Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Hej, mam 16 lat, od września zaczynam liceum. Jeżdżę konno, gram w tenisa, uczę się francuskiego, śpiewam. Od czasu do czasu biegam :) Jestem ratownikiem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3818
Komentarzy: 49
Założony: 24 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 16 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
meow007c

kobieta, 27 lat, Goleniów

173 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Dwa ostatnie dni nie były dobre. Bez opamiętania jadłam słodycze i czułam się nadal beznadziejnie. Wszystko przez nowy rok szkolny.! Przeprowadzam się do Poznania, w porównaniu z moim, 30 tyś miasteczkiem, wielkiego miasta. Boję się jak będzie, czy wszystko zapakowałam do internatu itd :/
Strasznie tez było żegnać się ze znajomymi. Wszyscy prawie gdzieś się porozjeżdżali :(
Tak czy siak, nie przerwałam ćwiczeń, chociaż tego tygodnia raczej nie mogę w pełni liczyć, szczególne biorąc pod uwagę ostatni czas 
Jednak teraz patrzę na wszystko inaczej... Wrzesień ma dokładnie 30 dni. I bardzo łatwo jest je liczyć, więc... Daję sobie wyzwanie. Przez miesiąc 0 słodyczy. 
Nie są to jednak puste zapewnienia: 30 września są moje imieniny, na które mam zamiar przebić sobie pępek. Jest to konkretna data, której nie mogę przesunąć i to mnie motywuje. Poza tym 21 przyjeżdża do mnie '"znajomy" i chciałabym wyglądać lepiej niż ostatnio...
A w październiku wesele kuzynki... Tak że masa pozytywnych motywacji, konkretnych dat i celów. Życzę Wam dobranoc i pomyślnych efektów :*

28 sierpnia 2013 , Skomentuj

Ah, miałam odpoczywać, żeby dojść do siebie ale skoro gardło przestało mnie boleć ... zrobiłam godzinkę z Jilian ^^
Boże, jak ta kobieta może tak zasuwać?  Parę razy zatrzymywałam, żeby ogarnąć ciosy [Trening Kickboxingu], ale i tak skończyłam padnięta i przepocona. Myślałam, że będę wymiotować. Przez chwilę czułam się naprawdę źle, ale kiedy to minęło... Przypomniało mi się dlaczego tak kocham te treningi. Zalała mnie fala czystej satysfakcji. 

Bo pomijając spalone kalorie i mięśnie, które muszą się wyrobić, ćwiczenia dają dużo więcej. Kiedy ćwiczysz, jesteś sama ze sobą. Nie ma tu m
iejsca na wymówki, jeśli oszukujesz, to tylko siebie. I tylko ze sobą później się rozliczasz.
A po skończonym treningu, kiedy dałam z siebie wszystko... Naprawdę czuję się tak, jakbym w końcu mogła sobie zaufać. Jakbym naprawdę, bezgranicznie siebie kochała.<3
Heh, tym razem nawet mój pies się przyłączył.! Nie pozwolił mi dokończyć brzuszków, zaczął lizać mnie po twarzy i nie chciał odejść. A kiedy przeszłam do pozycji psa [co za ironia] zrobił to samo łapkami do przodu.! No i jak ja mam się na niego gniewać i go odganiać? Jest przesłodki 
Czuję się wspaniale, a jutro już idę na basen. Nie mogę się doczekać <3

27 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Hej.! 
Ten wpis będzie inny niż poprzednie. Chciałabym się z Wami podzielić czymś, co niedawno odkryłam. Stało się to w momencie gdy pewnego dnia usiadłam do obiadu i zdałam sobie sprawę z tego, że... wcale nie jestem głodna. Co więcej, zrozumiałam, że od pewnego czasu nic specjalnie mi nie smakuje. Że właściwie jem automatycznie. Zdziwiło mnie to trochę i dzisiaj spróbowałam przeprowadzić mały eksperyment. Wstałam około godziny 8 rano po czym czekałam na wyraźne uczucie głodu. Poczułam to dopiero o 11 i wtedy zaczęłam robić śniadanie. Rzecz w tym, że przygotowałam je precyzyjnie, zaparzyłam herbatę (liściastą, nie z torebki) i zmusiłam się, żeby usiąść i zjeść je spokojnie. Myślę, że przez większość czasu jemy z przyzwyczajenia np. robiąc kawę, sięgamy po ciasteczka, oglądając film po popcorn. Drugim powodem jest czas, na przykład zawsze o 14 mamy obiad w domu, czy rano TRZEBA zjeść śniadanie, bo myślimy że później będziemy głodni.
Ja przyzwyczaiłam się do jedzenia przy telewizji  i dzisiejsze doświadczenie było dla mnie niezwykłe. Jakbym pierwszy raz jadła tak przygotowane kanapki, wyczuwałam wszystko co tam dałam. Zamknęłam oczy i poczułam zapach trawy (szczypiorek) i wsi (jajka). 
Chodzi o to, że może nie potrzebujemy diety a wsłuchania się we własny organizm. Przystopowania na chwilę, celebrowania posiłku, czerpania z niego przyjemności, ale nie pustej, jak gdy sięgamy po słodycze, ale prawdziwej, w trakcie której dziękujemy za każdy kęs. Jedz, kiedy tego potrzebujesz i pragniesz z całego serca. Jedz tak, by czuć się szczęśliwą.
To samo odnosi się do najgorszego, przynajmniej dla mnie, tematu słodyczy. Zaczęłam zadawać sobie pytania "Potrzebujesz tego?" "Czy pragniesz tego z całego serca?" i odkryłam, że jest różnica nawet między jedzeniem słodyczy. W końcu przeżyć życie na diecie to niezbyt przyjemna perspektywa, prawda? Jak więc jeść to co się chce i nie przytyć? Otóż zadając sobie te pytania czynisz różnicę.
Wyobraź sobie dwie sytuacje. Pierwsza wygląda tak: jesteś we Włoszech, słońce pali, 42 stopnie, woda się kończy i nagle widzisz lodziarnię. Miły Włoch nakłada Ci szpachlą idealne lody orzechowe do ogromnego wafelka, chociaż prosiłaś o jedną gałkę. Zanurzasz język i czujesz zimny, słodki smak. Gdy wyciągasz język, natrafiasz na orzechy, które chrupiesz powoli w ustach. Czy po takim posiłku będziesz miała wyrzuty sumienia? Nie sądzę.
Teraz druga sytuacja. Jesteś w domu, znudzona, patrzysz do zamrażalnika, widzisz jakieś stare lody czekoladowe, nie znasz tej firmy, smakują sztucznie, ale jesz je, bo... No właśnie nie wiesz, po prostu chcesz. Taki posiłek nie da Ci żadnej przyjemności, najwyżej podniesie na chwilę poziom cukru. Czy takiego jedzenia pragniemy? Dbajmy o nasze ciała, bo to jedyne miejsca w jakich możemy żyć.
Pozdrawiam i życzę przemyślanych posiłków.

27 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Muszę powiedzieć, że nie było trudno zacząć. Od soboty mijają już 4 dni. Gorzej jest wyrobić się z moim obecnym planem- basen około 2km dziennie i trening z Ewą. A najgorzej- poradzić sobie, gdy mój młodszy brat obżera się słodyczami
Tak, jest trochę ciężko, ale... Nie sądziłam, że wysiłek fizyczny sprawi mi taką radość.! Gdy mam jakiś problem, idę na basen i wychodzę po godzinie z gotowym rozwiązaniem. To niesamowite, jak woda uspokaja. Kiedy jestem pod powierzchnią, wyobrażam sobie że wokół mnie roztacza się Ocean Arktyczny. Nie ma nic, tylko ja i woda. Wokół są lodowce, przepływają ryby.Właściwie nie jest trudno wyobrazić sobie tak chłodne miejsce- chyba znowu jestem chora xD
Dzisiaj odpuściłam sobie z tego powodu basen i odczuwam pustkę wewnętrzną :D Chyba się już uzależniłam. Ale bez przesady, gdybym jeszcze wychłodziła organizm, w ogóle nie mogłabym już wstawać z łóżka. A tak zrobiłam chociaż trening z Ewą :) 
W końcu 30 dni, to 30 dni, a nie 28 czy 9... Zaufałam sobie, traktuję to poważnie. Jeśli ja siebie zawiodę, to już później nie będę mogła niczego doprowadzić do końca.
Ech, życzcie mi zdrowia Powodzenia.!

24 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Długo już udawałam, że chcę schudnąć. Po bieganiu na bieżni z jednakowym obciążeniem przez parę miesięcy dorobiłam się silnych ud- i tylko silnych. Obwód nawet wzrósł przez mięśnie. Ćwiczyłam zwykle jakiś czas te same ćwiczenia i owszem, zauważałam efekty, ale szybko się tym nudziłam. Wielokrotnie sama ustalałam sobie plany odchudzania, zaczynając od mnóstwa aktywności, by potem mieć dość po kilku dniach...
Mówię o tym, jako o udawaniu, ponieważ wiem, że zostawały we mnie wątpliwości. Zawsze mnie to podkopywało i w rezultacie przestawałam robić to co aktualnie robiłam, wracałam do początku i znów objadałam się słodyczami. Ale dzisiaj, będąc w Empiku, zobaczyłam płytę Ewy Chodakowskiej, Skalpel 2. Wzbudziła moje zainteresowanie, więc przeczytałam trochę o Ewie. Zobaczyłam efekty w internecie i postanowiłam kupić płytę. To tylko 30 złotych i tyle też dni trzeba ćwiczyć, aby uzyskać wymarzone ciało. To mnie zachęciło- realny czas, realne środki, bez wykrętów, wszystko jest ustalone. I to nie przeze mnie. W końcu ktoś, kto się na tym zna.
Pomyślałam: co mi szkodzi spróbować? Przecież to tylko miesiąc. Więc zaczęłam :) Dzisiaj jestem po pierwszym treningu i czuję się rewelacyjnie.! Zmotywowana, nie mogę się doczekać kolejnego. Ale tym razem wiem, żeby nie przeginać, nie chcę szybko się znudzić. No cóż, zostało 29 dni. Trzymajcie kciuki.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.