego zastanowienia, jako dodatek do świątecznych potraw, nie zastanawiając się ile w nich ukrytych kalorii. Warto zamiast nich sięgnać po lampkę wina do obiadu - przy okazji zdrowszy zamiennik dla tradycyjnej polskiej czystej czy whisky. Z kolei kiedy  najdzie głębsze pragnienie, świetną alternatywą dla wcześniej wspomnianych ,,soków" jest np. woda mineralna z plasterkiem pomarańczy, cytryny i łyżeczką miodu, czy niedoceniana herbatka owocowa.

Nr 3 - wybieraj żywność z korzyścią dla sebie.

Zamiast opychać się kolejną porcją tortu - zjedz banana, nektarynkę, grapefruita czy pomarańcza. Owoce też mają sporo kalorii ale w przeciwieństwie do niezdrowych deserów, są bogate w wartości odżywcze. Zrezygnuj z tłustego sosu do pieczeni - zjedz ją z surówką. Ograniczaj bogate w tłuszcze nasycone podroby czy wyroby wędliniarskie, na rzecz np. ryb które w większości  są bogate w zdrowe kwasy tłuszczowe. Uważaj na potrawy z majonezem.

Nr 4 - nie ,,wydziwiaj" - zachowaj umiar.

Święta to święta. Moim skromnym zdaniem, gwałtowne cięcie wszystkiego co ,,niezdrowe i tuczy" nie jest dobrą opcją. Czekamy na te potrawy cały rok, czemu by nie skosztować? Trzeba pamiętać jednak, aby były to rozsądne porcje. Takie po których unikniemy tzw. ,,ciąży spożywczej" i będziemy czuć się lekko i błogo na ciele i duszy, bez zbędnych wyrzutów. Każdy ma swoje sumienie, które dyktuje mu ile może zjeść aby nie ,,przedobrzyć".

Nr 5 - asertywność to podstawa.

Kiedy naprawde nie masz ochoty, nie daj sobie wciskać na siłę jedzenia. Są w życiu sytuacje, kiedy trzeba jasno i otwarcie powiedzieć ,,nie". Żołądek nie jest śmietnikiem, do którego można wrzucać co popadnie. Kiedy babcia , mama czy ciocia truje Ci głowę abyś wzięła dokładkę, odmów grzecznie ale stanowczo - na pewno się nie obrazi, a Ty unikniesz przejedzenia. Nie trzeba pluć sobie w twarz po świętach: wystarczy tylko - jeść nie żreć! :)

 

Wszak musimy jeszcze wyglądać na Sylwestra!

No to - wesołych :)

 

17 grudnia 2013 , Komentarze (58)

Sorry, dzisiejszy wpis będzie troszkę mijał się z tematyką diet i zdrowego stylu życia, ale aż mną trzęsie. Musze się gdzieś wyżyć.

Ostatnio byłam świadkiem bardzo przykrego zdarzenia. Będąc w centrum handlowym w poszukiwaniu jakieś ciekawej inspiracji na Sylwestra, zachciało mi się Internetu.

Nie wiele myśląc, czmychnęłam czym prędzej na wyższą kondygnację, gdzie mieści się mini kafejka internetowa. Stanowisko obok mnie, zajmowali facet z kobieta. Nietrudno było się domyślić, ze są parą. Chociaż dość nietypową.

Kobieta na pierwszy rzut oka, zadbana, umalowana, ubrana w elegancki biały płaszczyk i buty koloru ecru. Facet totalne przeciwieństwo: miał na sobie rozciągnięty sweter, straszył zmierzwioną czupryną i 4-dniowym zarostem.

I nie byłoby w tym jeszcze nic dziwnego czy nadzwyczajnego. Nie byłoby, gdybym nie stała się świadkiem ich rozmowy, po której moje oczy niemal nie wyskoczyły z orbity.

Facet rozsiadł się jak król przed komputerem i zawzięcie szperał w poszukiwaniu jakiegoś adresu. Ona obładowana zakupami od stóp do głów, nerwowo kręciła się obok ,,samca alfa" nie mogąc ustać w miejscu. Prawie płakała, a jej głos brzmiał cichutko i żałośnie.

W pewnym momencie, samiec alfa przemówił:
-
No i co tak k.... stoisz? Weź głupia babo te siaty i zanieś do samochodu.

-
Już idę misu nie denerwuj się. Chciałam tylko zobaczyć jeszcze do dziecięcego, może kupie coś dla Milenki.

- No to zanieś wpierw te siaty, a potem sobie pójdziesz. I tak stoisz tutaj jak słup bez celu, wiec co ci szkodzi.Ja muszę coś pilnie sprawdzić.

- Dobrze już idę. Ale będziesz tu misiu? Bo wiesz, ja tak szybko skocze sobie, nie odchodź stąd - szybko zaniosę i w tym dziecięcym też postaram sie raz, dwa wybrać coś i zaraz wrócić.

- A idź k... babo, czy ja cie trzymam?!

Czasem bywają w moim życiu takie momenty, iż pytam siebie: ,,Czy to sie dzieje naprawde"? Dlaczego kobiety, dają sobą tak manipulować i poniżać się do rangi (przepraszam za określenie) szmaty do podłogi? Czy ,,miłość" jest wytłumaczeniem dla takich ,,poświęceń"?
Nie ogarniam tego świata....


10 października 2013 , Komentarze (29)

Haha - siedze i nie wierze :)

Dnia pewnego a było to dokładnie 2 lata temu, 7-mego maja prowadziłam sobie dietę opartą na wyrzeczeniu się wszelakich cukrów i bieganiu codziennie po godzinie. Znalazlam na kompie swoje żale - czyli prywatne wypociny i zapiski, prowadzone w celu.... ulżenia sobie... hahahaha - Oesu :)

CO MIĘ WKURZA, MAM DOŚĆ, CHCE CZEKOLADE, CIASTKO, BATONA, JAK MI CIĘŻKO! :(

Nr 1 - Mamunia

Średnio co 2 dni jest na zakupach i zawsze coś z nich dobrego przywiezie. Często też serwuje moje ulubione dania jak choćby naleśniki i frytki z rybą których zapach po prostu mnie paraliżuje, a widok dobrego żarełka w kuchni wprawia mnie we wściekłość bo wiem ,,że nie mogę?..

Nr 2 - Moi bracia patyczaki

Żreją za 10- ciu a chudzi jak szczypice. Nie żebym im żałowała, ale mogli by sobie darować wpierdzielanie przy mnie lodów czy batoników! Jeden też stale narzeka, że ma niedowagę mimo iż paja mu się nie zamyka, a drugiemu non stop lecą gacie z dupska bo każde które kupi są ,,za duże".

Nr 3 - kot

Wiecznie nienażarty. Ile mu dasz - tyle wpieprzy. Co chwila pląta się wkoło lodówki i patrzy błagalnie żeby ją otworzyć. Otwieram a tam góra żarcia. Jak widzę taką mase jedzenia - zaczynam wątpić.

Nr 4 - Pseudo fani piłki nożnej.

Nie ma nic bardziej irytującego jak kolesie grający na boisku i zajmujący je kiedy właśnie mam ochotę pobiegać.  Myślałby kto, że tak kochają futbol, a wkoło kosza walają się puszki po browarach które po kilkunastu minutach gry zostały wypite. Ja jedyna nie mam szans ab udostępnili mi boisko kiedy oni tam bytują . odchodzę zatem ze spuszczoną głową i klnę pod nosem, albo czekam kilkadziesiąt minut zanim zacne państwo się wyniesie.

Nr 5 - Czekulajda : moja miłość

Nie ukrywam że kocham Czeko i wszystko co czeko podobne : nu telle, batony, czekolady w formie napoju i w formie stałej, Budnie, puddingi i tepe. Zawsze się nimi pocieszam kiedy mam doła , a kiedy dołek złapie na diecie - ni ma się czym pocieszyć..

No cóż, każdy miewa gorszy dzień :)

29 września 2013 , Komentarze (27)

Hejka Ciupulaski, dzień dobry !

Dawno mnie tutaj nie było, ale niniejszym, melduje się iż żyję,
poruszam się
i jestem


Z emigracji powróciłam już jakiś czas temu - co tu gadać: było zajebiście! :) Ale wciąż nie mogę się ,,zebrać" i wrócić do normalności, (czytaj: prawdziwego życia).

Jednak w końcu musiałam jakoś ,,pozbierać się do kupy" bo życie wzywa do boju :P

Wczoraj miałam ostatni hardkorowy egzamin z toksykologii. Wycisnął ze mnie wszystkie soki: tona materiału, abstrakcyjne nazwy i brak chęci do nauki. Na dodatek byłabym zaspała, ale moja kocica mnie obudziła, uderzając łapkami w okno - kupiłam jej za to zabawkową, nakręcana myszkę, ale nie chce się bawić

Dojechałam do  Krakowa ok. 40 minut przed czasem. Zachodzę na przystanek, a tu okazje się iż...

PRZYSTANKU NI MA!

rozkład jazdy pozmieniany, tramwaje nie jeżdżą! Jest tylko autobus, ale to dopiero za pół godziny i nie zdąże tam dojść, bo zatrzymuje się dużo wcześniej...

- nosz szlag by to polatał-


Sobie myślę: tylko spokój cie może uratować. Odczekałam do 8.00 aż otworzą Galerię i pojechałam z podziemnego o 8.12. Egzamin rozpoczynał się o 8.30 A miałam wziąć torbę i wybrać się przy okazji do ciotki (chyba jakaś opatrzność mnie przed tym uchroniła, bo zdecydowałam jednak, iż nie będę jej dźwigać).  Po wyjściu z tramwaju rzuciłam się w pogoń niczym struś pędziwiatr:

Na dodatek miałam buty na wyższym obcasie i ledwo mogłam iść, co dopiero biec.. Dziś nie czuje nóg : bolą mnie nie tylko stopy i łydki, ale i uda... ;/

Weszłam (przepraszam ja wpłynęłam) do tej sali dokładnie 2 minuty przed rozpoczęciem. Ale to nie koniec nieszczęść. Pani S. stanęła sobie obok mnie i cały egzamin ,,patrzyła mi na ręce" - potwornie stresujące... Akurat mnie sobie musiała upatrzeć :/

Pytania siadły. Było ich 35 z czego rozwiązałam 27 co pozwoliło mi zdać to cholerstwo mimo wszystkich przeciwności i jestem już oficjalnie na ostatnim VII semestrze :-)

Ten egzamin spędzał mi sen z powiek. 8 osób z grupy uwaliła! Ale teraz jestem już wolna i mogę zacząć realizować mój szatański plan:

POSTANOWIŁAM, że  wezmę udział w XIII edycji krakowskiego maratonu w 2014 roku!

jutro wyjeżdżam jeszcze do Katowic na "mini wakacje". Nowy rok akademicki, rozpoczyna się dopiero od 12 października, więc zostało troche luzu na ,,reset" :D Ale przygotowywać się zacznę już tam , tym bardziej że nic mnie nie ogranicza :-)

DO BOJU! :)

TRZYMAJTA KCIUKI :)






10 lipca 2013 , Komentarze (35)

HEJ MYCHY !

Vielen danken za pozytywne słowa - nastrajacie jak nikt :)


Jestem  na Zachodzie.  W tymże czasie robię sobię przerwę od Vitki, więc nie będę się tu tak często udzielać, ani komentować.Ten portal uzależnia, Wy uzależniacie! Kurde non stop mogę tu siedzieć zaczyna mi się to wymykać spod kontroli, więc trochę pauzy nie zaszkodzi. Uprzejmie proszę:
- nie kasować mnie ze znajomych,
- nie zapominać o mnie hehe, 
- trzymać się diety (jak przyjadę to sprawdzę)
W PRZECIWNYM RAZIE JAK NIE ZASTOSUJETA SIĘ DO TYCH PUNKTÓW - ZNAJDE I ZNISZCZĘ :) 
 
 
 
 

TRZYMAJCIE SIĘ DZIELNIE KREJZOLE! :) PIJCIE DUŻO CZYSTEJ (oczywiście wody), ćwiczcie ostro i zajadajcie sie warzywami i owocami których teraz pod dostatkiem i miejcie wyje***e jak Wam kto coś pociśnie :)  
Ja tymczasem zbieram się do kupy i walczę o moje marzenia! Buziaczki i do miłego :*


UDANYCH WAKACJI, BANANA NA GĘBIE I UTRATY TYLU KILOGRAMÓW ILE SOBIE WYMARZYCIE :-))) LOFCIAM WASS <33333 BUZI :)

Chucky


24 maja 2013 , Komentarze (99)


Cześć i czołem ! 

Jeej ale jaja ! zalałam kiedyś przez przypadek lapka kawą i klawisz z cyfrą 1 na jakiś czas się przyblokował. A dziś nastąpił cud - naprawił się sam! Haha, nie musze już korzystać z klawiatury programowej, no mega zaciesz

Specjalnie dla Was 11111111111111111111111111111111111111 (jedyneczka, jedyneczka, jedyneczka) - w dzienniku szkolnym tak ładnie nie wyglądały ;-)


Zauważyłam ostatnio  (u moich vitaliowych znajomych i nie tylko) , że coraz częściej dopadają Was depresyjne stany i porzucacie dietę, szukając pocieszenia w jedzeniu. Potem znowu zaczynacie ,,od zera" i tak  ,,w koło Macieju". Hej, hej, hej ! co to ma być, ile można?  Chcecie żeby smuty i smuteczki oddalały was od celu?

,,Kto się smuci ten jest smutas, kto się kłóci ten jest kut" - człowiek kłótliwy : mawia mój tata. Dobra, dobra ja nie o tym, taka mała dygresja - ot mi się przypomniało :D Na początek: mam dla was kilka pytań, na pewno każda z Was znajdzie coś dla siebie, odpowiedzcie sobie w myślach (tylko szczerze):

- kto będzie świecił dupą i cyckami na plaży w sexownym bikini bez poczucia wstydu, ,,że się coś wylewa"??

- kto pokaże wrednej koleżance z uśmiechem zwycięzcy : ,,Patrz zołzo i kto tu jest teraz guru"??

- kto olśni wszystkich na własnym ślubie super figurą?

- kto wzbudzi zachwyt i pożądanie w oczach : męża, narzeczonego, chłopaka, kolesia z którym umówiło się na pierwszą randkę? / ew. kto ,,dokopie" byłemu : ,,patrz gachu co straciłeś"??

- kto będzie buszował po sklepach w poszukiwaniu modowych inspiracji i czerpał z tego przyjemność, bo wszystko świetnie leży i świetnie się układa?

- kto obudzi się rano, spojrzy w lustro i powie : ,,Jaka jestem zajebista"??


POWIEM WAM KTO - WY !

Tak Wy to zrobicie . I macie to w zasięgu ręki. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od nastawienia, a osiągnięcie tego jest jedynie kwestią czasu. 

Podzielę się z wami moimi metodami, jak udaje mi się podtrzymać motywacje, w chwilach gdy jest mi naprawdę ciężko (i nie mam tu na myśli tylko odchudzania, a każdą inną sprawę). Każda z nas: i ja i Ty mamy takie dni, kiedy wszystko ,,wypada z rąk". Znasz to prawda? 

Na początku diety jesteście pełne determinacji, szczęśliwe i przepełnione energią. Potem popadacie w rutynę, niecierpliwicie się, mamcie gorsze dni albo dopadają was uroki PMS-u. Takie dni się niestety zdarzają i będą się zdarzać.  Sęk w tym aby przetrwać,,burzę" i wyjść z niej zwycięsko, nie szukając pociechy w jedzeniu. A wierzcie mi - to jest możliwe.

 

KROK 1 : Mniej myśl - więcej rób: ,,Sukces jest sumą małych wysiłków, powtarzanych dzień po dniu".

Jak mawiają: ,,dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło" no i z tym się zgadzam. Pierwsza zasada brzmi : nie odkładaj nic na potem. Potem to nogi śmierdzą. Mam na myśli oczywiście trening fizyczny. Przestań mówić : za godzinę, za 10 minut,wieczorem (no chyba, że akurat pracujesz i nie masz czasu to okay, bądź to Twój czas i regularnie wtedy wykonujesz trening). Ale w innych przypadkach po prostu zrób to co masz zrobić, bez gadania, bez zbędnych wymówek. Takie proste ale zarazem takie trudne co nie? Warto odciągnąć się od kompa, od TV czy czegokolwiek innego, popedalić na stacjonarnym, iść na spacer z kijami czy rower, włączyć jakieś filmiki instruktażowe i popocić się troszkę. To jest bardzo, bardzo ważne gdyż każdy taki efektywnie wykorzystany dzionek to krok milowy przybliżający Cię do celu, dlatego tak istotna jest systematyczność i konsekwencja. Tak naprawdę jeden taki dzień niewiele zmieni, ale jeśli uzbiera się ich więcej wtedy jesteśmy skazani na sukces. A czas naprawdę szybko mija. Dopiero co było Boże Narodzenie, Wielkanoc a już lato za pasem ! Jeżeli nie zdążysz schudnąć do wakacji, to (przy odrobinie chęci i ciężkiej pracy) na Sylwestra olśnisz wszystkich, żeby znowu na początek roku nie brać pod uwagę schudnięcia, jako jednego z postanowień. Aa i jeszcze coś:  kiedy masz naprawdę podły nastrój, przestań chodzić od lusterka do lusterka i doszukiwać sie na siłę wad. Po co tracić energię na takie smęty? Uspkój sie i postaraj się skupić na tym co możesz zrobić, by poczuć sie lepiej (wyłączając oczywiście wizytę w cukierni). Ciemne chmury kiedyś się rozgromią!


KROK 2 : Nie pozwól by owładnęła Tobą bezczynność.

Kiedy nie mamy czegoś konkretnego do zrobienia, zaczynamy podjadać. Wiem po sobie ;) Ot tak - z nudów, bądź odruchowo. Tu wpadnie parę chipsów, za jakiś czas jakaś dróżdżówka, nadprogramowy jogurcik czy szklanka soku. I z takich niewinnych przekąsek uzbiera się duża ilość niechcianych kalorii. Trzeba sobie tak zorganizować dzień by nie myśleć o jedzeniu. Ja np. pisze artykuły do plotkarskiego portalu o celebrytach tłumacząc teksty z angielskich tabloidów(to akurat moja praca ) ale absorbuje mnie to zajęcie i mi pomaga), ucze się niemieckiego, albo robię przemeblowanie w pokoju. Ty możesz wymyślić sobie cokolwiek innego: szydełkowanie, czytanie książki, mycie okien, karmienie ptaszków, prace w ogrodzie. Pełna dowolność. Idea jest jedna - aby czas jaki został do osiągnięcia upragnionej sylwetki upłynął jak najszybciej. I aby nie było okoliczności na myślenie o jedzeniu. Bo licho nie śpi ;)


KROK 3 - odseparuj się na jakiś czas od tego szklanego matoła.

Celowo tak nazwałam wagę, bo nie raz już mnie podkurzyła. Czasem ta małpa płata nam figle od czego popadamy w huśtawki nastrojów. Co zauważyłam? Odkąd ważę się rzadziej, jestem spokojniejsza. A to okres - woda się zatrzyma, a to mało wypijemy a na drugi dzień 2 kg na plusie bo organizm  zmagazynuje płyny, żeby nie dopuścić do odwodnienia, a to zmiana temperatury i znowu świrowanie. Gasz! Czy od pary cyferek zależne jest Twoje szczęście? Dajże tej wadze odpocząć! Ja sobie to tłumacze następująco : ,,masa ciała musi do siebie dojść" i potrzebuje czasu na ustabilizowanie się, (dlatego ważę się co 10 dni). Kocham to uczucie ekscytacji i lekkie poddenerwowanie: ,,Ciekawe ile spadło? :d Aby uniknąć pokusy częstego ważenia się, wstań rano i jak najszybciej wypij szklankę wody a potem zjedź śniadanie. Wtedy wynik nie będzie miarodajny i masz z głowy stawanie na szklaną! ;)


Krok 4 - Jesteś wkurzona? Wykorzystaj to!

Kiedy masz naprawdę zły dzień, (szef Cię podkurzył, mąż wykrzyczał, że zupa była za słona itd), drzemią w Tobie pokłady negatywnych emocji. Masz ochotę komuś dokopać.Wykorzystaj to mądrze i przełóż swą frustrację na jakąś aktywność. Uchroni Cię to przed ,,pocieszeniem się" np. czekoladą. Badania wykazują, że  te same endorfiny (hormony szczęścia) wydzielają się w organizmie podczas intensywnego wysiłku co po zjedzeniu czekulajdy, a więc efekt identiko, bez pchania w dupencje niechcianych kalorii. Ja mam taka taktykę : gdy ktoś mnie podkurzy, biegam jak szatan Mefisto. Dostaje wtedy takiego Speeda jakby mi ktoś w gaciach petardę odpalił :D Po takim treningu czuje się o wiele lepiej i złość przechodzi ;)


Krok 5 - trochę luzu, nie zaszkodzi.

Nie jestem zwolennikiem powiedzenia : ,,po trupach do celu", ani ,,robienia czegoś na wariackich papierach". Kiedy w ten sposób do czegoś podchodzisz w konsekwencji nic dobrego to nie przyniesie. Trzeba nauczyć się podchodzić do tego wszystkiego ze stoickim spokojem. Choć znam z tego portalu takie osoby, które nie odpuszczają ani jednego dnia, dając z siebie maxa (pozdro dla Was hardkory!). Przyznam się bez bicia: sama nie ćwiczę codziennie a 5 razy w tygodniu. Te 2 dni zostawiam sobie na regenerację i odpoczynek mięśni. Ale jeśli mimo wszystko, w tych 5-dniach przeznaczonych na aktywność dopadnie mnie mega dół, coś mnie boli, bądź nie czuje się najlepiej, odpuszczam ćwiczenia. Biorę relaksującą kąpiel, słucham ulubionej muzyki, odpoczywam, albo oglądam jakiś film. Organizm czasem potrzebuje ,,oddechu". Dobrze jest od czasu do czasu zatrzymać się na chwilkę i wziąć taki ,,Day off". Akumulatory się naładują a co więcej: na drugi dzień gdy kryzys minie - treningi są efektywniejsze! Mi nawet niekiedy udaje się nadrobić zaległości z poprzedniego dnia + wykonać dzienny trening ;)


Krok 6 - Karm swój umysł, tym co chcesz osiągnąć.

Myśl o celu jako o czymś realnym, nie odległym. Uświadom sobie, jak przyjemnie rano będzie wstawać widząc w lustrze piękną figurę, jak kupowanie ciuchów nie będzie już koniecznością a przyjemnością, jak zareaguje Twoja rodzina, znajomi. Pozwól tym obrazom żyć w Twojej głowie, nadaj im barwy. Wyobrażaj sobie te scenki, np.przed zaśnięciem. Odchudzanie to w większości nasza psychika. My programujemy ten proces, odpowiednia motywacją a efekty wizualne, to ,,skutek uboczny" naszej pracy nad sobą.  Dlatego karm swoją podświadomość pozytywnymi myślami, nie dopuszczaj do niej negatywnych sygnałów, że jesteś bezsilna, beznadziejna itd. Po pierwsze to nieprawda (każdy z nas jest wartościowy i potrzebny, choćby z racji swego  istnienia :) a po drugie taki krytyczny stosunek do siebie nic nie da a tylko negatywnie się pogrążysz i stracisz zapał. Kiedy dopadnie Cię zniechęcenie, poczucie niższości jak najszybciej ,,wygoń" te emocje ze swojej podświadomości. Trzeba ćwiczyć pozytywne myślenie aby weszło w nawyk do tego stopnia, byś w to szczerze uwierzyła i potrafiła się ,,obronić". Dzięki temu te ,,dobre myśli" wyprą ,,te złe i niszczące" i uda się osiągnąć cel. To nie jest mój wymysł - pojęcie to istnieje od dawna w psychologii i określane jest mianem: wizualizacji. Co więcej -  Dotyczy nie tylko odchudzania ale każdej innej dziedziny jakiej się podejmujemy.

A oto "pokarm" dla  podświadomości, obrazki z kojącymi myślami i ideały kobiecych figur do jakich dążysz. W większości już dobrze znane. Mam dla Ciebie zadanie, zanim stąd odejdziesz wypełnij tym swój umysł po brzegi, odrzuć to co Cię przytłacza, zacznij wierzyć, że to co robisz ma sens i przybliża Cię do zwycięstwa ! 

 

 


 

UŚMIECHNIJ SIĘ - na pewno się uda!



24 kwietnia 2013 , Komentarze (45)

Hejka  ;-)

Mówię Wam jakie jądra, szok normalnie! Zakładam ostatnio swoją niebieską kurtałkę, którą ostatni raz miałam na sobie w Andrzejkowy wieczór spędzony z trzema kumpelami na piwku.

Patrzam do jednej kieszeni a tam:

5 PLN i zużyty bilet MPK,

patrzam do drugiej a tam:

100 PLN w gotówce!

Kurde ze mnie to jest jednak cwel nieziemski. Jak można zapomnieć że sie tyle pieniędzy w kurtce ma?! Takie mecyje to tylko u mnie. Matka mówi, że kiedyś to mnie ukradną, nawet nie będę o tym wiedziała

Buehehehe, byłam wczoraj na strychu - ucze się ostatnio intensywnie niemca więc poszłam po stare podręczniki z liceum, otwieram książke a tam list miłosny do A.... hahah fajnie takie przeczytać po latach. Boże jaka ja byłam wtedy zakochana w A! Masakra.

... Cześć! nie spodziewałam się że do Ciebie jeszcze napisze, ale tak jakoś wyszło... Trochę mi niezręcznie. Czujesz coś do mnie, no nie? Wiem, że tak, widzę to kiedy na mnie patrzysz, na korytarzu i na przystanku. Powiem najprościej jak tylko moge: bardzo mi na Tobie zależy. Szkoda, że tak z nami wyszło, ale możemy to naprawić. Nie obwiniam Cie o nic: moim zdaniem wina leży 50:50. Ja mam 19 lat, Ty masz 19 lat a zachowujemy się jakbyśmy mieli po 8 (...)

Hehe, o Milordzie. To oczywista nie cały list, tylko jego część. I oczywista - nigdy nie dotarł on do adresata Ale fajnie tak sobie powspominać, pamiętam jeszcze:  na biologii go pisałam w klasie maturalnej.


Ech na wspomnienia mi się zbiera. Do tej pory nikogo nie potrafie tak pokochać jak A. Mam nadzieje, że ten stan sie kiedyś odmieni 

Nie mam czasu na razie na życie towarzyskie, jak już mówiłam intensywnie ryje niemiecki, poza tym prostuje inne sprawy które kiedyś podupadły ;)

Odżywiam się ekstra zdrowiuśko! :) Z tym że od 3 dni nie ćwiczę. Kurde nie mam czasu, jest dużo do zrobienia na działce. Czasem po prostu padam na zbity pysk. Dzień jest za krótki.

Idę, czytnąć co tam u Was ;)

16 lutego 2013 , Komentarze (6)

dzisiejszy dzień to istny koszmar.. obudziłam się z poczuciem ogromnego doła... a potem chyba nie poszedł mi jeden egzamin - pytania z kosmosu - większość na sali miała zmieszane miny... szkoda gadać...

Miałam sen... okropny sen.. śniły mi się moje kuzynki : Kaśka, Diana, Agata i przyjaciółki Dagmara i Angelika. Byłam z nimi w jakimś domku, cały czas latałam i je obsługiwałam jak jakaś służąca. Pod koniec dnia wszystkie się odpicowały i gdzieś poszły a ja zostałam sama w tym domku jak Kopciuszek... smutna, zła w jakichś szarych łachmanach...

Masakra ze mną dziś, głowę mam jak z kamienia.. oczywiście musiałam zjeść czekolade na poprawę humoru... 
ech...
dobranoc ;(




11 lutego 2013 , Komentarze (9)

Niech będzie pochwalony ;)

Zaczynam bieganie ;) Stworzyłam sobie tabelkę którą będę  uzupełniać co 10 dni . Ciekawe jak tam moja kondycja :d dziś się okaże ;)

Czas wziąć sie za noworoczne postanowienia, mam ich kilka. Zeszły rok był nawet udany, ale ten musi być zajebisty i nie ma opcji że będzie inaczej oj nie ;) 

Póki co staram sie pozamykać stare sprawy. Dziś zrobiłam porządek w gadu i pousuwałam wszystkie kontakty które nie są mi potrzebne a zostawiłam tych ziomów na których mi zależy ;)
Cel nr 1 - przestać rozpamiętywać czasy liceum.. to co było już nie wróci!!! Udało mi się z tym pogodzić że to co kiedyś miało dla mnie ogromną wartość umknęło bezpowrotnie i dziś jest już nic nie znaczącym epizodem! Udało mi się obudzić z tego snu ;)
 
Moja stara przyjaciółka Dagmara odezwała się wczoraj ku mojemu zdziwieniu, myślałam że się obraziła ale jednak to tylko chwilowy brak czasu sprawił, że nie dawała o sobie znać ;) Fajnie że znów pisze brakowało mi jej bo przeżyłyśmy razem piękne chwile ;)

Jutro mam urodziny dlatego oficjalnie zamknę stary etap i przejdę do nowych wyzwań ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.