Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam na imię Gosia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 33065
Komentarzy: 1339
Założony: 28 lipca 2014
Ostatni wpis: 28 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
NieidealnaG

kobieta, 39 lat, Za Krzakiem

172 cm, 68.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 sierpnia 2014 , Komentarze (9)

Niedziela, nie dzieje się nic szczególnego. Toczy się wolno, leniwie. Dzisiaj dzień odpoczynku od treningu, chociaż jakiś tam ruch był bo byłam na spacerze. Dzisiaj też dzień pozwolenia sobie na coś zakazanego. W moim przypadku był to kawałek tortu na urodzinach koleżanki. Smacznie było, delektowałam się każdym kęsem. Kiedyś pochłaniałam wszystko jak leci a teraz doceniam smak :) Cieszę  też na nadchodzący tydzień ale o tym będzie jutro :)
Miłego wieczorku :)

16 sierpnia 2014 , Komentarze (10)

Tydzień temu 91, dzisiaj 90,4. Nie udało się zgubić całego kg ale maleńki ubytek jest, to ważne. Nie jestem rozczarowana mimo, że chciałoby się ciut więcej ale walczę już na tyle długo, że wiem,  że raz idzie szybciej, raz wolniej. Jestem też bardzo podekscytowana i nie mogę doczekać się ważenia za tydzień bo jak wszystko pójdzie dobrze i tak jak do tej pory to będę witać 8 z przodu :D 

15 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Od przełomu listopada i grudnia minionego roku do lipca bieżącego roku pozbyłam się około 22 kg. Dużo, mało. Krótko, szybko. Jak kto uważa. Jestem pod kontrolą lekarza i wszystko jest w porządku. Uważam zgubienie tylu kilogramów za swój niebywały sukces i jestem z siebie dumna. Osiągnełam to taką dietą i takim wysiłkiem fizycznym jaki tu opisywałam pisząc jak to u mnie wylgąda. Czerwiec i lipiec tego roku to czas kiedy miałam przerwę w ćwiczeniach, trzymałam tylko dietę. Trochę żałuję, że taką miałam akurat życiową i losową sytuację przez te dwa miesiące i nie mogłam i nie dałam rady ćwiczyć bo gdyby nie ta sytuacja to dzisiaj bym się zbliżała do tego by zobaczyć 7 z przodu. A to by była już niemal ekstaza dla mnie ;) Ale cóż, tak bywa.Wróciłam do regularnych ćwiczeń w sierpniu i wtedy też zwitałam na vitalię. Szkoda, że nie wcześniej bo stronkę znam od dawna. Nie wiem na co tyle czekałam ;) Jestem w polowie drogi bo jeszcze sporo przede mną ale wiem, że skoro już mi się tyle udało to nie mogę tego zaprzepaścić tylko muszę dojść do końca i wygrać tę wojnę. A koniec to 65-70 kg. Teraz jest okolo 90 (ważenie jutro, tydzień temu było 91) Wiadomo, nie zawsze jest łatwo, nie zawsze jest kolorowo ale  umiem się już ograniczać, umiem już się powstrzymywać i nie wciągam wszystkiego jak odkurzacz, nie zajadam stresu. Znajduję wiele pozytywów w tym co robię by  dojść do wymarzonej wagi i one mnie cieszą i bardzo motywują. Walczę :)

14 sierpnia 2014 , Komentarze (10)

Mój tata zawsze jest wobec mnie szczery i jak chudnę to to mówi ale też gdy tyłam i się roztyłam to wiele razy powtarzał mi bym zabrala się za siebie, że to nie wygląda dobrze, nie wpływa dobrze na zdrowie. Oczywiście mówił to z taką ojcowską troską a nie złośliwością więc ja też nie czułam się z tym strasznie, że mi coś takiego mówi. Odkąd podjęłam walkę tato mnie wspiera i dopinguje, co jakiś czas ocenia efekty. Wczoraj wyskoczyłam w legginsach i było to przed wyjściem na dwór więc nie miałam na sobie jeszcze tuniki tylko zwykłą krótką domową koszulkę i byli u mnie rodzice, tato spojrzał raz, drugi i mówi: "No widzę,że zaczyna się z Ciebie robić niezła sztuka, niedługo nie będą poznawać Cię na ulicy :D" Pewnie wiecie ile radości sprawiają takie słowa i jak bardzo motywują do dalszej walki i pracy nad sobą,swoim ciałem :) Zarówno ja sama jak i tato wiemy, że jeszcze sporo przede mną i mam dużo do zrobienie, ehem zrzucenia ale już są efekty,rok temu było mnie około 25 kg więcej, waga leci, dzięki ćwiczeniom ciało zaczyna wyglądać lepiej, najwięcej widać po nogach. Na fali tej radości jestem już po treningu, śnaidaniu i zaraz lecę na małe zakupy, należy mi się coś :)
Miłego dnia :)

13 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

Wczoraj nie ćwiczyłam, rano zaspałam i nie zdążylam a późnym popołudniem i pod wieczór organizm odmówił współpracy, poczułam totalną niemoc. Czasami tak mam, nie jest to na zasadzie nie chce mi się tylko tak jakby moje ciało mówi "chwila, stop". Nie wiem jak to wytłumaczyć, po prostu czuję to. Zawsze wtedy odpuszczam sobie trening bo wolę dzień odpocząć niż się zajechać i paść na dłużej.

Dzisiaj już ok, trening, rozgrzewka,40 minut na orbim i rozciąganie za mną :D Uwielbiam to uczucie gdy zlana potem padam po zejściu z  orbirgo, rozciągam się i czuję,  że zrobiłam coś dobrego. Z czasem zmęczenie ustępuje i pojawia się radośc, energia, życie wydaje się piękne :D Nigdy nie wierzyłam jakoś specjalnie w to, że ćwiczenia, że endorfiny a to jednak sama prawda :D Polecam.

Ubrałam legginsy, do tej pory unikalam tego typu gaci bo nie chcialam ludzi straszyć tymi gigantycznymi nogami. Teraz z satysfakcją stwierdzam, że moje nogi, od połowy ud w dól wyglądają już tak, że mogę wyjść do ludzi w legginsach i się nie wystraszą. Jakaś sukienka czy tunika do tego i źle nie jest. Nadal to są grube nogi ale dzięki ćwiczeniom zaczynają wyglądać sensownie, łydki nabierają fajnych kształtów, wszystko smukleje. Fajnie :D Moja koleżanka kiedyś z przyczyn zdrwotnych tyła i miała moment, że nie mogła tego zgubić dopóki się nie uregulowało jej wszystko. Ale przez ten cały czas byla aktywna fizycznie, pamiętam jak jej zazdrościłam,że mimo tych kg jej cialo wygląda fajnie, nogi były na swój spsób zgrabne, wszystko w miarę jędrne. Dzisiaj na własnym przykładzie wiem jak wiele daje regularny wysiłek fizyczny, jak to pozytywnie zmienia ciało :)

Menu na dzisiaj, nic szczególnego. Ale lubię u innych czytac co jedzą, to i ja czasami napiszę.
Śniadanie: bułka żytnia, 2 jajka na miękko, pomidor
II śniadanie -  nic bo w tym czasie idę do denstysty a po wizycie przymusowy post ;)
Obiad: 2-3 ziemniaki, pól kalafiora, grillowana pierś z kurczaka
Podwieczorek: 2 ciastka pełnoziarniste
Kolacja: sałatka grecka i kromka razowca
Do tego dużo wody, jedna kawa z mlekiem, herbata z pokrzywy

12 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Staram się zawsze ważyć, mierzyć raz w tygodniu. Korci by robić to częściej ale wiadomo, różnie bywa z wagą i załamać się niekiedy można. Więc trzymam się zasady raz w tygodniu. Ale czasami robię wyjątki. Dzisiaj taki zrobiłam bo w niedzielę trochę poszalałam z  jedzeniem, wczoraj na obiad zjadłam 4 knedle. Miałam jeść tylko zupę jarzynową ale babcia takie knedelki pyszniutkie zrobiła :D Jak tu się oprzeć :) Kiedyś bym zjadła z 8, teraz 4 więc postęp jest. No i chciałam zobaczyć jak się wagowe sprawy mają, tzn. przeczuwałam, że nic strasznego się nie dzieje bo wiem już jak to bywa gdy niekiedy lekko poszalaję ale nadal mimo wszystko bez przekroczenia pewnych granic i zwykle jest dobrze ale upewnić się zawsze warto. I na szczęście tym razem też jest ok, w sobotę było 91, dzisiaj jest 90,7. Także fajnie :D Nic nie przybywa, pomalutku ubywa i oby tak dalej. U mnie, u Was ... :)

11 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

Czas zacząć kolejny tydzień walki :) Po wczorajszych grzeszkach dzisiaj już grzecznie. Właśnie wcinam śniadanko, 3 kromeczki razowca z polędwicą sopocką, pomidorem i ogókiem. Na drugie nektarynka i ślwika. Na obiad zupa jarzynowa (bez śmietany rzecz jasna:D) Na podwieczorek jogurt naturalny z kapką miodu i garstką  prażonego słonecznika. Kolacja to jeszcze nie wiem ale z pewnością obędzie się bez szaleństw typu tłusto, słodko, bardzo kalorycznie ;)
Za mną już dzisiaj rozgrzewka i 40 minut na orbim.
Walczymy przez kolejny tydzień, kilogramy gińcie! :)

10 sierpnia 2014 , Komentarze (12)

Niedziela jest zwykle tym dniem gdy odpoczywam od ćwiczeń i pozwalam sobie na coś zakazanego, najczęściej słodkiego. W małej ilości. Dzisiaj jednak troche popłynęłam i się objadłam. Nie żarłam jak jakiś dzikus, spokojnie,  nie pęknę ani nie czuję się jak słoń ;). Po prostu w porównianiu do mojego trzymania się dietki dzisiaj było trochę więcej, trochę mniej zdrowo. Nie będę się jednak z  tego powodu biczować, zdarza się. Nie mam zamiaru też szukać jakiś usprawiedliwień typu okres, po okresie, zły humor, zła pogoda czy coś tam jeszcze. Po prostu pojadłam no :D Wiem jednak , że nie wpłynie to znacząco na wagę bo jutro wracam do treningów i pilnowania siebie. Czasami mi się już tak zdarza sobie pofolgować więcej niż trzeba i nic strasznego się nie dzieje. Pewnie dlatego, że to jest raz na jakiś czas. Jasne, chciałoby się tego nie robić wcale i nie meić takich dni ale nie ma ideałów, podczas tej trudnej walki i mi zdarzają się potknięcia. Mam sukcesy ale nie zawsze jest kolorowo. Samo życie. Ale spoko, walczę dalej, za dużo już osiągnęłam by jedzonko znów wygrało ;)

9 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

Sobota, dzień ważenia, tydzień temu było 92, dzisiaj jest równe 91 :D Ładny, okrąglutki kilogram, normalnie modelowo chudnę, kilos w tydzień. Mogę świecić przykładem haha ;)
Po cichu powiem, że liczyłam może na ciut wiecej, na - 1,5 kg, żeby było bliżej do tego by zobaczyć to upragnione 8 z przodu ale spoko jest. Nie narzekam bo waga spada, spada ładnie i to jest najważniejsze :)
Radosnej,udanej soboty :)

8 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Wczoraj było o tym jak się odżywiam a dzisiaj napiszę Wam o tym co i jak ćwiczę.
Zawsze bylam osobą, która lubiła sport ... oglądać :D Chodzić na mecze, widowiska sportowe, oglądać je przed tv to ja jak najbardziej, gorzej z uprawianiem.Czego efekty były w postaci nadprogramowych kilogramów. W ostatnich latach tak się zasiedziałam, że powrócić do aktywności fizycznej było mi ciężko. Zaczęłam więc szukać co będzie dla mnie dobre na początek, lekarka polecila mi pilates. Poczytalam, zobaczylam, faktycznie wydawalo się, że to będzie dobre. Po latach zastania jednak nawet wydawać by się mogło najprostsze figury pilatesa dla początkujących byly dla mnie wyzwaniem. Po 5 minutach zdychałam a ćwiczenia wykonywałam jak totalna niezdara. Masakryczne zakwasy. Do tego jak się rozruszłam to dziwnie się czułam, kręgosłup się rozruszał, mięsnie a ja czułam się jak pijana, bałam się, że się przewrócę - takie dziwne miałam odczucia a to moje ciało zaczynało znowu żyć. Były momenty, że czułam się gorzej niż przed zaczęciem diety i ćwiczeń. Ale wiedziałam, że to przejściowe i nie mogę się poddać. Z czasem było coraz lepiej, ćwiczenia wychodziły, kondycja się poprawila. Przeszłam więc na ćwiczenia na orbitreku, początki to po kilka minut by z czasem zwiększyć minuty.
Teraz ćwiczę najczęściej na orbim 5 razy w tygodniu, 10 minut rozgrzewki, nic nadzywczajnego,sama sobię ją robię, podskoki, wymachy i takie tam. Następnie 40 minut na orbitreku, na najlżejszym obciążeniu. Po tym chwilę się rozciągam. Do tego 2-3 razy w  tygodniu pilates, krótka rozgrzewka i niespełna 17 minut pilatesa. Może powinnam dłużej się pilatesować ale jak dla mnie tyle mi wystarcza. Zwykle niedziela jest dniem regeneracji ale zdarza mi się, że czasami w jakiś inny dzień sobie odpuszczam ćwiczenia. Nie jest to częste ale sporadycznie nadchodzi taki dzień. Gdy czuję, że mój organzim mówi "daj mi chwilę" . Nie mylić tego z nie chce mi się, bo tak mi się też czasami pojawia ale wtedy nie ma, że nie, wtedy ćwiczę.
MInusem orbitreka dla mnie jest monotonia i patrzenie w licznik czy na zegarek poczas ćwiczeń, wtedy czas się strasznie dłuży i ma się wrażnie, że ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę a czas stoi w  miejscu a ja czuję się jeszcze bardziej zmęczona niż naprawdę jestem.  Dlatego od dawna jak ćwiczę to sobie puszczam coś na kompie, oglądam jakiś serial, program w tv, myśli wtedy zajęte są tym co widzą a nie liczeniem czasu, w ten sposób 40 minut zlatuje nawet nie wiem kiedy.
To by było na tyle, udanego piątku :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.