Wczoraj waga pokazała tyle samo co w środę. Dzisiaj za to zjechała o 1,2 kilograma. Troszkę mnie przytkało. No bo jak można w ciągu jednej doby stracić ponad kilogram? Rozumiem tak gwałtowny zjazd przy otyłości, czy też sporej nadwadze, ale...oki, chyba kupię nową baterię (nie dzisiaj, bo święto i te sprawy ergo sklepy pozamykane). Być może ten niewytłumaczalny zjazd jest spowodowany wyczerpywaniem się owego zasilacza do czarnej bestii, chociaż z drugiej strony nie tak dawno był wymieniany. Nie rozumiem, nie wnikam.
Ostatnio "zapijam się" sokami wielowarzywnymi z dodatkiem chilli. Ostre jak lubię, a przy okazji ta mała czerwona papryczka sprzyja spalaniu kalorii przyśpieszając owy proces...czyli łączymy dobre z pożytecznym.
Dzisiaj na obiad pierogi, więc muszę zbilansować posiłki tak aby nie przekroczyć limitu, ale również napchać się tym co bardzo lubię...do tej pory doładowałam mój metabolizm pierwszym śniadaniem, czyli 193 kaloriami...idem ćwiczyć ;)
Independently
22 stycznia 2012, 13:56Skad ja znam wariacje wagi? U mnie niestety w całym domu jest krzywa podłoga ;/ Może u Ciebie też jest podobny problem? Pierogi... Ale mi narobiłaś ochoty :) Chyba przyszła pora zrobić je po zaliczeniu zerówki w nagrodę :) Buziaki! :*
Adorinka
6 stycznia 2012, 09:35a może dzien wczesniej miałas wiecej wegli w menu i sie woda zatrzymała a później sie zrównało :)