Cudownie, pobudka już o 5:30. To nie moja pora, ale no cóż, jest czworonóg z dobrym słuchem i potrzebami, to trzeba wstać. Najpierw oczywiście Ona, następnie mężczyzna spieszący do pracy, a ja na samym szarym końcu. Mam przecież 3:30 min. do swojego prawidłowego śniadania! No ładnie....! zaczęło się.....chwila zastanowienia, zaraz, zaraz jakie 3:30? dokładnie 2 h i ani minuty dłużej.
Ciało mało się już buntuje, jeśli chodzi o ćwiczenia. Dobrze, mięśnie przypominają sobie, jak to było "onegdaj". Może nie będzie tak tragicznie, jak mogłoby się wydawać.
Jadłospis na dziś przygotowany rewelacyjnie, już po śniadaniu wiem, że dzień będzie zaliczony do udanych :) słońce za oknem, termometr wskazuje + 10 *C, jazda na rowerze będzie cudowna. A jeśli będzie padać, no cóż - kwiecień - siłownia i damy radę, nie tak to inaczej, byle bliżej do wymarzonego celu :)