A to teraz Wam naklikam. Wielkimi krokami zbliża się dzień w którym pęknie niebo... eee, nie to nie ta piosenka.. dzień w którym ROBAL powróci do domu i znów będzie sprzątał gotował prał i wszystkie inne rzeczy, które są obowiązkiem nowoczesnej żony. Na razie jednak zostało mi jakieś 30 godzin do tego momentu, a jeść trzeba. Rybki, te które przeżyły ostatnie 5 dni nauczyły się już podpływac do karmika i mówić "proszę proszę daj coś do jedzenia", kota radzi sobie jakoś łapiąc muchy i drobnoustroje przylatujace ze wschodnim wiatrem.
Wstałem już o 12 i postanowiłem stworzyć dzieło lekkie smaczne i DIETETYCZNE. od kilku dni zaobserwowałem ciekawe zjawisko, mianowicie w lodówce znalazł się GRZYB! ROBAL co prawda coś o grzybie wspominał, ale chyba chodziło Jej o to, żeby się nie zalął. A tu taki grzyn w lodówce. Aczkolwiek w sumie, skoro jest, to co sie ma zmarnować, przy pomocy kija i wałka wyciągnąłem grzyba z lodówki. Kijem ciągnąłem, a wałek był do ewentualnej samoobrony, jakby ten GRZYB na mnie napadł. Przy okazji zlokalizowałem w lodówce PIWO. Dobrze wiedzieć, że jeszcze jest, zwycięzce trzeba nagrodzić!. Więc po wyciągnięciu grzyba zez lodówki i ciapnięciu go w stronę zmywaka okazało się, że na grzybie jest jakaś kartka. Myślałem, że to może jakiś czek i się ucieszyłem ( to, że mógł to być np rachunek za prąd nie brałem pod uwagę... ) Na kartce na tym grzybie było napisane " BOCZNIAK ". no normalnie nie wiem co taki zboczniak robi w mojej lodówce, chyba muszę z ROBALEM porozmawiać, że jak przyjmuje kochanków, to niech chowa ich do szafy, bo zboczniaków w lodówce tolerować nie będę. Aczkolwiek taki kochanek w lodówce to może na dłużej starczyć, a i sztywniejszy będzie. Nieważne, bo nie o tym chciałem pisać. Przypomniały mi się czasy wczesnego dzieciństwa, kiedy to dinorzarły biegały po świecie, a diamenty jeszcze były węglem, to babcia robiła takiego zboczniaka na patelni. postanowiłem ukarać grzyba za pobyt w lodówce bez ważnego biletu oraz miejscówki. na chybi trafił otworzyłem szafkę w poszukiwaniu mleka. Potem następną. I nastepną. W końcu mleko się pokazało i zostało siłą wyciągnięte oraz otwarte. Mleko to wlałem se do miseczki. coby ten zboczniak mógł się umyć w mleku. To podobno odmładza. ktos mówił, że jakas lala, Kleopatra czy coś się kompała w mleku, ale to nie może być prawda, kto by otwierał tyle kartonów mleka i wlewał do wanny? No więc zboczek se lezał w tym mleku a ja przeszukałem dom na okoliczność posiadania mąki jaja i bułki tartej. Mąka została znaleziona, bułka tarta o dziwo też. Jajka też znalazłem, w sumie daleko nie musiałem szukać. Ej, bez takich uśmieszków co? w LODÓWCE były! Nie insynuować mi tu niczego. Mąke wysypałem na talerzyk numer 1, na talerzyk nr 2 pizgłem jajo. Z tym jajiem to jazda jest, bo jak sie je pizgnie takie jakie jest, to potem skorupka może w zębach chrupać, dlatego zalecam obrać to jajko przed ciapnięciem na talerz. Ewentualnie można zrobić dziurkę i wylać zawartość. No chyba, że ktos lubi czipsy... na talerzyk nr 3 sypnęła mi się mąka. taka z torebki, w sumie co za różnica jaka? nie? W lodówce znalazł się ten no... masło! Ciapłem masło na patelnie i odkręciłem gaz. Po chwili namysłu użyłem zapalarki to wytworzenia iskry, gdyż na samym gazie ciężko się smaży. masło się roztopiło, więc brałem palcami tego zboczka ( 2, bo to takie obrzydliwe jest, nie? ) i miąchałem w mące. Miąchanie trzeba zrobić dokładne, żebymu smutno nie było. potem bierzemy i ciapiemy w jajko. W sumie to jako można trochę rozmiąchac, żeby to żółte z tym takim wodnistym sie pomieszało. Miąchamy w tym i ciapiemy w stronę bułki tartej. obtaczamy aż nam się znudzi i ciapiemy na patelnie. czynnośc powtarzamy do czasy skończenia zboczków lub miejsca na patelni. Sypiemy solą pieprzem oregano czy bazylią i smażymy. po kilku minutach przewracamy zboczki na plecki, coby się róznomiernie opaliły, znaczy obsmazyły i za czas jakiś kładziemy na tależe. Jeśli się uda, to potrawa wygląda całkiem całkiem ;] Mi się nie do końca udało, ale nie to jest najwazniejsze. SMAK ZBOCZKA tak zrobionego jest REWELACYJNY, a i kalorii zapewne za wiele nie ma...
Więc... DO ROBOTY, na co jescze czekacie? idzcie poszukać zboczków w Waszych okolicach! RAZ RAZ! i napisać, czy smakowało! BIEGIEM MAAAAARSZ!!!!!!!!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
ewabewa
12 lipca 2006, 07:52hej, Gadzinka, co z Tobą? Zaglądam tu i zaglądam... i nic!!! Dlaczego nie ma nowych wpisów? Przyszłam, aby podnieść się na duchu (przytyłam niestety!!!...) i wyjść stąd z radosną miną, a Ty gdzie? Prawda, są wakacje...
kawuka
5 lipca 2006, 16:13dobry zboczek...boczek...BOCZNIAK nie jest zły. smacznego!
Nattina
1 lipca 2006, 21:57trafem mój mąz takie boczniaki zwykł był robić od kilku dobrych lat, może to taka męska potrawa jest? Dodaje jeszcze drobno siekaną cebulkę przed panierowaniem :) PS. Z Olsztyna? Hmmm, tyz piknie . Pozdrawiam.
aisza1612
1 lipca 2006, 14:46co do tego remontu - nawet nie będę miała czasu o jedzeniu myśleć;):)i figura się zrobi...
aisza1612
1 lipca 2006, 14:40gratuluję dobrego obiadku i kulinarnych zdolności, chyba taka epoka nadchodzi w której faceci lepiej od kobiet gotują;))i powiem Ci że fajnie mi się czyta Twój pamiętnik:):)trzymam kciuki za odchudzanie:)