Z duszą na ramieniu weszłam na wagę. I szybko zeszłam
Właśnie, co do małych porcji. Wczoraj na obiadokolację wg diety miałam zjeść owoce morza (taka mrożonka Frosty) 100g - czyli połowę zamrożonej porcji. Kupiłam mrożonkę, na opakowaniu nie było info jak mam ją przyrządzić. No cóż nie każdy robił w domku takie specjały. Ale od czego jest net i przemiłe koleżanki z forum vitalii? :) Dziewczyny rzuciły jakiś przepisik, ja pogrzebałam w googlach i weszłam do kuchni. W związku z tym, że owoce morza miałam zjeść bez żadnych dodatków typu makaron, ryż itp tylko o dziwo! z kromką chleba, postanowiłam zrobić je jak najmniejszym moim wysiłkiem. Łyżka oliwy na patelnię, 2 ząbki czosnku przez praskę podsmażyłam i na to wyłożyłam zamrożoną mieszankę. Przykryłam pokrywką, jakieś 5 - 10 minut się to wszystko poddusiło i gotowe. Hmmmm ilość niewielka jak się okazało. Jak podzieliłam na 2 części to wyszło na prawdę odrobinkę. Ale nic, nie załamałam się, przecież jestem na diecie (myślę sobie). Przełożyłam tą odrobinkę do miseczki, posypałam natką pietruszki, skropiłam kilkoma kroplami soku cytrynowego, wzięłam kawałek chlebka żytniego i .... no cóż, momentalnie zjadłam