Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 19


Taka refleksja o bieganiu. Nie wiem, czy kocham biegać czy też może nienawidzę.

Nie zmuszam się. Kiedyś miałam problem, by wstać i pobiegać te piętnaście minut. To było jakoś rok temu. Teraz nie ma mowy o zmuszaniu. Mimo, że mam wolne, to nastawiam budzik, by biegać. Teraz budzę się nawet przed dzwonkiem, czasami pół godziny, czasami godzinę. Wstaję rześko, zjadam pół banana, wypijam szklankę wody z cytryną, daje organizmowi pół godziny na pobudkę, robię rozgrzewkę i idę biegać. Bez problemu. Pierwszy kilometr, potem drugi, trzeci. Jest dobrze, a potem dopada mnie kryzys. Mam ochotę zatrzymać się, obrócić na pięcie i wolniutko wrócić do domu. Zastanawiam się, po cholerę się tak męczyć. W kryzysowym momencie nienawidzę biegania. A potem wszystko wraca do normy, biegnie mi się świetnie, mam chrapkę na 10km. A potem znowu kryzys. Gdy już wracam do domu, padam na dywan, odpoczywam. Rozciągam się, piję wodę, idę pod prysznic. I wtedy jest najlepsza część. Endorfiny po biegu. Rano mogłam być smutna lub zniechęcona, to po biegu tryskam energią i entuzjazmem, kocham siebie, kocham cały świat. To chociażby dla takiego uczucia warto się pomęczyć. 

Po bieganiu zaliczyłam zakupy z mamą. Czytaj: robiłam za muła. Ale przynajmniej zapchałyśmy lodówkę warzywami.

Spotykam się z A. i G., więc nie wiem, co z kolacją. Ale mam dziś ochotę na cydr. Może kupię sobie małą buteleczkę? Chyba mnie to nie zabije, co?

Bilans:

przed biegiem (8.15): pół banana

śniadanie (10.00): pół banana, pół szklanki owsianki z kefirem o smaku owoców leśnych

obiad (13.20): barszcz biały z koperkiem, gotowana kiełbasa z odrobiną musztardy

podwieczorek (w planie 16.00): jabłko, marchewka

kolacja - nie mam pojęcia

Trening: 8km biegu https://840805.siukjm.asia/users/22258322/workouts/...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.