Czas zdać jakiś tam raport z moich poczynań. Niestety w tym tygodniu chodziłam cały czas napęczniała, miałam ogrooomną ochotę na jedzenie i niestety nie dawałam z siebie 100% na siłowni. Myślałam, że nadchodzi jakieś załamanie, ale wszystko wyszło dziś - tak szybko czas mi ucieka, że zapomniałam o zbliżającym się okresie, zwłaszcza, że nie miałam żadnych objawów typu bolące piersi. Dostałam go jak w zegarku, już 2 miesiąc pod rząd, więc jestem w szoku, bo mój organizm zawsze szalał i dostawałam zawsze z opóźnieniem.
No ale mniejsza o to. Na wagę na razie na planuję wchodzić, w sumie nie widzę dużych zmian, mimo że ćwiczę sporo i jem zdrowo, ale nie ograniczam aż tak bardzo kalorii. Chociaż przyznam szczerze, że jakoś nie jest mi źle z tego powodu, bo przynajmniej organizm ma czas do przyzwyczajenia się do zmian. Poza tym mimo że nadal nie wyglądam tak jakbym chciała, to już czuję się o niebo lepiej i chodzę z podniesioną głową po mieście, a to najważniejsze, że jestem coraz bliżej zaakceptowania swojego wyglądu.
Jedynie w tym tygodniu chcę troszkę mocniej przycisnąć, bo to w końcu ostatni tydzień studenckich wakacji, więc skoro mam czas to dam z siebie wszystko. Zastanawiam się jak to będzie gdy zacznę chodzić na uczelnię i czy dam radę pogodzić to z siłownią. Wiadomo, że siłownia jednak te 2 godziny zajmuje, a to nie jest tak mało patrząc na to, że niestety na moich studiach od rana do 18-19 mam zajęcia. Mam nadzieję, że jednak jakoś dam radę, bo polubiłam chodzić tam, a do ćwiczeń w domu nie mam motywacji. Chociaż pewnie gdybym nie wykupiła karnetu i miała świadomość, że jednak muszę coś robić w domu to ćwiczyłabym coś tam.
Ostatnio znów miałam sytuację gdzie usłyszałam, że schudłam co mnie bardzo cieszy!
Do współlokatorek wpadła znajoma, która ostatni raz widziała mnie z wagą 64 albo coś koło tego i pierwsze co to było ‘ Boożee, Diana, ale ty schudłaś! Ale się z ciebie chudzinka zrobiła! I te rączki takie szczupłe. No ostatnio jak się widziałyśmy to taka 'porządna' byłaś i taką okrągłą twarz miałaś, a teraz super!’ I zaczęła się gadka szmatka, w sumie to taka papla trochę, więc marzyłam aby wydostać się z kuchni i przejść do mojego spokojnego azylu jakim jest mój pokój. Fajnie że ktoś zauważa moje starania, ale z drugiej strony przesadne zachwyty to coś za czym nie przepadam :)
Chociaż mam cichą nadzieję, że znajomi ze studiów też to
zauważą :D
A jak u Was przygotowania do nowego roku akademickiego? Są tu jakieś studentki? :)
wszystkocoslodkie
22 września 2013, 22:21Ja nie lubie jak ktoś mówi, że jestem chudzinką bo się tak nie czuje i mimo że to miłe to jakoś wolałabym usłyszeć "super wyglądasz trzymaj tak dalej" Najgorsze jest to, że jestem dość koścista w okolicy barków i rąk i jak ktoś czuje tam kości to odrazu mówi, że powinnam przytyć, tylko że ja mam nogi i tyłek wielki a ramiona mogłyby się w końcu umięśnić się i nie być tak chude :(- Bycie gruszką jest do bani
ewcia.1234
22 września 2013, 15:09No to usłyszałaś mega motywacyjne słowa :)
szafatrzydrzwiowa
22 września 2013, 11:28melduje się studentka :) to spoko masz, że udało Ci się schudnąć. ja się za to zastanawiam, jak się pokażę ludziom z roku na oczy bo prztyłam i to sporo...
tobecomeabitch
22 września 2013, 07:46dla takich słów od innych warto jest walczyć ! gratuluję :*
Karmelkowaaa
22 września 2013, 06:40Nie przejmuj się załamaniami! grunt to nigdy się nie poddawać! ;) są studentki, ja studiuje zaocznie i od wczoraj zajęcia 8-20, dziś powtórka z rozrywki :( miłego dzionka!