A dziś? Po przejściu 3 km zaczęło kropić, więc ostatni 2 przystanki podjechałam, a wracać to nie wiem jak będę.
Mam takiego niechcieja, że od dwóch dni nie ugotowałam fasoli. I teraz ona się zmarnuje, bo muszę dziś jeść sałatkę, bo ma termin ważności do soboty. Chyba, że na obiad zjem sałatkę, a na kolację fasolkę...
Ale fasolka to powinna być z bułką tartą na masełku, a to przecież czysty żywy tłuszcz. Ale chyba się skuszę, bo bez tego jest niesmaczna...
Nie mówiąc już o tym, że mam również niechcieja na naukę.
A na weekend mam knedle, które zrobiła babcia. I weź tu człowieku schudnij... W dupie mi przybyło ze 2 cm od ślubu i w udach po centymetrze, mimo, że kilka razy w tygodniu chodzę... W cyckach też ale to pewnie dlatego, że połowa cyklu:P.
Powinnam znów iść na vacu. Nie mam kasy... Może kupię poranny karnet, będzie taniej? I będę chodzić w drodze do pracy?