Och dziewczyny,
Prawda jest taka, że rok temu nie poszłam na dietę. A raczej szybko ją przerwałam. Jednak w międzyczasie moja przyjaciółka zaczęła liczyć kalorie i chodzić na basen i schudla kilkanaście kilogramów w kilka miesięcy. Coś pięknego. Długo się zastanawiałam, nawet spróbowałam, ale znowu nie wyszło. Nie umiem odchudzać się sama. Mam tak słabą wolę, że jeśli nie mam bezpośredniego wsparcia w domu, to mi to nie wychodzi. Ale wreszcie... Moja Mama i jak od dziś (a właściwie już wczoraj) jesteśmy na diecie. Mama chwaliła się ile zjadła. Ja natomiast się zważyłam. Niestety, znowu 90 kg. Czyli to co osiągnęłam w 2010 poszło.... Trzeba zacząć od początku. Ale będę silna. Muszę tylko zmienić nawyki żywieniowe. No i może wreszcie dorosnąć do ćwiczeń. To śmieszne, że mając tyle lat wciąż jestem taka leniwa.
Obiecuję sobie nie jeść śmieciowego jedzenia. Będzie to o tyle prostsze, że już nie studiuję. Nie mam więc ciągłego dostępu do zdradliwych fast foodów. Moja ostatnia wizyta w kebabie zakończyła się natomiast rozstrojem żołądka, więc też mi się odechciewa (no dobra, to nie przez kebab tylko alkohol, ale na jedno wychodzi). Alkoholu też już nie będę pić. Zresztą, skoro i tak non stop robię za kierowcę, to nie dziwne, że gdy raz w miesiącu wypiję więcej niż jedno piwo to następnego dnia umieram. Ale dosyć. Koniec z piwem, śmieciowym żarciem i piciem. Trzeba będzie zastąpić napoje gazowane wodą. Może sobie kupię w Lidlu wyciskarkę do owoców i będę robiła sobie niesłodzone soki?
Trzymajcie kciuki. Wróciłam.
NoweZycieNowaJa
8 stycznia 2013, 04:26powodzenia:) koktajle sa the best (ewentualnie ze slodzikiem):)
claire.m
8 stycznia 2013, 03:33no to do dziela!:) Trzymam za Ciebie kciuki
istotkaaa
8 stycznia 2013, 03:00:-) powodzenia!