Słońce w GW. I ciepło...suuper. Tylko nie mam lżejszego okrycia wierzchniego. Muszę coś zakupić, tylko jak - nic mi się nie podoba.
Byłam wczoraj u gina. Na polmed. No pełna kultura, lekarz na mnie czekał a nie odwrotnie, ąę - wersal.
A teraz wiadomość tygodnia : córka marnotrawna wraca na SB. Muszę przejrzeć , co tam jadłam i zrobić zakupy. Jednak ta dieta najbardziej mi leżała, najlepiej się czułam na niej i widziałam efekty. Tak więc uwaga SB - przybywam!!
Przeziębienie mija jakoś, mniej kaszlę, lepiej się czuję tylko ten nieznośny ból w plecach - jakbym się przypiekła na słońcu. Nie wiem, wydaje mi się, że ma to związek z kaszlem, napewno nie jest to od ćwiczeń( nie jest bo ćwiczeń nie ma) i nie jest to od złego spania.
Poza tym blablabla... jedzenie na okrągło to samo, wczoraj na kolację zrobiłam paluchy drożdżowe (przepis od mojej mamy) - wyszło 8 szt. - zjadłam 2 małe z dżemem wiśniowym. Po prostu nie mam siły bronić się przed pokusami.
Wpadłam wczoraj w samozachwyt (narcyzm to się nazywa) od paru ładnych lat uważam, że wyglądam beznadziejnie. wczoraj wychodząc z przychodni obejrzałam sie w lustrze (takim ogromnym) i stwierdziłam : wyglądam dobrze. Jestem w szoku, po raz pierwszy od dawna oceniłam swoją sylwetkę, ubiór na plus. Chciałabym, żeby tak zostało.Nawet jeśli byłoby to lustro wyszczuplające. Ja chcę to lustro do domu !!!!