Witam Wszystkich!
Trzeci dzień dietki i nawet nieźle mi idzie. Postanowiłam, że częściowo zrezygnuje z diety owocowo-warzywnej. Będę faktycznie co drugi dzień jeść głównie warzywa i owoce ale do warzyw obiadowych dodam jakieś chude mięsko bądź jajko czy jakiś nabiał. Myślę, że to będzie dosyć dobre rozwiązanie by nie zaszkodzić swojemu organizmowi.
Dzisiaj moja dietka była prosta ale syta bo właściwie nie byłam głodna:
Śn: 2 bułki ziarniste z sałata, szynką i ogórkiem, pomidor + 0,5l czerwonej herbaty
II Śn: serek wiejski z kilkoma truskawkami
Ob: Kotlecik z piersi, 2 ziemniaki, ogórki i pieczarki konserwowe + szkl. soku pomarańczowego
K: 3 Wasa z ogórkiem, pomidor, 100g twarogu + 0,5l czerwonej herbaty
Łącznie ponad 2 litry płynów.
Jak na mnie to bardzo dużo bo raczej jest mi ciężko tyle wypić.
Z ćwiczeniami standardowo. Niechęci więcej niż to wszystko jest warte. Przyznaje się bez bicia, że nienawidzę ćwiczyć a tym bardziej się pocić. Niestety wiem, że muszę i walczę z tą niechęcią. Dzisiaj znowu coraz to dłuższe z resztą spacerki z psem, rowerek 20 min i orbi 3x3min. Niewiele ale jak na mnie dużo. Oby było więcej i chętniej oraz łatwiej!
A co do męża to nie wierze, że może być tak bezmyślny.
Jutro musi jechać do szpitala na zabieg. Gdy go zapytałam czy wie już co zabierze no i kiedy zamierza się zacząć pakować to powiedział, że nic konkretnego mu nie trzeba. Gdy zaczęłam wymieniać co musi wziąć itp. itd. to mnie wyśmiał i powiedział, że to kompletnie niepotrzebne bo on za 3 dni i tak wróci. Więc sama wszystko przygotowałam, spakowałam, pokupowałam i mówiłam mu po co na co i dlaczego to patrzył na mnie jakbym mówiła niewiadomo jak skomplikowanymi słowami. Przecież ja tylko nie chce by miał wszystko co potrzeba bo nie będę w stanie do niego jeździć z każdą pierdoła. To w końcu aż 70km. Wałówkę też mu przygotowałam bo nie wiadomo czy jak go przyjmą to tego dnia dostanie obiad. Przezorny zawsze ubezpieczony!
Czy jestem nadopiekuńczą żoną? Bo to właśnie usłyszałam.
Wiosna122
2 czerwca 2014, 21:17Faceci tacy są, czeka aż mu dasz torbę do ręki.., standard. Wtedy by sie obyło bez marudzenia..., a co do ćwiczeń, ćwicz! nie wiesz co tracisz..., a nie dowiesz się poki tego nie zasmakujesz:)