Dieta idzie, nie zdążyłam zrobić zdjęć. Wczoraj była pieczona cieciorka z papryką, barszczyk z mlekiem kokosowym, pieczone ziemniaki z sałatką i masłem. Dzisiaj zrobiłam wegański serek z słonecznika i mleka kokosowego. Może dziś się uda zrobić zdjęcia. Młoda jest dzielna jakby schudła, lepiej wygląda na twarzy, koszulka mniej obcisła. Dzisiejsze zakupy w sumie to dieta wegańska bez białej mąki cukru, drożdży i owoców.
Ale zacznę od początku. Byłyśmy z córką na biorezonansie. Mamy dalej te chlamydie aktywną plus pasożyty. To już 6 lat od kiedy byłyśmy przeleczone na to antybiotykami. Młoda w szpitalu. Od tego czasu mamy bardzo słaba odporność.Ja w tym roku jadłam już 4 antybiotyk. To ciężko wytępić , chowa się między komórkami. A nasza dieta sprzyja jej bytności. Droga podnoszenia odporności pomoże ją uśpić. Dziś znów poszłam do lekarza i mam złapanego wirusa , raptem 2 dni po ostatnim zwolnieniu z anybiotykiem. Tak, moja praca nie sprzyja zdrowiu, nadwyrężam gardło codziennie i ma kontakt 3stp z bazą wirusów i bakterii. Czuje się jak wrak. Córka łatwo się przeziębia, co tydzień coś plus ból brzucha. Nas medycyna akademicka zostawiła z kwitkiem i torbą leków które zaleczaja ale jak widać nie leczą a mają skutki uboczne. Ale do rzeczy, muszę zmienić proces. Chciałam łagodnie bez ostrych skoków, ale stan zdrowia musi to przyspieszyć. Mamy zmienić dietę( restrykcyjnie na co najmniej miesiąc) i ta dieta trwa od dzisiaj. Bez nabiału i cukru w tym owoców, miodu, drożdży, nadmiaru ziemniaków. Nie łączyć mięsa z ziemniakami. Ograniczyć gluten/ produktu pszenne. Mamy jeść dużo zup i ciepłe śniadanie. Mamy zioła na pasożyty. Córka już płakała, ale rozumie i jest dzilna. Dziś spróbowała jaglanki z mlekiem owsianymi i cynamonem. Zjadła całą. Zioła wypiła. Ja też. To zakupy bez nabiałowe i cukrowe. Zioła i dzisiejsza kapustka młoda. Muszę kombinować i nauczyć się tej diety szybko, i tak żeby jej w miarę smakowało. Trzymajcie kciuki.
To moje posiłki z dzisiaj plus jabłko i capuczino z mlekiem. Wydaje mi się że chyba za dużo tłuszczu daję, szczególnie tego omega 6 tudzież tłuszczów trans( nie rozróżniam tego) Nie wiem. Szczególnie że są sprzeczne informacje na ten temat.
Smażyłam kiełbasę z warzywami, fasolą i sosem pomidorowym na oleju słonecznikowym, do zupy pomidorowej z ryżem wlałam trochę i na nim smażyłam cukinię w bułce, do surówki z marchewki i pora slam łyżkę śmietany. Dodatkowo wzięłam 5 kapsułek z omega 3 jakiejś drogiej firmy, bo mi to zalecił lekarz. Jak wy radzicie sobie z tłuszczem wielonasyconym, jak balansujecie z omega 6( lub tłuszczem trans)? Jak robicie smaczne potrawy bez tego tłuszczu, jakieś tipy?
Poza tym wydane 68 zł dzisiaj na jedzenie łącznie. Znów zapisuje wszytko. Jeśli miałabym wydać tyle codziennie to robi się niewesoła kwota. Odkryłam też, że robienie zupy w małym garnku jest dużo prostsze. Każdy zjada talerz i gotuję nową.Nic nie kiśnie w lodówce, a odgrzewanych nikt nie lubi, zawsze się psuły. Co prawda daje kostkę wege niby bez chemii, no ale nie wiem czy faktycznie bez glutaminianu etc.
Już dwa dni mam 39 lat. Moja ostatnia 30-ka w tym wcieleniu. Chce ją przeżyć dobrze, pod znakiem dbałości o ciało. Czy da się połączyć zdrowe odżywianie, dobre na alergię pokarmową i insulinooporność, zerowaste do tego minimalizm i oszczędzanie oraz smaki 10 latki? Chciałabym.
Dzisiejsza botwinka, która wyszła mi pomarańczowa ( za mało miałam buraczków) ale i tak smaczna. Młoda zjadła.
Mam skierowania na badania. Jednak mnie wzięło po biegu za córką, która jechała na rowerze ( wcześniej wirus z pracy i przemarznięcie w pociągu) Biorę antybiotyk. Dostałam skierowanie do gastroenterologa, na USG jamy brzusznej, na helikobakter z kału, glukoza, TSH i inne. Ale to jak wyzdrowieje. Teraz gdy biorę nifuroksazyd nie mam problemu biegunki. I tak było też poprzednio przy antybiotyku. Więc co to może być, może badania coś wskażą.
L4 to moment zatrzymania i zastanowienia się nad wszystkim...
Przedwczoraj po ponad 10 latach zdobyłam szczyt Ślęży. Weszłam, wdrapaliśmy się. Miałam już kilka podejść w ciągu tych lat po ciąży i w połowie zawracałam, bo byłam bliska omdlenia. Wracając z gory zlał nas taki deszcz z gradem , suchej nitki nie zostawił i szczękalismy zębami z zimna w pociągu, bo nic na zamianę nie wzięliśmy. Wczoraj też biegłam za rowerem mojej córki kilka km, ona zdaje na kartę, a mój jest niesprawny. Tempo miałam niezłe. Muszę to zatem utrzymać. Myślałam, że się poskładamy po tym deszczu ale tylko gardełko czuje. Aktywność chyba mi robi dobrze mimo wszytko. Kasę będę zbierać teraz na sprzęt turystyczny, jednak chce się reaktywować na górskie szlaki tak jak za młodu. Dobry trep, plecak, może o namiocie trzeba pomyśleć i młodą pod namiot zabrać...
Z kopert nici, z odchudzania nici, ze zmainy pracy również... waga stoi. Za to robi się piękna wiosna, z córką uczymy się wyszywać, gotujemy- zrobiłyśmy pierogi ruskie razem pierwszy raz, dziś barszcz ukraiński też pierwszy, babeczki z kremem. Znów odwiedzam lumpy tym razem dla córki, wszytko za małe w szafie i dział dziecięcy już pożegnany. Plastyczny też mnie drenuje z kasy. Niedługo moje 39 urodziny. Ostatnia trzydziecha.💩
Gołąb lubi zaglądać do domu. Mam też pierwszy raz okazję podglądać gniazdo wron, wygnały sroki i się tam zalęgły.
Miałam coś schudnąć do 40🤔 😪😪😪ale mam dużo mniej napadów na śmieci. Co prawda paka czipsów wchodzi bez problemu, ale za to pudełka ptasiego mleka już nie dała bym rady z resztą nie widzę sensu. Tak jak nażerania się na zapas, bo przecież jutro się odchudzam.
Miałam robić koperty, szybko znikły pieniądze z kopert. 😂 Dopiero dziś robię pantry chellange...bo mole wyleciały z szafki. Nie wiem, dostaje na głowę i po wypłacie kupuję, jak by jutra miało nie być. Oczywiście 5go dnia danego miesiąca przychodzi opamiętanie. Musiałam kupić sobie buty, kupiłam też spodnie, bo trafiłam w miarę mój rozmiar, co nie było takie łatwe. Spodnie przecierają mi się błyskawicznie w udach. Dziecko pojechało na zieloną szkołę -500zl plus kieszonkowe, kupiłam też jej nowy plecak... Dziś suszi z zachomikowanych nori, avocado z promki było czarne w środku 🥺
Dziś gołąbki z kaszą jęczmienną i mięsem, robiłam drugi raz w życiu gołąbki w ogóle. Wyszły smakowite, ale nie umiem zawijać, rozlało mi si też na kuchence -sos- nie miałam dobrego garnka. Wydałam też 50 zł w cerfie trochę z kosza brałam: mięso wieprzowo- wołowe, pieczarki, kiszona, główka kapusty białej,.cytryny, sery, jaja...Normalnie kuchnia domowa. Kiedyś tak nie było u mnie, żebym się do gołąbków brała. Oto one
Zabieram się za pantry chellange. Czyli wymiatam wszytko z szafek, dokupuje tyko minimum. Zrobię też koperty spożywka+woda+ kot na tydzień. Daje 400 w każdej, ale z zamiarem że nie wydam wszystkiego???
Nie wiem, chyba znów wszystko skoczyło z cenami, bo nie wyrabiam się na zakrętach. Apka tgtg umarła dla mnie, teraz za 1/2 ceny jest, jak już w ogóle się coś pokarze. Nie opłaca się , bo nigdy nie wiadomo co jest i w jakim stanie. Kosz cerfura znika na pniu...zostają mi same resztki. Nie dałabym chyba rady teraz za 250 zł na tydzień przy 3 osobach. Muszę przeliczyć od nowa.
To dzisiejsze zakupy z łowów z kosza i mrożonki, druga za 1/2 ceny. 38,80 zł. Słabo. Udka zagrodowe, boczek, chleb, mleko owsiane, winogrona, truskawki, rzodkiewki. Tyle.
Wczoraj z kolei poszło 119 w aldim na nic szczególnego, ale podstawowego typu kilo ryżu, ser, śmietana etc. i 41 zł w aptece na witaminy z żelazem dla dziecka. Daje jej też tran.
To dzisiejszy obiad, fasolka po bretońsku z boczkiem. Kilo fasoli jest stosunkowo tanie. Zależy mi na białku, bo na dłużej zapycha. Cukier też mi tak nie skacze. Do tego każdy dostanie truskawek, albo zrobię koktajl z mlekiem owsianymi.
Trzeba kombinować. A inflacja ma jeszcze iść w górę. Jak w szale minimalizmu wywalałam graty, to teraz mam ochotę chomikować wszytko na trudne czasy.
Ale się najadłam dzisiaj rano- mini pizze podplomyki z patelni, potem jogurtowiec cytrynowy, a na koniec schabowe sojowe z mizerią. Wpadł też śledzik na raz. Śledź za mną chodził już tydzień i grejpfrut wchodzi też idealnie. Nic diety nie pilnuję. Narazie nie wiem jeszcze jak to ugryzę. Jakieś 2 tyg temu brałam antybiotyk na gardło, ale niespodziewanie pomógł mi na brzuch. Potem wyczytałam, że działa też na helikobakter. A może to nie alergia sama, tylko jeszcze to do tego? Grzecznie jadłam też leki przeciwgrzybicze i bakterie. Różnica bardzo duża. Mówiąc brzydko kupa ładniejsza i redukcja biegunek, które mam na co dzień. Kupa kupą, ale tu jeszcze produkt pierwotny😁
Wywalając dziś śmieci, znaleźliśmy bańki. Wyparzyłam. Może się nauczymy stawiać, kto wie. Do teraz mąż masuje mnie gumowa bańką po plecach. Generalnie lubię śmietniki, bo można ciekawe rzeczy znaleźć. Mamy trochę mebli, drukarkę, kryształowe lustro...
Rośnie już podbiał i fiołki, życie napływa, a ja złożyłam już kolejne CV...🙈
Twórczość może i się odrodzi. Tu z moją młoda lepimy kota z gliny. Ponoć otyłość to właśnie zahamowana twórczość i kreatywność.
Chociaż ta stara musiała umrzeć. Poszłam do piwnicy po schowane z 10 lat temu prace ze szkoły, chciałam zrobić portfolio. Wszytko obsikane, zalane i zjedzone przez szczury. RIP. Złamało mnie to przez chwilę, bo nie miałam nic, musiałam odkopać jakieś stare porysowane płyty, ale coś tam nazbierałam. Ale najwyraźniej muszę zacząć od początku...
Wciąż nie mogę się nadziwić cenom spożywki, dziś oddawaliśmy w kasie olej, zabrałam tylko stówkę. Olej masło, chleb, warzywa, owoce , ser, jajka, jogurt, piwo, dla kota i syrop z czarnego bzu i nagle 120 zł 😱