Jupi! Jakoś poszło...pierwszy tydzień minął.
1,7 kg w dół...choć wizualnie żadnych zmian nie widać, to na duszy jakoś lżej
Mam nadzieję, że ten wynik da mobilizację na kolejne tygodnie. Muszę się przyznać, że ten tydzień upłynął raczej pod znakiem zmiany jedzenia niż włączenia ruchu. Tak jak planowałam: więcej warzyw i owoców, zamiast smażonego gotowane mięsko, ograniczenie ziemniaków (były dwa małe dziś na obiad), zamiana niektórych produktów na lżejsze (np. zamiast chleba pieczywko sonko, wafle ryżowe, jogurty raczej naturalne 0%, itp), wyłączenie słodzenia i napoi słodzonych, odstawienie słonych przekąsek, które stanowią dla mnie największe wyzwanie... no i słodycze.. niby szło dobrze, a tu w czwartek była czekolada i marcepan...nie powstrzymałam się!
W kwestii aktywnej nie udało się natomiast: basen - raz w tygodniu okazało się niewykonalne... ćwiczenia ogólne = 0, skakanka również 0, bieganie 2-3 razy w tygodniu raczej też nie wyszło jak planowałam.... jedyne co się powiodło to: długi niedzielny spacer z psem, w czwartek wyciągnęłam sąsiadkę na spacerek wspomagany kijkami (celowo nie nazywam tego Nordic Walking bo nasza technika to raczej żadna technika
) no i udało się zrobić prawie 8 km + świeże powietrze=udane wyjście, no i dzisiaj wieczorem zrobiłam przebieżkę jakieś 5 km ( pod koniec biegu niestety zaczęło się odzywać prawe kolano, boję się, że to się nasili
) ... mimo wszystko może choć troszkę jestem rozgrzeszona?