Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wracam do gy:)





Koniec z bezsensowną przerwą.
Moim jedynym usprawiedliwieniem jest dużo pracy, wyjazdy i przeziębienie.
Już teraz koniec wymówek. Kolejne podejście czas zacząć, nadal się nie poddaję!!!

Mój ostatni bilans:

Poniedziałek: 30 minut marszobiegu (początki według metody 1 minuta bieg i 4 minuty marsz), jeśli chodzi o jedzenie to wieczorem mocno popłynęłam z pizzą. Do dziś mam wyrzuty, ale nadal nie słodzę i jem pełnowartościowe śniadanka. Jakiś plusik:)

Środa: 30 minut marszobiegu  (tak jak poprzednio) + zestaw ćwiczeń na brzuch (z książki Ewy- około 25 minut) , śniadanie: muesli z mlekiem, obiad potrawka z piersią kurczaka i warzywami w sosie kokosowym z curry, kolacja: skibka razowego chleba z twarożkiem, pomidorkiem i szczypiorkiem. Zgrzeszyłam niestety szarlotką z sosem waniliowym...ale z tym już koniec:)

Czwartek: Skalpel:) ponowne podejście, dałam radę, ciężko było z wyrzutami nóg do tyłu i z brzuszkami, ale i tak uważam, że nie jest źle po takiej długiej przerwie:)


Mam nadzieję, że tym razem może się uda:) Waga mocno nie poszła w górę, więc załamana nie jestem, wiem, że potrafię trzeba się tylko zmobilizować;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.