Stoję i ukradkiem śledzę czas zamorduj mnie
dowcipem, który znam
Bosz...miałam pierwszy wolny weekend od początku stycznia ! Pierwsza wolna sobota ! Z przyjemnością sprzątałam, robiłam zakupy, obiad....A potem popołudnie i wieczór z książką. Jak miło!! Poszłam nawet na koniec osiedla po ziarno dla ptaków do karmnika. W ten cholerny słoneczny i mroźny poranek....
Dziś od rana źle. Nie zaksięgowałam kilku wyciągów....nie dopatrzyłam...a wszystko już porobione, sprawozdania (pierwsze wersje) poszły do warszawy....Szefowa się wkurzyła....cóż głupio mi...Z drugiej strony....jak się robi w stresie i szybko to efekty muszą być...Nie zmienia to faktu, że czuję się jak .... doopa....
Wybrałam już wzór na nowy obrazek. Tym razem zapiszę się do Yadou w Poznaniu...Ale dopiero w marcu.
Zrzuciłam 1 kg nadbagażu. Kupiłam nowe spodnie na narty...Nie wiem, czy dobrze...Prdlę to!
Jadłospis :
I - 5 łyżek musli, kawa
II - serek wiejski, 2 mandarynki
lunch - 2 kanapki z ciemnego chleba z szynką serem sałatą i
papryką konserwową
obiadokolacja - pierś z kurczaka pieczona, surówka
przekąska - jajko na twardo, sałata
Poza tym : woda, woda z cytryną i miodem, herbata zielona, kawa
Jeśli wrócę normalnie do domu - zrobię skalpel. Już mi się chce!!
W piątek jedziemy wszystkie 4 z biura do Szczecina po akcje. Mój PiW nas zawozi....Bosz...
Kolejny tramwaj mija mnie i więcej nic nie zdarzy
się
Tysiąc razy możesz krzyczeć "Nie"
rozwiązały wszystkie sprawy się
wiem na pewno: umrę dziś
Pustki
Jutro chyba do pracy....Wstaję z płaczem....Kładę się spać z płaczem...Tylko ta krótka chwila..., we śnie....wtedy mam odrobinę szczęścia...śnią mi się kolorowe, ciepłe sny....dziś śniły mi się moje wakacje na Synaju....pływałam w ciepłym morzu z kolorowymi rybami, gorący piasek....kolory....Nie chciałam się obudzić....
Jadłospis :
I - 5 łyżek musli z owocami + chude mleko+kawa
II - mała grahamka z serkiem Danio - toffi + 2 mandarynki
lunch - 3 małe naleśniki z nadzieniem z kurczaka i cukinii + sos z jogurtu i czosnku
obiadokolacja - kurczak z cukinią - nadzienie, które zostało z naleśników
przekąska - jajko na twardo, plaster melona + plaster szynki
Chciałabym dziś wyjść normalnie z pracy i nie musieć jutro tu przychodzić....Chciałabym wreszcie odpalić Chodaka, chciałabym, żeby wszystko już się wyprostowało...
Czekam na ferie i wyjazd na narty....ciekawe, czy dostanę urlop ? Muszę odbarczyć swoje Salomonki - oczywiście w Gorzowie tylko wygrzewają buty w środku, nie robią odbarczania....Już cierpnę na myśl o tym,jak będę wyjmować stopy z butów po kilku godzinach na stoku...Ten masakryczny ból....
Uciekam do SAPa....nienawidzę go!!!
Miłego weekendu !
za oknem minus pięć
Jadłospis na dziś :
I - plaster twarogu (grubość 1 cm), mała grahamka, 3 pomidorki
koktajlowe, kawa
II - serek wiejski 3 % + jabłko
lunch - zupa jarzynowa - duża porcja
będzie ryba w cieście piwnym, surówka i
ziemniaki z wody - skusiłam się na pracowy
obiad :)
obiadokolacja - zupa jarzynowa z lunchu
przekąska - szklanka maślanki z owocami
Wszystko inne bez zmian...beznadziejność, zmęczenie...tylko spać....co tu pisać...jest źle. Lepiej już nie będzie.
Wczorajszy słońca blask Źle wywołane zdjęcie...
nic mi nie idzie...ale to już pisałam....
Jak jeden dzień jest dietowo ok,to na drugi muszę się nawpierniczać po kokardy....
Waga nie spada, no bo jak?! Wszystko takie niepoważne...I nie ćwiczę, nie mam kiedy....
Siedzę w tej pierdzielonej pracy....wychodzę - ciemno, wracam do domu - ciemno....Z okna widzę garaże i śnieg....Załamać się można...
Miałam iść na KnŻ ale zanim PiW się ogarnął to bilety się rozeszły...Cholera jasna !!
W piątek przybywa do firmy biegły....mało kłopotów więc będzie jeszcze jeden Zawsze się bałam biegłego i tego badania a teraz totalnie mi to zwisa...
A teraz żarcie na dziś :
I - owsianka z rodzynkami i owocami leśnymi, kawa
II - sałatka z wędzonym pstrągiem, jabłko
lunch - serek wiejski 3 %
obiadokolacja - zupa rybna
przekąska - sałata z tuńczykiem
Dobra, uciekam....nawet nie mam czasu poczytać co u innych....
świat wypadł mi z moich rąk....
Nic nie jest tak, jak powinno...
Kolejna sobota w pracy, nie ostatnia...kolejny tydzień z siedzeniem po 12 godzin....
Trudności z wstaniem z łóżka, do życia...trudności z dogadaniem się w pracy, w domu....Z mężem zimna wojna....Przestałam wierzyć, że zamieszkam kiedyś w moim domku....Zycie mnie boli....Wiem...wiem...inni mają gorzej....żadne to pocieszenie....Brakuje mi ciotki....po tylu miesiącach od jej śmierci zaczęłam przeżywać jej brak....dotarło do mnie....mimo tylu problemów, jakich narobiła w naszym życiu.....
Zastanawiam się, czy może to już pora, żeby odwiedzić odpowiedniego specjalistę....Tak źle jeszcze nie było... Właściwie ciągle na melisie i innych takich wyciszaczach...
Dieta mi nie idzie, choć się staram...ćwiczeń brak...bo kiedy? O 22 ? Błędne koło...Staram się przynajmniej dużo chodzić....wysiadam 2 przystanki wcześniej, żeby się przejść....To nie wystarczy...
Na dziś :
I - 2 jajka na twardo, 4 pomidorki koktajlowe
II - kaszka manna smakija z sosem malinowym, szklanka soku z pomarańczy
lunch - grahamka z serkiem topionym (?)
obiadokolacja - zupa warzywna z czerwonym curry i kawałkami fileta z ryby
przekąska - szklanka maślanki z truskawkami
Uciekam do pracy. Rzygam już....
ps. Małżonek rozpieprzył sobie kolano....nie będzie jeździł na nartach w tym sezonie.....
chwila słabości
Chwila słabości już za mną. Policzyłam plusy i minusy....Rachunek nie wyszedł korzystny dla mnie...Dalej muszę tkwić w tej chorej sytuacji...zresztą może wymyślam...inni przecież mają gorzej...
Na wynajęcie mieszkania mnie nie stać, jestem znad morza i cała moja rodzina jest stamtąd więc wyprowadzka do rodziny wiązałaby się ze zmianą pracy, szkoły....albo dojazdem 200 km w jedną stronę...Nierealne.
Mój mąż to w gruncie rzeczy fajny facet....może to ja robię z igły widły...
Podsumowując, pogoda za oknem, stres, emocjonalna huśtawka hormonów, przepracowanie - wszystko to eksplodowało wczoraj we mnie i w efekcie powstał wpis dość dramatyczny...Jedno jest w tym wszystkim pewne : nie nadaję się do związków.
Przepraszam i dziękuję za wczorajsze komentarze :)
Teraz to, po co tu jestem czyli dieta :
I - 1 kromka chleba z ziarnami z serem zółtym + 1/4 papryki czerwonej
II - serek wiejski 3 %+ mandarynka
lunch - 4 łyżki sałatki krabowej z makaronem ryżowym
obiadokolacja - talerz zupy jarzynowej + 200 g fileta gotowanego
przekąska - jajko, pomidor, plaster szynki
Ruchu dalej nie ma.....dramat....bez ruchu nic nie wyjdzie....
Tyle. Wracam do pracy.
nie mam komu tego powiedzieć
W końcu to mój pamiętnik...siedzę i ryczę...kolejna głupia sprzeczka...
Nie chce mi się już udawać że wszystko jest pięknie, że kocham...bo nie jest tak nigdy nie było....
Szukam kawalerki do wynajęcia i qrwa nawet na to mnie nie stać po 10ciu latach pracy...
I nie mam komu tego powiedzieć ! Czuję się jak debil. Nie jestem twardzielem, nie jestem dobra żoną , matką, nawet dobrym człowiekiem...jestem zerem
dzień 2
dzień 2
I - owsianka z jabłkiem i rodzynkami - 3 duże łyżki
II - jogurt activia - 210 g + mandarynka + kiwi
lunch - zupa pieczarkowo-warzywna (pieczarki, 1/2papryki, mała cebula, 1 gałązka selera naciowego, 1/2 marchewki - wszystko podduszone na oliwie + szklanka bulionu)
obiadokolacja - to co wczoraj - filet z mozzarellą i ananasem, gotowana brukselka
przekąska - jajko na twardo, 2 marchewki, sałata
Ruch - chyba się wezmę za skalpel Chodaka....sama nie wiem, czuję się fizycznie zmęczona pracą, osłabiona, jeszcze ćwiczenia....No ale bez tego nie zrobię takiego deficytu jaki chcę...
Zwróciłam uwagę tej krowie z dołu...czekam na efekty....Już siedzę w napięciu przed wieczorem, bo ostatnio te nocne wizyty wypadały co drugi wieczór....w piątek- niedzielę-wtorek (wypadałoby na dziś) Ja prdlę....za co to? Co ja takiego zrobiłam?! Naprawdę zazdroszczę ludziom, którzy z radością wracają do swojego mieszkania i nie zastanawiają się, czy prześpią noc w spokoju.....I to wcale nie jest patologia...jakby ktoś popatrzył..ot normalna kobieta, przed 50tką....Fakt, z gęby patrzy taka trochę menelka ale...Bosz...Ja naprawdę nie mam zamiaru się sądzić, nie o to chodzi....chcę tylko spokoju....takie trudne?Dość już o tym.
Chyba depresja mnie dopada...albo nie wiem, co...nie mogę znieść tego omdlewającego głosu mojej szefowej, wkurza mnie sama obecność mojego męża....o sprawach łóżkowych już w ogóle nie wspominam bo...są w zaniku....tak z mojej winy...Jedyne o czym marzę, to spać....Ogólnie dramat na każdym froncie. I jeszcze odchudzania mi się zachciało !! A z biurka zerkają na mnie 3 ptasie mleczka....pozostałosć po sobotniej, pracowej rozpuście....
Litości.....
początek diety- reaktywacja
Dieta od dietetyczki.
Wracam do korzeni, zaczynam zmagania od nowa.
To był ciężki początek roku, mam nadzieję, że teraz już tylko lepiej
Dzień 1
I - 2 kromki chleba "Natura" z serkiem Almette, jajko na twardo, pomidor, kawa z chudym mlekiem
II - serek wiejski 3% + mandarynka +kiwi
lunch - 1/2 opakowania mieszanki sałat + 2 pomidory + 130 g tuńczyka w sosie własnym (odsączonego) + vinegret
obiad - 200 g filetu z kurczaka z plasterkiem ananasa i mozzarelli (upieczony) + surówka z białej rzodkwi, marchwi i połowy jabłka
przekąska - 2 plastry wędliny drobiowej, ogórek kiszony
Ruch - 30 minut spacerkiem na stepperze
To by było na tyle....
Znów nie spałam do 1 w nocy...Sąsiadka z dołu przyjęła nową taktykę : cały dzień udaje, że jej nie ma a od 23 : 00 zaczyna życie towarzyskie - podejmowanie gości...I tak do 1 -2 w nocy..gadanie, śmiechy, trzaskanie drzwiami....Mam dość....Problem nie do rozwiązania ! Jak ja marzę, by wyprowadzić się wreszcie z tego mieszkania!!!!!!!!
o braku czasu i przybywających kilogramach
Nie mam czasu na nic...
W pracy totalny młyn....zarządzono pracę w długi weekend także...w piątek siedziałam do 18stej, w sobotę do 18stej, w poniedziałek do 17:30...masakra....Uroki pracy w księgowości....
Do wykorzystania mam 11 dni zaległego urlopu...Kiedy?
Dupa mi urosła...nie tak drastycznie...jakieś 2-3 kg na plusie.....Załamki nie ma, trzeba się ogarnąć ale nie w tym tygodniu niestety...teraz jedzenie byle jakie z braku czasu na grzebanie się z dietą w domu....
Ale ruszę - jak tylko skończy się ta zadyma w pracy....Nawet nie mam czasu poczytać Waszych pamiętników....
No nic..spadam do pracy....Mam dość!!