Brawa dla mnie. Skusiły mnie dziś chipsy. Pięć minut później żałowałam, że je zjadłam. No cóż, stało się. Piwu dzielnie się przeciwstawiłam, ale przed paczką chipsów poległam. Spotkania z G. i A. mi nie służą, bo oni w najlepsze żłopią piwo i zajadają się przekąskami, a ja siedzę obok i przełykam ślinę.
Odpokutowałam na rowerku. Wróciłam do domu, włączyłam telewizor, zaczęłam jeździć. Minęła mi godzina.
Organizuję za tydzień imprezę na działce na wsi, z okazji zdobycia magistra. Spotkaliśmy się, aby ustalić szczegóły, co jemy, co pijemy, jak z transportem. Czyli za dzień kolejny cheat day. No bo przecież nie dadzą mi nie pić na oblewaniu. Nie czuję najlepiej z tym oszukiwaniem. Wiem, że jest to czasami wręcz niezbędne, by utrzymać wysoki poziom motywacji, ale z jednej strony nie chcę żadnych oszustw, a z drugiej bardzo chcę. Dogódź kobiecie.
Bilans:
śniadanie (10.00): kasza jaglana, mleko 1,5%, jabłko (pół porcji)
obiad (12.30): barszcz biały; żółta fasolka szparagowa; trochę truskawek na deser
podwieczorek (15.30): miseczka truskawek
chipsy :<
kolacja (20.30): dwa kawałki domowego chleba z ziarnami, wędzona szynka, ketchup; rzodkiewki
trening:
1) Mel B cardio
2) 10min cardio popsugar
3) Mel B nogi
4) 1min 5s plank
5) 1h10min rowerka stacjonarnego
zuzu11
19 czerwca 2015, 23:06pewnie że tak opij przecież magistra często się nie robi a poza tym to prawda że kobiecie się nie dogodzi