Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
początek.


witam serdecznie. jestem luumu, co w języku fińskim znaczy śliwka.
na samym początku mego blogowania chciałabym pokrótce opisać Wam mą historię, która mam nadzieję ułatwi Wam zrozumienie tego, dlaczego ważę tyle, a nie znacznie mniej.

problemy z wagą mam od dziecka. wtedy mama i babcia wmawiały sobie, że wyrosnę z tego. a ja rosłam wzdłuż i wszerz. babcia zabrała mnie do endokrynologa, gdy miałam czternaście lat. dostałam dietę, zestaw ćwiczeń... ale młoda byłam i głupia, i się awanturowałam, że ja twarogu z rzodkiewką jeść nie będę i co to ma znaczyć, że chudnę tylko kilogram na tydzień. babcia uległa moim naciskom i przerwała walkę.
gdy miałam szesnaście lat, ważyłam 112kg i wtedy przyszła smutna konstatacja, że nikt mnie nie chce, bo jestem wieprzkiem. czułam się wyobcowana i zaczęłam uciekać w świat fantazji, który przerodził się w depresję (otyłość to jeden z wielu powodów) oraz pierwszą próbę samobójczą. zajadałam smutek i tyłam, tyłam, tyłam. potem przyszły silne antydepresanty, które potęgowały tycie i w 2008 roku ważyłam coś około 165kg.
babcia zaciągnęła mnie siłą do Centrum Leczenia Otyłości, gdzie podejście specjalistek mnie rozczarowało, gdyż po ważeniu, krótkiej rozmowie i opieprzu (że jak mogłam się tak utuczyć) dostałam kilka karteczek oraz listę suplementów diety firmy sponsorującej Centrum. więcej tam nie poszłam. babcia zabrała mnie do bariatry. to samo, ale bez materiałów sponsorowanych.
w 2009 roku we wrześniu postanowiłam wziąć się za siebie. sama, bez niczyjej pomocy. i powoli, powoli zeszłam do 147kg (tyle ważyłam, gdy mnie przyjmowano do szpitala w październiku 2010), po czterech dniach w szpitalu ważyłam już 143kg.
od tamtej pory moja waga utrzymuje się na stałym poziomie, co mnie cieszy, gdyż miałam nawrót depresji i znowu zajadałam smutki. i od sierpnia tego roku wzięłam się za odchudzanie, czując przypływ sił życiowych, motywacji i miłości do siebie samej (co za patos).

to chyba na tyle dzisiaj.
pozdrawiam serdecznie.
  • SunnySkyy

    SunnySkyy

    6 września 2011, 11:49

    3mam za ciebie kciuki. Już dużo osiągnełaś, nie zaprzepaścisztego z nami, napewno nie, bedzie tylko lepiej. Ja też mam doły i cieżkie dni a waga od miesiąca stoi w miejscu, dołujące,ale nie poddaje sie i walcze dalej. Życze ci powodzenia i sukcesu!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.