Dałam się pokonać złemu nastrojowi i pozwoliłam sobie odpuścić- powiedzieć, że jestem na siebie wściekła z tego powodu to mało powiedziane.. Cały dzień w plecy.. Miałam przejechać 12 km na rolkach, a to co przejechałam to raczej śmiech na sali, jako "zastępstwo" poszłam pomaszerować do lasu, też nie wytrzymałam zbyt długo bo 45 minut i wracałam do domu. Pierwszy raz od półtora miesiąca nie zrobiłam tego co miałam zaplanowane.. dałam ciała na całej linii!:/ To nie ma prawa się powtórzyć...
A do tego czułam się jakbym przez ostatni miesiąc nic nie jadła, chciało mi się wszystkiego na raz- czegoś słodkiego, czegoś ostrego... kwaśnego, skutkiem zachcianek było następujące menu:
* 2 kromki chleba z pastą z makreli
* zupa jarzynowa
* 3 pierogi z mięsem
* 3 parówki z ketchupem i musztardą+ pół bułki+ ogórki chili
* banan i nektarynka
Dzisiaj też bez rewelacji, bo jedyne co zaliczyłam to slalom gigant po mieście no i godzina spaceru po lesie. Ale to ostatni dzień takiego marnowania czasu, jutro rano na trening i to taki który da mi w kość.
vevina
14 września 2013, 18:19to zasadzam kopa!! może humor mi wróci;)