Jakie to wszytko byłoby proste, gdyby od urodzenia zasady były jasne, mądrzy i prawdziwie kochający rodzice...ile energii nie szłoby na bezsensowne wewnętrzne i zewnętrzne walki. Na karmienie ciemnych mocy, smutków , lęków. Bezsensowne brzemię, bo jestem przekonana, że stworzeni jesteśmy do radości. Tylko właśnie trzeba znać też zasady, zasady życia. Nie piszę by narzekać, ale mam przbłysk- oświecenie jakie by to mogło być. Nie narzekam, bo jestem też przekonana, że rodziców wybieramy świadomie lub nieświadomie. Prawo karmy i reinkarnacji. Wszyscy jesteśmy pogrążeni w mniejszym lub większym stopniu.
Oczyściłam przestrzeń w której żyję, jeszcze trochę do wywalenia jest. Ale może to mi układa subtelniejsze ciała. Mój umysł. Lub na odwrót- to zewnętrzny przejaw.