Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Cel Mój cel

O mnie

Przez cały rok żyłam w biegu, dzięki czemu spełniło się wiele moich marzeń. W wakacje chciałabym zamienić tę pogoń na prawdziwy bieg - i osiągnąć wymarzoną wagę ... kilogramów. Nie jest to dużo, ale nie ma to jak czuć się lepiej we własnej skórze!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 46037
Komentarzy: 1177
Założony: 21 lipca 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ruda.maruda

kobieta, 32 lat, Bergamuty

165 cm, 57.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: szczupła sylwetka!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Dobry wieczór!
Nie było mnie wczoraj, bo byłam na grillu. No właśnie. Sobotę zaczęłam dobrze, niestety koniec był już taki sobie. No na tym grillu byłam głodna jak wilk, więc pochłonęłam 2 kiełbaski i kawałek karkówki. No i dwie czy trzy kromki białego chleba, a do tego czerwone winko. Ale powiem wam, że nie mam szczególnych wyrzutów sumienia, bo w sumie kiełbaska była trochę spalona i trochę tego tłuszczyku wypaliło, a karkówa była w przyprawach, bez oleju (przynajmniej mój kawałek, no może odrobinka oleju!). Spałam u M., bo wracaliśmy późno, więc nie odwoził mnie, tylko pojechaliśmy do niego. Byłam u niego cały dzisiejszy dzień, więc co do jedzenia, to musiałam się dopasować do całej rodzinki. Rano jego mama zrobiła śniadanie: kanapki na białym chlebie, no ale co miałam zrobić, przecież nie będę wybrzydzać! A następny posiłek, to obiad: ogromny schabowy, troszkę ziemniaczków i surówka z kapusty. No i następny posiłek dopiero zjadłam w domu. Wyobraźcie sobie jak wszystko chłonęłam. Kanapka z grahamką i tost. Potem miałam ochotę na coś słodkiego i moim oczom okazały się czekoladowe kuleczki! Więc zalałam mlekiem i zjadłam miseczkę. O ja nie dobra... Ale jutro to wybiegam, obiecuję!
Co do aktywności fizycznej, to tak średnio. Wczoraj 70 przysiadów, dzisiaj 75, plus spacer po lesie. Jutro w planach biegi (miałam iść dzisiaj, ale wróciłam o 19:30 i zanim bym się zebrała, to już by było ciemno, a boję się sama biegać wieczorami), no i rano spacer na uczelnię i z powrotem. Jakieś 15 min w jedną stronę, więc nie dużo, ale zawsze lepsze to, niż siedzenie na tyłku!
Mam nadzieję, że wasz weekend był o niebo lepszy!

Śniadanie
- kanapeczki z białego chleba i twarożku ze szczypiorkiem i rzodkiewką, jedna z salami
- czarna herbata

Obiad
- kotlet schabowy z ziemniakami i surówką
- pół kostki czekolady

Kolacja

- grahamka: jedna połówka z plastrem sera topionego, druga z polędwicą, tost z chleba żytniego z żółtym serem, pomidor, odrobina ketchupu
- miseczka płatków czekoladowych z mlekiem
- czerwona herbata

Oczywiście aktualnie czuję się mega przejedzona, bo przez cały dzień jadłam duże porcje, ale rzadko. Od jutra obiecałam sobie, że będę jeść regularnie, małe posiłki co 2-3h.




Dobranoc :-)

19 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Czołem chudziny!
Muszę wam powiedzieć, że dzisiejszy dzień był całkiem fajny. Rano byłam na zajęciach z chemii, potem sprzątnęłam swój pokój, zrobiłam obiadek, poleniuchowałam i poszłam BIEGAĆ! Dokładnie tak! Niedawno wróciłam. Złapałam oddech i oto wam się chwalę :-)
Posłuchałam was i przestałam zwracać uwagę na wszystkich tych ludzi co się gapią, nawet na dresów, którzy mnie najbardziej dekoncentrowali!  Zaczęłam wolniutko, ale już kilkanaście metrów za blokiem. I zrobiłam dwa kółka na około parku i wróciłam do domku i wyszło ogółem 5,5 km! Tylko, że sprawdzałam czy mój program na iPodzie na pewno działa i wyszły mi dwa biegi: 1) 860m i 2) 4 km 630 m! Biorąc pod uwagę tylko ten drugi dystans, to średnio 1 km robiłam w 6:09 min, wydaje mi się, że to całkiem niezły wynik, tym bardziej, że udało mi się utrzymywać stałe tempo. No i ten drugi odcinek biegłam 28,5 min, ale ogółem troszkę więcej, pewnie ok 35 min.
W ogóle tak mi się dobrze biegało, że no nie mogę! Moje nogi w ogóle się nie męczyły, chyba że osiągnęły taki stan, że po prostu tego nie czułam, bo teraz ich zmęczenie daje się we znaki :P I przebiegłabym więcej, ale reszta ciała protestowała. Po pierwsze oddech. Starałam się głęboko oddychać przez cały bieg, wdech nosem, wydech buzią, ale pod koniec już był naprawdę płytki. Po drugie brzuch. Zaczął mnie pobolewać i jak już wybiegłam z parku ok. 20 m przed 4 km, zrobiło mi się niedobrze. Przypomniałam sobie, że kiedyś na zawodach (w podstawówce :D) parę osób się źle czuło po biegach, więc i na mnie przyszedł czas. Przeszłam więc prostą chodnikiem, żeby wyrównać oddech i tak bardzo chciałam osiągnąć ten 4 km, a to było tylko 20 m, że jak zaczęłam biec, to i dobiegłam do domu!
A najlepsze było na koniec. Mijał mnie pewien pan biegacz i się ze mną przywitał uśmiechem i gestem ręki! Nawet nie wiecie jakie to było miłe, poczułam się jak właśnie jedna z nich-biegaczy! Czasem uśmiecham się do biegaczy, ale nikt nigdy nie przywitał się ze mną tak bezpośrednio! Może to głupie, ale aż byłam podekscytowana i dało mi to jakaś motywację! Postanowiłam biegać tak 2-3 razy w tygodniu, bo dzisiaj naprawdę sprawiło mi to przyjemność :-) więc coraz bardziej wierzę, że ciężko jest tylko zacząć coś robić, a jak już się zacznie, to tylko z górki :-)

Śniadanie
- owsianka na mleku z rodzynkami i pestkami słonecznika
- zielona herbata

II śniadanie
- 3 kromki chleba żytniego z odrobinką masła, żółtego sera, pomidora i ketchupu
- pomarańcza
- czerwona herbata z cytryna

Obiad
- ryba w ziołach pieczona w folii w piekarniku z pieczarkami (najpierw lekko podsmażone na oliwie), brązowy ryż, surówka z marchewki z chrzanem

Kolacja
- koktajl z bananów
- herbata (zaraz jakąś wybiorę, pewnie mięta :-))

No nie mogę, mam tak dobry humor i tyle energii, że to szok! Naprawdę muszę częściej biegać!



Miłego wieczoru! :-)

18 kwietnia 2013 , Komentarze (4)

Dobry wieczór!
Oj dzisiejszy dzień był długi! Pobudka o 5.30, ponieważ miałam "uczelnianą wycieczkę" jakkolwiek to brzmi. Ach szanowna pani profesor wymyśliła sobie dwie wycieczki do oczyszczalni ścieków i kompostowni. Do czego nam się to przyda, to nie mam pojęcia. Dojazd tam i przyjazd z powrotem zajął nam więcej czasu niż główna atrakcja! No ale cóż, jak mus, to mus. Trochę kilometrów dziś zrobiłam piechotką, ale pogoda była naprawdę fajna, choć chwilami aż za gorąco! Myślałam, że nie zdążę na wf więc nawet nie wzięłam stroju, a stety niestety zdążyłam i siedziałam ponad godzinę i patrzyłam jak dziewczyny grają w siatkówkę!

Co do jedzonka, to nie jestem zadowolona. To mój drugi dzień bez obiadu, więc pod wieczór włącza mi się ssanie i tryb odkurzacza, który starałam się opanować. Po powrocie z wycieczki (wymęczona i potwornie głodna!) zjadłam tortillę i niestety parę czekoladowych jajek. No nie mogłam się powstrzymać, ale powiedzmy, że to dla przypływu energii! No ale najgorsze, że po zajęciach poszłam z koleżanką na piwo! Było tak gorąca, a zimny Redd's patrzył z lodówki... No ale to tak jednorazowo!

3 dzień wyzwania za mną i 60 przysiadów również. Dopiero dzisiaj sobie przypomniałam o ściskaniu pośladków przy "końcówce" przysiadu, czyli po wyprostowaniu kolan! Ojj po takich ściskanych przysiadach czułam już bardzo pupkę (bo wcześniej, to bardziej uda), ale wiem, że daje to większe efekty, więc warto :-) dlatego też, mam zamiar wszystkie przysiady robić w ten sposób, no i oczywiście zwracając uwagę, żeby kolana nie wychodziły za stopy! Powiem wam, że podoba mi się to wyzwanie! Oby tylko za miesiąc coś było widać :-)

Śniadanie
- standardowo owsianka na mleku z pestkami słonecznika i rodzynkami
- zielona herbata

II śniadanie
- składana kanapka (bez masła, już drugi dzień!) z sałatą lodową, polędwicą i ogórkiem
- jabłko

III posiłek (ciężko mi dzisiaj sprecyzować posiłki, bo ani to przekąska, ani obiad, chociaż bliżej tego drugiego)
- tortilla z sałatą lodową, żółtym serem, mozzarella, papryczką pepperoni, polędwicą i ogórkiem
- parę czekoladowych jajek

IV posiłek
- piwo (?!)
- zamrożony serek straciatella (forma lodu :D)
- pomarańcza
- odrobina sałatki jarzynowej
- czerwona herbata

Kolacja

- odrobina sałatki jarzynowej
- 3 lekkie krakersy włoskie
- mięta
-gryz banana :D
- 5 migdałów

Dzisiejsze menu jest po prostu straszne! Ale jutro planuję zjeść normalny obiad, więc mam nadzieję, że wieczorem nie będę jadła wszystkiego, co będzie w zasięgu wzroku!



Dobranoc kochane! :-)

17 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

Witajcie!
Dzisiaj w końcu zaliczyłam mój pierwszy, długo wyczekiwany bieg! Chociaż nie czułam się najlepiej, bo głowa mnie pobolewa (chyba od ciśnienia), @ dobija i jestem wymęczona i senna (nauka). Ale po 19 założyłam strój, butki i poszłam! Do parku podeptałam, jakieś niecałe 700 m. I tam zaczęłam bieg! Sporo ludzi biegało. Przebiegłam 3,85 km. Zaczęłam dość szybko i gdyby nie to wydaje mi się, że pobiegłabym jeszcze z 10 min. A zaczęłam szybko, bo tyle ludzi siedziało na ławkach i zawsze mam wrażenie, że mnie obserwują, że biegnę jak żółw! No i przebiegłam 2,85 km na raz, a ten 1 km do domu to głównie bieg, z marszem. Całość trwała ok. 30 min, ale 1/3 z tego to marsz! Jestem z siebie zadowolona, bo najciężej jest zacząć, a potem już jakoś idzie! :-)
Dietkowo całkiem ok, choć będąc na mieście zjadłam pasztecik grzybowy z Lidla, ale spaliłam go biegając, więc czuję się rozgrzeszona :D
Ach no i drugi dzień squats challenge. 55 przysiadów za mną, oj czuję uda i pośladki! co to będzie przy 100...

Śniadanie

- owsianka na mleku z rodzynkami i pestkami słonecznika
- zielona herbata

II śniadanie
- składana kanapka z sałatą lodową, swojską polędwicą i ogórkiem
- jabłko

Przekąska
- pomarańcza

Obiad

- pasztecik grzybowy
- zsiadłe mleko

Kolacja
- pół porcji makaronu z brokułami i fetą



Miłego wieczoru! :-)

16 kwietnia 2013 , Komentarze (10)

Hej ho!
Dzisiejszy dzień minął całkiem fajnie. Słoneczko świeciło przez pierwszą połowę dnia, potem niestety zastąpił je deszcz. Na szczęście nie padał zbyt długo.
Wczoraj wieczorkiem zrobiłam cztery 6-minutowe treningi Ewki, chciałam zrobić 6, ale jakoś mi się słabo zrobiło, nie wiem czy to od @, czy od tego, że dawno nie ćwiczyłam.
Dietkowo jestem zadowolona, bo nie zjadłam nic słodkiego (a to naprawdę wyczyn, bo po świętach non stop coś podjadałam). Zjadłam sporo kalorii, ale stopniowo muszę je zmniejszać, żeby nie chodzić przez cały dzień z burczącym brzuchem. Stopniowe skurczanie żołądka! Chciałam dziś też chwilkę poćwiczyć, ale niestety chemia mi nie pozwala. Myślałam, że szybciej się jej nauczę, ale ciągle czegoś nie mogę zapamiętać!
Na jutro zaplanowałam bieganie, o ile deszcz nie wleje. Mam świadomość, że nie będzie to zbyt długi bieg, bo ostatni raz biegałam w wakacje. No ale zawsze lepiej zrobić coś, niż nie robić nic! :-)
A jak tam wasz początek tygodnia?

Śniadanie:
- owsianka na mleku z rodzynkami, pestkami słonecznika i dyni
- zielona herbata

II śniadanie:
- banan
- czerwona herbata

Przekąska (na uczelni):

- kanapka: masełko, sałata lodowa, kiełbaska, pomidor

Obiad:
-tortilla: sałata lodowa, ser żółty, mozzarella, pomidor, ogórek, kiełbaska, papryczka pepperoni, feta

Kolacja:
- jogurt naturalny z otrębami żytnimi, rodzynkami, słonecznikiem i cynamonem
- 2 marchewki
- herbata owocowa

W planie jeszcze jedna herbatka, pewnie jakaś ziołowa.



Ach i zapomniałabym! Od dzisiaj zaczynam przysiady! Wish me luck! :-)




Miłego wieczorku! :-)

15 kwietnia 2013 , Komentarze (4)

Cześć kobitki!
Powiem Wam, że jak tu nie zaglądam, to moje odżywianie jest jedną wielką porażką. Brak mi motywacji, na wszystko sobie pozwalam, nie patrzę na kalorie, na to, że coś jest niezdrowe. Błędem było to, że nie wróciłam do Was po świętach... No i tak od świąt to tu coś podjadam, to tu. Mama przywiozła mi całą torbę słodyczy i oczywiście części już nie ma... Ale jak dzisiaj spojrzałam na siebie w lustrze, to stwierdziłam, że tak dalej być nie może! Do wakacji już tak niedaleko, pogoda się robi naprawdę cudna, a mój brzuch mógłby komuś służyć za parasol (wraz ze słoniowatymi nogami!). Także WRACAM! Pomimo, że mam mało czasu, bo co tydzień 3 kolokwia + nauka do matury, to postaram się wygospodarować dziennie odrobinkę czasu na Was, żebym dzięki waszym sukcesom nabierała motywacji!
Także od jutra biorę się za dietę, choć nie będę tak wszystkiego dokładnie wyliczać, bo to zajmuję naprawdę sporo czasu. Na uczelnie chodzę piechotką, za parę dni postaram się pobiegać, bo aktualnie @ jakoś mi nie pozwala. Powiem wam, że w czwartek już prawie poszłam biegać (zrezygnowałam z wykładu!) to się wzięło i rozpadało!
Postaram się też wygospodarować chwilkę na Ewkę lub Mel B, skoro nie chodzę na aerobik. Najgorzej jest do środy, a potem już powiedzmy z górki, więc trzymajcie kciuki, żeby ta chęć "odnowy" trzymała się mnie jak najdłużej!
Posprawdzam co tam u was i wracam do węglowodorów!



Trzymajcie się kochane :-)

4 kwietnia 2013 , Komentarze (8)

Hej, hej!
Jestem na chwilkę, bo zaraz biegnę na uczelnię i siedzę do 20. Ostatnio nie mam kompletnie na nic czasu, nie wspominając o komputerze... Mam nadzieję, że mi wybaczycie nieobecność, ale obiecuję, że jak już normalnie wrócę, to wszystko nadrobię :-)
Co do świąt, to w piątek i sobotę byłam na diecie oczyszczającej. W piątek piłam same soki warzywne i owocowe, a w sobotę jadłam same owoce i warzywa. W święta troszkę pojadłam, same smakoszki :-)
Od poniedziałku postaram się wrócić na aerobik. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć te 2h wieczorkami. Ten miesiąc będzie naprawdę ciężki.
Mam nadzieję, że się jakoś trzymacie i ciągle odnosicie sukcesy! Pomimo, że nie będzie mnie zbyt często pamiętajcie, że zawsze trzymam za was mocno kciuki!
Trzymajcie się chudziny!

27 marca 2013 , Komentarze (13)

Cześć chudziny!
Wczoraj mnie nie było, bo próbowałam świętować moje urodziny! Oczywiście prawie nikt nie pamiętał, bo nie mam daty na portalach społecznościowych! No ale nic, brak zaśmieconej tablicy i prawdziwe życzenia od bliskich :-)
Nie muszę chyba mówić, że o dietce nie myślałam, ćwiczeń nie było, no ale wybaczam sobie :-)
Tort nie był super kaloryczny, bo był to sernik na cienkim biszkoptowym spodzie, zero kremów, czekolady! No i jeden kawałek naprawdę sycił :-)
Oczywiście oglądałam troszkę meczu i musiałam się sporo uczyć! Więc to nie był taki typowo urodzinowy dzień!
Jutro wracam do domu, więc dzisiejszy dzień też nie będzie sprzyjał dietce. Muszę lecieć po bilety (kolejki pewnie ogromne!), na zajęcia z biologii i spędzić odrobinę czasu z M.
Przez święta prawdopodobnie mnie z wami nie będzie, bo nie wiem jaki będę miała dostęp do internetu, bo to różnie bywa. Będę się dużo uczyć i na święta zawieszam dietkę. Nie tak na 100% ale nie dość, że jutro cały dzień spędzam w podróży (8h), piątek jest dniem ścisłego postu, sobota też nie jest bogata w jedzenie (przynajmniej u mnie w domu), to święta zaledwie trwają 2 dni i nie chcę wybrzydzać przy rodzinie. Nie oznacza to oczywiście, że rzucę się na ciasta czy coś, bo jakoś nigdy w święta się na nie nie rzucam, ale nie odmówię sobie kiełbasek, jajek, chlebka etc! A gdy wrócę ze świąt to wracam na aerobik i do dietki! Więc mam nadzieję, że za dużej nadwyżki nie będę miała do zrzucania!
Dlatego już dziś życzę wam Wesołych Świąt i nie zamęczajcie się za bardzo przez te święta! Bo Wielkanoc jest raz w roku, a dni do odchudzania mamy bardzo dużo :-)



Trzymajcie się kochane!

25 marca 2013 , Komentarze (11)

Dobry wieczór chudzinki!
Muszę wam się pochwalić! Wczoraj jak zaczęłam ćwiczyć, to skończyłam po 2h! No po prostu siebie nie poznaje, ja ćwiczę w domu i to jeszcze 2h! Pomyślałam o tych wszystkich dniach lenistwa i dostałam powera. Całe szczęście, że siostry długo nie było! Na początek zrobiłam skalpel Ewki i wytrzymałam przez cały trening! Część ćwiczeń była naprawdę ciężka, ale bardzo mi się spodobały :-) Przy następnej okazji wypróbuję inne treningi. Potem zrobiłam Mel B: na pośladki, na uda, na brzuch i na plecy i klatkę! A na koniec poćwiczyłam trochę z hantelkami (tylko trochę, bo jeden ma 2 kg, a jestem przyzwyczajona do ćwiczeń na aerobiku z 1 kg). Przez cały wieczór czułam zmęczone mięśnie i wiedziałam, że będą zakwasy. I są! Co mnie oczywiście cieszy, bo może to głupio zabrzmi, ale lubię mieć po wysiłku zakwasy, bo mam świadomość, że dobrze ćwiczyłam!
Dzisiejszy dzień był bardzo słoneczny. I niestety bardzo mroźny. Rano byłam na uczelni, potem miałam odrobinę przerwy i na 15 do 18.30 znów na uczelni. Wzięłam ze sobą jogurt, może kojarzycie, Musline ze śliwką z Biedronki. Ogólnie nie przepadam za smakowymi jogurtami, ale naturalny miałam tylko taki duży, no i całego bym nie zjadła. Powiem wam, że strasznie niedobrze mi się zrobiło po tym jogurcie. Sprawdziłam etykietę, a tam wyczytałam, ze w takim kubeczku jest 27% dziennego zapotrzebowania na cukier! I w tabeli było napisane, że zawiera 24 g cukru w porcji! Strasznie mi nie smakował, ale musiałam go zjeść, bo byłam głodna i nic innego nie miałam! Ale przynajmniej wiem, że było to moje ostatnie spotkanie z tym jogurtem.
Dzisiaj odpuszczam sobie ćwiczenia, bo przed chwilą zjadłam krem z brokułów i jestem strasznie najedzona! Krem zawiera bardzo mało kalorii, bo są tam same warzywka: włoszczyzna bez kapusty i brokuły i wszystko to zmiksowane. Żadnej śmietany, ani nawet jogurtu! Poza tym siostra w pokoju, więc brak miejsca na wygibasy!
A jak tam wasz początek tygodnia? Mam nadzieję, że jesteście pełne sił i motywacji!

Śniadanie (ok. 373 kcal)
- płatki górskie na mleku sojowym z odrobinką słonecznika i rodzynek
- 1/4 grejpfruta
- zielona herbata

II śniadanie (ok. 369 kcal)

- 3 końcowe kromeczki chleba z cienką warstwą masła, z pasztetową ze szczypiorkiem i szynką + pomidor z odrobiną ketchupu
- Yerba Mate

Przekąska (ok. 40 kcal)
- mała czarna kawa
- 1/4 grejpfruta

Obiad (ok. 240 kcal)
- rosół drobiowy z makaronem

Podwieczorek (ok. 167 kcal)
- (nieszczęsny) jogurt Musline

Kolacja (ok. 181 kcal)
- 1,5 udka z kurczaka gotowanego na rosołku
- talerz kremu z brokułów
- czerwona herbata

Razem: 1371 kcal, coś czuję, że się powiększy o jakieś 5 kcal, bo mam ochotę na kolejną herbatę!



Buziaki!

24 marca 2013 , Komentarze (9)

Dzień dobry kobitki!
Słońce dzisiaj pięknie grzeje w okno :-) Byłam w kościele z palmą i troszkę zmarzłam, bo temperatura wciąż na minusie. Słońce w śniegu to zabójstwo dla oczu! Pierwsze minuty poza domem były ciężkie, ale jakoś dałam radę.
Wczoraj nie zjadłam tego jogurtu, ale wieczorem dopadła mnie taka ochota na słodkie, że myślałam, że nie wyrobię! Dlatego zjadłam łyżeczkę miodu, łyżeczkę kakao i łyżeczkę takiej herbatki rozpuszczalnej... No ale najważniejsze, że nie sięgnęłam po czekoladę, która była na wyciągnięcie ręki. Powiem wam, że przechodzę jakiś dietowy kryzys. Wydaje mi się, że wszędzie czyhają na mnie złe rzeczy, które kuszą, a ja nie potrafię im się oprzeć! Czasem czuję, że pomimo zjedzenia normalnego obiadu jestem głodna. Oczywiście to uczucie mija z czasem, ale przez te 15-20 min myślę tylko o tym jak zaspokoić głód! Dlatego muszę jeść wolniej.
Z wczorajszymi ćwiczeniami też bardzo słabo. Myślałam, gdzie by tu poćwiczyć no i wszędzie za mało miejsca. Potem usiadłam do książek i się uczyłam do wieczora. Potem kąpiel i spanie. Dzisiaj siostra wychodzi na spotkanie, więc już jej oznajmiłam, że będę u niej ćwiczyć. Nie ma zmiłuj! Muszę się wymęczyć, za te wszystkie dni laby. Wydaję mi się, że jak chodziłam na aerobik łatwiej było mi trzymać się dietki, nie odczuwałam tak często głodu. No ale powrót dopiero po świętach...
No i podaję moje wymiary z ostatniego mierzenia (z 14 marca), bo widzę, że niektórych interesują (miłe uczucie! :-)). Chociaż nie ma się czym chwalić:
- masa ciała: 58 kg
- szyja: 31,5 cm
- biceps 25 cm
- piersi: 89 cm
- talia: 68,5 cm
- brzuch: 84 cm
- biodra: 92,5 cm
- udo: 55,5 cm
- łydka: 35,5 cm

Zobaczymy, jak to się będzie prezentować za miesiąc!

Śniadanie (371 kcal)
- płatki owsiane górskie na mleku sojowym z pestkami słonecznika i rodzynkami
- 1/8 grejpfruta
- zielona herbata

II śniadanie (185 kcal)

- miseczka rosołu drobiowego z makaronem z pszenicy durum
- 5 g rodzynek
- 1/8 grejpfruta
- Yerba Mate

Właśnie nie wiem, co dalej zjeść. Myślałam o kurczaczku (bez skóry) z rosołku, ryżu, warzywach na patelnie i kremie z brokułów. Coś z tego na pewno wybiorę na obiad! No a na kolację jogurt naturalny, lub serek wiejski. I koniecznie parę herbat :-)
A teraz uciekam do nauki!



Miłego dnia chudziny!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.