Hejka!
Padam :(
Dzień 30 diety, a jakiś super efektów brak. Trochę przykro mi z tego powodu... Pozostaje mi tylko cieszyć się, że chociaż trochę zmieniły się moje nawyki żywieniowe, tzn:
- nie słodzę herbaty (to już od dawna; chociaż rzadko piję herbatę)
- nie jem masła ( jestem taka dumna; a kiedyś tyle tego jadłam...)
- nie piję napojów ( z tego też jestem dumna ;) )
- BARDZO ograniczyłam słodycze (jem tylko ciasta i to raz na jakiś czas, staram się małe porcje i nie na noc, nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam jakiegoś batona, albo ptasie mleczko, chociaż mam w domu)
- jem tylko ciemny chleb, ewentualnie bułki razowe (to już od dość dawna, ale nigdy tego tak nie przestrzegałam)
- na śniadanie jem muesli bez cukru, a nie tak jak kiedyś corn flakes albo te fitness (chociaż nie ukrywam mam na nie ochotę, szczególnie na "kuleczki" nesquik)
- jem jogurty naturalne (kiedyś nigdy bym nie zjadła) albo 7 zbóż,
- staram się jeść dużo owoców i warzyw (nie zawsze wychodzi)
- posiłki co 3 h (staram się ;) )
-ostatni posiłek 3, 4h przed snem
Co powinnam poprawić:
- powinnam pić więcej wody,
-WIĘCEJ ĆWICZYĆ!
- mniej ziemniaków, naleśników, knedli, racuchów ( z tym jest ciężko, nie mogę się oprzeć)
- wydaje mi się, że powinnam troszkę mniej jeść
Chciałabym żeby mnie nie ciągnęło do słodyczy, ale to chyba raczej niemożliwe.
Teraz napiszę co u mnie tak prywatnie. Oczywiście nie musicie tego czytać...
To ta moja koleżanka, która się odchudza jest już chuda (też chcę taka być!). Je naprawdę bardzo mało, ale Ona mnie nie słucha jak jej mówię, że powinna jeść więcej. Ja nie widzę, że schudłam. Dalej nienawidzę swojego galaretowatego ciała. Czuję się gruba. Ćwiczyć mi się nie chcę. Jeszcze pod względem uczuciowym słabo. Moje najbliższe przyjaciółki znalazły sobie chłopaków (jedna już 3 miesiące chodzi z chłopakiem, a druga niedługo zacznie). Ja się czuję taka samotna. Chciałabym zakochać się z wzajemnością, albo chociaż znaleźć sobie takiego naprawdę bliskiego kolegę, z którym będę mogła na każdy temat porozmawiać. Jest ciężko... :(
Menu:
Śniadanie (6:15): muesli z mlekiem
II śniadanie (10:30): kromka chleba razowego z serem żółtym, szynką i papryką, marchewka
III śniadanie (13:20): niecała kromka chleba razowego z tym co na II śniadanie (bez marchewki)
Obiad (16): krupnik, kawałek ciasta marchewkowego, herbata
Kolacja (20): miałam zjeść tylko ćwiartkę arbuza, ale mama (dosłownie) zmusiła mnie żebym zjadła kromkę chleba z serem żółtym, pomidorem, keczupem i małą kiełkaskę, kakao
ćwiczenia: 40 min na rowerze, 50 przysiadów, dzisiaj miałam wf na początku była rozgrzewka a później graliśmy w siakówkę :)
Jutro lekcje od 8 do 14:15, a później biegnę na orkiestrę od 14:30 do ok 16. Kolejny zalatany dzień :(
Za chwilę poczytam trochę Wasze pamiętniki (jeżeli będę miała siłę). Moja mama mówi, że jestem blada i mam sińce i wszystko przez to, że prawie nic nie jem. Przecież to nieprawda...
Dziękuję bardzo za komentarze. Doceniam to!
Pozdrawiam ;*
uwielbiamjesc.
14 września 2012, 16:37no powiem Ci że naprawdę wiele zmieniłaś na dobre ;) co do chłopaków: wierzę że jest Ci smutno i czujesz się z tego powodu samotnie, ale powiem Ci szczerze że jest to lepsze niż zawiedzenie się na nich, niż cierpienie przez nich i szczerze wtedy wszystko się sypie.. przestajesz myśleć racjonalnie, a myślisz tylko o nich.. po prostu jedna wielka katastrofa.. ;/ i poza tym jak będzie czas to miłość sama Cię odnajdzie. ;)
good.day.my.fat.angel
14 września 2012, 00:28Może nie, że dużo, ale domyślam się, że za duże porcje :) Jak babcia nałoży Ci za dużo ziemniaków to podejdź do garnka i odłóż kilka, albo celowo zostaw trochę i powiedz, że to ich wina, że się marnują, bo przecież Ty mówiłaś, że tyle nie chcesz :) W końcu się przyzwyczają, tak jak Ty nauczyłaś się nie cukrować herbaty. Ludzie są dziwni, wiesz... Czasem mam wrażenie, że nie lubią jak komuś coś idzie, jak są lepsi, szczuplejsi i podświadomie nam utrudniają sprawę... A od jednego ptasiego mleczka, a nawet dwóch nie przytyjesz. Ja robię to tak - jeżeli zjem słodkie, ale przed obiadem to jestem rozgrzeszona, bo gdzie tam do końca dnia, wszystko się spali :) Nie zawracasz mi głowy, po to tutaj jesteśmy aby dzielić się swoim doświadczeniem i służyć pomocą!
good.day.my.fat.angel
13 września 2012, 23:28Kochana moja, to wszystko przynosiło by fantastyczne rezultaty gdyby było dużo wody i nie było racuchów! Pierwsza część wpisu imponująca, piękne te zmiany i zobaczysz, że w końcu wszystko stanie się normą :) Jeżeli chodzi o ziemniaki, pomyśl, przecież to warzywa, mają mało kalorii! To ten tłuszczyk i masełko na nich jest zabójczy! Ja jem ziemniaki, ale zawsze staram się odłożyć kilka z tego co mam już na talerzu. Lepiej jest zjeść więcej mięsa i sałatek. Naleśniki też spoko, o ile nie są smażone na tłuszczu. Przekonaj mamę aby więcej rzeczy smażyła na oliwie, która jest dobrym tłuszczem. Ja mam patelnie teflonowe i staram się używać jak najmniej tłuszczu. Coś mi się wydaje, że po prostu za tłusto jesz, a to też można zmienić, przecież tłuste nie jest smaczne :) Kolejna sprawa - papierowe ręczniki. Kotlety i inne bajery - odsączaj i już ile mniej tego będzie :) Wybierz sobie mniejszy talerzyk obiadowy, taki jak do zwykłych kanapek i niech to będzie Twój talerz do wszystkiego. Im mniejszy tym będziesz miała wrażenie, że więcej jest na nim jedzenia, w końcu żołądek się skurczy i przyzwyczai i następnym razem gdy zjesz większą porcję to zwyczajnie będzie Ci później ciężko i źle z przejedzenia :) Pewnie o tym wszystkim wiesz, może nawet stosujesz, ale nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała pomóc :* Ja staram się jeść mniej i powoli, delektować się jedzeniem, wtedy szybciej się najadam :)
Nixis
13 września 2012, 23:24Oj, przecież dużo ćwiczysz! I dietę masz całkiem- całkiem! Będzie dobrze. :* :) I wywal ten ser z jadłospisu, proszę Cię bardzo. :D:D