Nie odnoszę spektakularnych sukcesów, ale dzisiaj waga pokazała znowu ciutke mniej- 66,3. Coraz bliżej celu na koniec lipca- 65. Oby mi się tyle udało osiągnąć, bo od 1. sierpnia chcemy jechać nad morze. I tak będę wyglądała jak wieloryb, ale może chociaż mały a nie wielki :)
Jak co roku, mam problem se strojem kapielowym. Dwa lata temu kąpałam się wyłącznie w dwuczęściowym a plażowałam tylko w sukience. Wstyd mi było paradować w dwuczęściowym. W tym roku cały czas pracuję nad brzuchem (mój najsłabszy punkt) i mam w planie założyć dwuczęściowy, żeby brzuchol też trochę opalić. Już widzę, że jest trochę lepiej, ale ciągle nie tak dobrze, jak bym chciała. Z drugiej strony, myślę,że odpowiedni krój majtek też by wiele pomógł :) Zdecydowanie czas na zakupy. Ale jeszcze się wstrzymam do kilku dni przed wyjazdem. Ciągle liczę, że jeszcze schudnę, chociaż troszkę.
A ostatnio znowu więcej pilnuję się z jedzeniem- jem wszystko, na co mam ochotę, ale mniej. I to jest zdecydowanie najlepsze rowiązanie dla mnie. Poległo u mnie liczenie kalorii. Nie mam na to czasu niestety. Za to bardzo pilnuję momentu, kiedy już czuję się syta. Staram się też jeść wolniej. Kiedyś jadłam szybko i wpychałam w siebie bardzo dużo. Szczególnie, jak coś mi bardzo smakowało. Teraz sama nie rozumiem po co. Teraz staram się delektować smakiem.
Nie twierdzę, że nie zdarzają mi się wpadki- nadal są, ale już zdecydowanie rzadziej. Poza tym ćwiczę. Jak nie cały zestaw, to chociaż trochę skłonów, brzuszków i wymachów wieczorem. Nawet wczoraj sobie nie odpuściłam,chociaż mam okres.
Zdecydowanie czuję, że ide w dorbym kierunku, dobrą drogą. A tyle lat szukałam diety cud :D