Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nikki23

kobieta, 35 lat, Miasteczko

169 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 lipca 2012 , Komentarze (32)

Cześć Dziewczynki :)

Ta dam ta dam! Poproszę fanfary, werble, czerwony dywan i co tam jeszcze macie w zanadrzu :)

Ważę 69,9!!! To moja najniższa waga od 2008 roku! Cztery długie lata czekałam na tę szósteczkę, cztery długie lata. W końcu się udało :) A raczej - w końcu na to zapracowałam!
Krótki edit: Ja nie odchudzałam się 4 lata, odchudzam się od 79 dni :) Wcześniej regularnie tyłam, chudłam troszeczkę, tyłam. Od tych 4 lat ważyłam zawsze powyżej 70 kg. Dopiero teraz wkręciłam się w zdrową dietę i osiągnęłam 6 na wadze :)

A więc: w tym tygodniu schudłam 0,4 kg (dobrze, że nie zastój; dobrze, że mimo lajtowego ćwiczeniowo tygodnia cokolwiek; dobrze że 69) :)), straciłam 2 cm w talii i 1 cm w ramieniu :) Cotygodniowe mierzenie traktuję raczej orientacyjnie - dopiero w porównaniu z początkowymi wymiarami widać rzeczywistą różnicę ;)

Aaaaaach, jak przyjemnie :)))))

Dzisiejsze jedzonko:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappucino - 105 kcal



16.00 obiad - śledź z fasolką szparagową gotowaną (średnie połączenie, ale zjadam takie warzywka, które mama zbiera z ogrodu) - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1218 kcal :)

Ćwiczenia na dziś- zobaczymy :) Prawdopodobnie 8 min. brzuch i stretch, być może rower i badminton :)



Oooo tak... Bo to nasze pragnienia motywują nas do działania! Wszystko jest w zasięgu ręki, wystarczy tylko mocno spiąć dupkę i po to sięgnąć! :)

Trzymajcie się :* Buzi :*

24 lipca 2012 , Komentarze (54)

Cześć Laseczki :)

Wiele z Was pisze czasem, że vitalia nam pomaga, vitalijki wspierają albo kopią w dupkę, ale - że vitalia uzależnia! A teraz ta dam! Potwierdzam, uzależnia :))
Jeszcze przed przyjazdem mojego Kochania kartę z vitalią miałam otworzoną non stop, w sumie spędzałam tu jakieś 4-5 godzin dziennie (i mogłam odwiedzić większość Waszych pamiętników). Teraz znowu miałam kilka dni przerwy, kiedy czasu brak, albo jestem tak zmęczona, że wieczorem tylko lulu. No i stałam się dość marudna, humorzasta, a swojemu chłopakowi mówiłam, że przez randki nie mam czasu na vitalię :)))))) No ale w końcu dzisiaj wpadłam, zdam Wam szybciutką relację jedzeniowo-ćwiczeniową :) A jutro ważenie i mierzenie! Znowu trzymajcie kciuki, w ubiegłym tygodniu pomogło :))

Sobotnie menu:

7.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, borówka amerykańska - ok. 360 kcal



10.30 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappucino - 105 kcal



13.30 obiad - pierś indyka gotowana, ogórki z jogurtem naturalnym, batonik zbożowy - ok. 480 kcal





16.30 podwieczorek - nektarynka - ok. 60 kcal



19.00 kolacja - sałatka (jajko, plasterek chudej wędliny, pomidor) - ok. 150 kcal

2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1245 kcal :)

Ćwiczenia - remont u babci. Urobiłam się jak dzika świnia, 7 godzin tapetowania, odkurzania, prasowania, mycia sufitu, malowania okien i drzwi. Urgh! Pisałam już gdzieś kiedyś, że nie lubię sprzątać?? :P I jeszcze wieczorem sporo chodzenia.

Niedzielne menu:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, borówka amerykańska - ok. 360 kcal (nie będę dodawać zdjęć posiłków, które powtarzają się w jednym wpisie)

13.30 obiad - pierś indyka gotowana pikantna, ogórki z jogurtem naturalnym, 2 ogórki małosolne - ok. 480 kcal



16.30 podwieczorek - nektarynka - ok. 60 kcal

19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: ok. 1169 :)

Z ćwiczeń: trochę chodzenia, ok. 1 godz. rower (rekreacyjnie, z chłopakiem) :D

Poniedziałkowe menu:

10.30 - śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, 1,5 nektarynki - ok. 360 kcal



13.30 II śniadanie - batonik zbożowy - 70 kcal

16.30 obiad - pierś indyka gotowana curry, ogórki z jogurtem naturalnym, 2 ogórki małosolne - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i nektarynek - ok. 200 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: ok. 1200 kcal :)

Ćwiczenia: sporo chodzenia, ok. 30 minut rowerem (tempo rekreacyjne), ok. 50 min. gry w badmintona z chłopakiem :))) Muszę Wam powiedzieć, że nieźle się nabiegałam i nawyginałam, a ręka boli mnie jeszcze dziś od mocnych uderzeń paletką :) Jak uda mi się namówić chłopaka, to będziemy grali częściej, bo świetnie się bawiłam i sporo ruszałam :)

Dzisiejsze menu:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, 1,5 nektarynki - ok. 360 kcal

13.00 II śniadanie - arbuz - ok. 60 kcal



16.00 obiad - ryż, jogurt wiśniowy - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - sałatka (jajko, plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor, papryka czerwona) - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.

Razem: ok. 1170 kcal :)

Ćwiczenia na dziś: prawdopodobnie 8 min. nogi i stretch, może trochę dywanówek i skakanki :) A wieczorem postaram się wyciągnąć Kochanego na rower i badmintona :)
Edit: Zaliczyłam 8 min. nogi i 8 min. stretch, trochę brzuszków, ćwiczeń na cycki i duuużo ćwiczeń na ręce :) Ponadto 1 godz. 10 min. jazdy rowerem- tempo rekreacyjne, ale i tak czasem krzyczałam chłopakowi, że wolniej ;) No i 50 min. badmintona - ręka boli mnie tak, że szok! Ramię, bark, nawet palce od kurczowego ściskania paletki ;) Razem ćwiczeń: ok. 2 godz. 30 min. ćwiczeń :) Dzień baaardzo dobrze zaliczony ćwiczeniowo :)

A odnośnie dwóch dni u babci... Był ciężki zapierdziel, a jeszcze musiałam uparcie odmawiać delicjom, słodkim napojom i kanapkom, które zrobiła moja ciocia. Przecież miałam swoje pojemniki z dietową szamą. Kiedy ciocia mówiła do mnie 20 razy, żebym zjadła kanapkę, ja uparcie mówiłam 20 razy, że nie, dziękuję. W końcu powiedziała takim tonem - ni to zdenerwowanym, ni to zgryźliwym (znacie ten ton, prawda?): "No co ty, na diecie jesteś?!". Na co ja dokładnie tym samym tonem "No co, a nie widać?!". Uspokoili się z namawianiem i dali mi zjeść moją szamę o odpowiednich godzinach :)


Wiecie, 15 kg już mi spadło, widzę zmianę po sobie, jestem obsypywana komplementami od chłopaka i mojej mamy (która wspiera mnie, jak może). Ale to osoby, które wiedzą o mojej diecie i o moim spadku. Natomiast w ubiegłym tygodniu spotkałam się ze znajomymi, którzy nie widzieli mnie jakieś 1,5 miesiąca - tak szczerze to oczekiwałam jakiegoś komentarza - ale ni chu chu! Może nie zwrócili uwagi, może nie zauważyli mojego schudnięcia, a może zauważyli, ale nic się nie odezwali. No nic, przebolałam. W tę sobotę widziałam się z przyjaciółką - nie widziałyśmy się też jakieś 1,5 miesiąca, kiedyś wspomniałam jej, że jestem na diecie - też ni chu chu! God dammit, how could it be possible! Ale też wytłumaczyłam sobie - że przyjechała do mojego miasteczka na koncert, że nie zwróciła uwagi, że nie przyjrzała się. No ale kurde, muszę dochudnąć do października więcej, żeby w październiku BYŁO WIDAĆ i żeby wszystkim szczęki opadły ;)

Humor mi się zepsuł po tych spotkaniach, na których nikt nic nie zauważył. A że jestem na diecie  78 dni (sic!), to jest ciężko, motywacja spada, przydałaby się jakaś mobilizacja! Ale ale... w niedzielę mama mojego chłopaka zapraszała nas na herbatę. Chciałam iść koniecznie, bo nie widziałam się z nią 5 tygodni (cały pobyt Kochania za granicą) a ją uwielbiam :) Ona mnie też :) Poza tym ona zauważa we mnie takie rzeczy, których ja sama nawet nie widzę (na przykład że bardzo ładnie chodzę) ;) Dziewczyny, Wam wszystkim życzę takich teściowych, bo czuję, że swoją wygrałam na loterii :) Od teściowej pożyczyłam stepper w maju, ale mówiłam wtedy, że chcę złapać trochę kondycji (taa, jasne). Poszliśmy, i w pierwszej wymianie zdań mama mówi:
- Kamila, ale Ty schudłaś!
Buzia mi się zaczęła cieszyć i byłam uchachana do końca dnia :) Powiedziałam jej, że tak, że cieszę się, że widać. Że tuptam na stepperze, ćwiczę itd. Ona się zaniepokoiła, czy się nie głodzę, ale powiedziałam, że jem, jem, jem zdrowo :) Na to mama: a to zrobię wam kolację - kiełbaska smażona z białym chlebem z masłem. I oczywiście postawiła talerzyk z ciastami (a piecze wyśmienicie). Nic nie skubnęłam, moją porcję zjadł chłopak ;)

Dziewczyny, to jest najlepsza nagroda za nasze wysiłki - kiedy ludzie zauważają, że się zmieniamy, że schudłyśmy :) Ja chudnę dalej, bo chcę przeżywać to uczucie za każdym razem, kiedy spotkam się z dawno niewidzianymi znajomymi czy rodziną :) Chudnijcie razem ze mną! :* Buziam :*

PS. Moja nowa piosenka - śpiewać na melodię coca-coli (coraz bliżej święta, coraz bliżej święta) - "Juuuż jutro ważenie, juuuż jutro ważenie" :)

PS. 2. Motywacja - nie chore wychudzenie, ale wysportowane, zdrowe ciało! I uśmiech na mordce :)


20 lipca 2012 , Komentarze (28)

Cześć Laseczki :)

Dzisiaj krótko i na temat.

Menu:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, jabłko - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappucino - 105 kcal



16.00 obiad - paluszki rybne, pomidor - ok. 480 kcal



18.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



w ciągu dnia 1 kawa - ok. 45 kcal



Razem: ok. 1173 kcal :)

Po domu roznosi się zapach smażonych placuszków z ciasta naleśnikowego i jabłek. Argh!

Dzisiaj jadę do babci na kilka godzin, wieczorem - biorę swoją kolację i wodę - ale będę obserwować sytuację i rozegram to tak, żeby nie robić afer. Czyli jeśli babcia zrobi zdrową kolację, to zjem tę babciną.

Złapała mnie jakaś ogólna zamuła i NIC MI SIĘ NIE CHCE. Najchętniej to bym przeleżała na dupie cały dzień. Ale oczywiście, zaliczę dzisiejsze ćwiczenia i jeszcze aktywność u babci (Edit: zrobione 8 min. pupa, stretch, trochę brzuszków i dywanówek). Mierzyłam swoje ciśnienie, i mimo kawy jestem chodzącym trupem :P

Trzymajcie się ładnie Laseczki :*


19 lipca 2012 , Komentarze (24)

Cześć Laseczki :*

Jak tam, trzymacie się? Mobilizacja w pełni? Jest moc?? Ja mam chyba aż nadmiar, dlatego podzielę się nią z Wami: zamknijcie oczy, połączcie się ze mną myślami i powtarzajcie "Chudnę... Chudnę... Chudnę..." :) Złapałyście? To teraz żadnych załamek, żadnych dołków, żadnych zwątpień - tylko wytrwałość i silna wola! :)

Malinowo mi :) Dzisiejsze menu:

11.00 śniadanie (pospałam sobie, nie ma co) - jogurt naturalny, otręby, muesli, maliny - ok. 380 kcal



13.30 II śniadanie - maliny - ok. 60 kcal



16.30 obiad - kilka łyżek kapuśniaku z młodej kapusty, kurczak kebab, fasolka szparagowa - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - sałatka (jajko, plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Mama kupiła mi multiwitaminę rozpuszczalną z żeń-szeniem - wypis składników mineralnych ma, ale kcali już nie. To znaczy, że nie zawiera kcali?

Razem: ok. 1190 kcal :)

Edit: Ćwiczenia zaliczone. Skakanka (1000), 8 min. ręce, 8 min. stetch, różne dywanówki - ok. 15 min. Razem: około 50 min. W głowie zaczęło mi się kręcić już przy ćwiczeniach na ręce :/ Muszę pobrać kilka dni witaminy i zobaczyć, czy poczuję się lepiej, a jak nie - jednak zwiększyć liczbę dziennych kcali.
Edit 2: spacer z chłopakiem - 1 godz. :)


Laseczki, czy Wasza dalsza rodzina wie o Waszej diecie? Mam na myśli dziadków, ciotki, rodzeństwo cioteczne itd. Ludzie, z którymi spotykacie się czasem, ale nie jesteście ze sobą zbyt blisko.
W piątek i sobotę moja babcia zarządziła tapetowanie kuchni (mieszka kilka wsi od mojego miasteczka, więc jakby co to wracam na noc i szykuję swoje jedzenie). Ma być moje rodzeństwo cioteczne (kilka lat starsze ode mnie, dorośli ludzie) no i babcia. Tylko że oni nie wiedzą o mojej diecie i nie chciałabym rozmawiać z nimi na ten temat (nie są mi aż tak bliscy) ani wysłuchiwać komentarzy w stylu: "odchudzasz się? nie widać" albo "odchudzasz się? po co, przecież nie jesteś gruba. masz, weź kanapkę z białego chleba, masłem grubości 1 cm i salcesonem". Ponadto, jeśli coś zostanie wypowiedziane na głos u babci, to mogę być pewna, że w tydzień będzie o tym wiedziała cała moja rodzina do 5 pokoleń wszerz. Same widzicie, mam dylemat czy tam w ogóle jechać :/

Moje pomysły są takie:
1) nie jechać w ogóle. Wtedy nie ma problemu. No ale nie chcę zrobić przykrości ani babci, ani rodzeństwo, że im nie pomogłam.
2) pojechać, nie powiedzieć im o diecie i na dwa dni nie zwracać uwagi na to, co jem. Ale litości, tego sama nie biorę pod uwagę - tak bardzo się zmieniłam, tak bardzo trzymam się zdrowych zasad odżywiania, że jakiś tłusty obiad, albo kolorowe napoje gazowane, albo całe pudło ciastek nie wchodzą w ogóle w grę. Tylko spróbowałyście przetłumaczyć kiedyś babci, że nie chcecie ciastka? :)))) Wiem, mogłabym być stanowcza i stanowczo odmawiać - nikt mi jedzenia nie będzie wpychał na siłę do buzi - ale moja babcia to już staruszeńka i nie chcę robić jej przykrości.
3) pojechać ze swoimi pojemnikami, przypilnować godzin i w ogóle trzymać się swoich zasad. Tylko w tym przypadku nie da się nic naściemniać, dlaczego nie jem jedzenia babci... tylko trzeba już powiedzieć. I tu: patrz wstęp wywodu.

Co mi radzicie Dziewczyny? Jechać, nie jechać? Powiedzieć, nie powiedzieć?




Trzymajcie się :* Buziaki :*

18 lipca 2012 , Komentarze (49)

Dzień dobry Laseczki :*

Wasze trzymanie kciuków za ważenie przyniosło skutek :)
W tym tygodniu schudłam 1,4 kg (równe 15 kg od największej życiowej wagi! wow!), straciłam 2 cm w brzuchu, 1 cm w biodrach, 1 cm w udzie :) Co za szaleństwo, tydzień w tydzień takie spadki wagi :) Kochane, jak w końcu zdarzy mi się zastój (tfu tfu, na psa urok!), to kopnijcie mnie mocno w dupę, żebym się nie martwiła. W końcu teraz chudnę ekspresowo :)



Jedzonko na dziś:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - jabłko - ok. 60 kcal



16.00 obiad - makaron pełnoziarnisty, owoce morza curry - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



w ciągu dnia 2 kawy - po 45 kcal



Razem: ok. 1169 kcal :)

Edit: Z ćwiczeń wyszło mi dzisiaj:
skakanka - 1000,
8 min. brzuch,
8 min. stretch,
różne rozciągania, truchty, dywanówki, ćwiczenia na ręce - ok. 25 min.
Razem: ok. 1 godz. :)

Miałam dzisiaj dziwny sen :) Mianowicie, była u mnie jakaś uroczystość rodzinna, zebrało się w domu kilkadziesiąt osób, różnych ciotek i pociotków, ja się z nimi przywitałam, pogadałam. Potem poszłam do innego pokoju a tam była taca pełna ptysi! Takich dużych, z wieeelką warstwą bitej śmietany. Zjadłam jednego, a potem przyszedł mój tata i powiedział mi coś, co sprawiło mi straszną przykrość. Cały czas siedziałam obok tych ptysi. Patrzyłam na nie i myślałam, czy zjeść jeszcze jednego. Cały czas w trakcie snu rozważałam, że nie wolno zajadać smutków, że to nie prowadzi do niczego dobrego, że nie po to całkowicie zmieniłam styl swojego życia, żeby teraz złamać najważniejszą zasadę. Ostatecznie sięgnęłam po tego ptysia i się obudziłam :) Pomyślcie, Kochane: jak bardzo musiałam się zmienić, że nawet w mojej podświadomości chcę trzymać się zdrowego odżywiania, dbam o to, żeby nie było napadu i chcę realizować zasady mojego nowego życia :)))) Oczywiście po przebudzeniu pomyślałam sobie, że jak ja mogłam wziąć tego drugiego ptysia - taki wyrzut sumienia - ale szybko uświadomiłam sobie, że to był sen, a nie jawa ;)

Dla mnie najważniejszą rzeczą, jaką nauczyłam się przez te 72 dni, jest to: jedzenie jest nam potrzebne do życia, do funkcjonowania, a nie do zajadania smutków! Nigdy więcej napadów! Zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna muszą zostać z nami na całe życie, aby utrzymać schudniętą wagę, być szczęśliwym i zdrowym :) W tym momencie nie jem słodyczy (ptysi tym bardziej), ale ścisła, zaplanowana co do godziny dieta kiedyś się skończy :) Ustabilizujemy się, powoli zaczniemy wprowadzać do jadłospisów nowe, dotychczas zakazane posiłki, zaczniemy żyć bez przeliczania kcali, będziemy pozwalać sobie na słodycz albo fast fooda (ale wciąż w zdroworozsądkowych ilościach!), zaczniemy czerpać radość życia pełnymi garściami :) Dieta - rozumiana jako zdrowe odżywianie się - zostanie z nami na całe życie :))



Miłego dnia Dziewczynki :* Bądźcie silne, opierajcie się pokusom, jedzcie zdrowo, ruszajcie się! Chudnijcie razem ze mną :) Buziaki :*

17 lipca 2012 , Komentarze (25)

Cześć Dziewczynki :*

Nie pisałam kilka dni, dużo czasu spędzam ze swoim chłopakiem, zajęłam się trochę obowiązkami domowymi i tak dzień za dniem :)
Jutro ważenie i mierzenie! Nie mogę się już doczekać, chociaż lekki stres też jest ;) Ale będzie dobrze, bo trzymam się ładnie :)
Wrzuciłam na luz z ćwiczeniami - chyba skończyły się moje maratony 3-godzinne. Od kilku dni kręci mi się w głowie, kilkanaście razy dziennie - czy w czasie ćwiczeń, czy po ćwiczeniach, czy w jakimkolwiek momencie, kiedy wstaję z siedzenia czy z leżenia. Ruszam się, oczywiście, ale nie mam już ciśnienia na wyczerpujące treningi ;) Trzeba przede wszystkim obserwować swój organizm i decydować, na co sobie pozwolić a z czego zrezygnować.

Niedzielne menu:

8.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, jabłko - ok. 360 kcal



11.00 II śniadanie - batonik zbożowy - ok. 70 kcal



13.00 obiad - wołowina gotowana pikantna, sałata z jogurtem naturalnym - ok. 480 kcal



16.00 podwieczorek - jabłko, 2 maliny, 2 borówki (z krzaka na działce- więcej nie znalazłam) ;D - ok. 60 kcal

19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



Razem: 1149 kcal :) A byliśmy na grillu w niedzielę, byłam dzielna i nie skusiłam się ani na kiełbaskę, ani na chleb, ani na piwko, ani na napoje gazowane :) Cudnie :)

Ruch: trochę chodzenia, praktycznie cały dzień poza domem ;)


Poniedziałkowe menu:

11.00 śniadanie - jogurt naturalny, otręby, muesli, jabłko - ok. 360 kcal



14.00 II śniadanie - batonik zbożowy - 70 kcal



17.00 obiad - makaron pełnoziarnisty, warzywa na patelnię - ok. 480 kcal



19.30 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal



w ciągu dnia 1 kawa - 45 kcal



Razem: 1138 kcal :)

Poniedziałkowe ćwiczenia - 2 godz. chodzenia (zastanawiam się nad kupnem krokomierza z licznikiem kcali), 8 min. pupa, 8 min. stretch, rozciąganie i różne dywanówki - ok. 25 min.


Dzisiejsza szama:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappucino - 105 kcal (dużo! Ale świadomie pozwoliłam sobie na to, bo zaliczyłam dzisiaj trochę ćwiczeń)



16.00 obiad - dietetyczne leczo (pierś kurczaka, cukinia, papryka, pomidory, włoszczyzna), kilka cząstek grapefruita - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - sałatka (jajko, plasterek chudej wędliny, pomidor, ogórek) - ok. 180 kcal



w ciągu dnia 2 kawy - po 45 kcal



Razem: ok. 1215 kcal :)

Dzisiejsze ćwiczenia już zaliczone:
skakanka - 1000,
8 min. nogi,
8 min. stretch,
pierwszy trening Chodakowskiej,
rozciąganie, różne ćwiczenia - 10 min.

Razem: ok. 1 godz. 30 min. :)


Dziewczyny, byłam wczoraj na małym shoppingu :) Stale chudnę, zdarza się, że staję przed szafą i oczywiście "nie mam się w co ubrać!" :) Byłam w dobrym ciuchlandzie - kupiłam sukienkę i 4 bluzki. Ale co najważniejsze - pierwszy raz od niepamiętnych czasów wybrałam sobie kilkanaście rzeczy, przymierzyłam je i one wszystkie BYŁY NA MNIE DOBRE! Nie opinały mnie, nie cisnęły, wyglądałam dobrze! Niesamowite uczucie :)) I jakie przyjemne! :)) Proszę Was, razem za mną spinajcie dupki i chudnijcie :* Nigdy więcej marszu pogrzebowego po sklepach, nigdy więcej depresji po nieudanych zakupach, nigdy więcej myśli "w nic się nie mieszczę! Wyglądam okropnie!" :) Damy radę Laseczki :*

Buziam :* Dzisiaj wieczorem będę czytać Wasze pamiętniki :*




14 lipca 2012 , Komentarze (43)

Cześć Laseczki :)

Ojejej, ile fantastycznych komentarzy :)) Aż mi się buźka cieszy, jak patrzę na Wasze wszystkie gratulacje :) Teraz to już nie ma bata- chudnę dalej, żeby ostatecznie osiągnąć sukces i pochwalić się Wam prawdziwym "przed i po" - to dopiero będzie satysfakcja :)) Widzicie Kochane - mi się udaje, Wam też się uda :)) I zawsze z radością patrzę na Wasze sukcesy :* Spinamy dupki i chudniemy!

Dzisiejsza szama:

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, jagody - ok. 360 kcal



13.00 II śniadanie - styropian, 2 ogórki małosolne - ok. 60 kcal



16.30 obiad - zupa ogórkowa (nie zabielana), kurczak curry z sałatą i ogórkiem - ok. 480 kcal





19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal



Razem: ok. 1079 kcal :) (brakuje mi trochę kcali - ale nie mam kiedy wcisnąć podwieczorku).

Kuszą mnie w domu świeżo upieczoną szarlotką - ale ja jestem silniejsza niż jakieś tam ciasto ;)

Ćwiczenia już zaliczyłam :) Po wczorajszym luźnym dniu dzisiaj pełen pakiet:
skakanka - 1000,
8 min. ręce,
8 min. stretch,
pierwszy trening Chodakowskiej,
drugi trening Chodakowskiej,
60 min. stepper,
10 min. rozciąganie.

Czyli razem: ok. 3 godz. 20 min. :)

Będę jeszcze sprzątać i odkurzać, trochę więcej ruchu dojdzie, heh ;) A zaraz potem siadam do Waszych pamiętniczków, bo mam sporo do czytania :)

Trzymajcie się Dziewczynki, bądźcie grzeczne, chudnijcie razem ze mną :* Muuuua :*


13 lipca 2012 , Komentarze (60)

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma morzami, za siedmioma lasami (dla uściślenia - w kwietniu tego roku w Lublinie) osiągnęłam swoją najwyższą życiową wagę - 85 kg przy 169 cm wzrostu. Od tamtej pory schudłam 13,60 kg :) Przymierzyłam dzisiaj spodnie z tamtej wagi - wow! Niesamowite! Wtedy były opięte na udach, pupie i brzuchu, a po obżarstwie musiałam rozpinać sobie guzik, teraz wiszą mi na biodrach :) Widziałam po sobie, że schudłam, ale te spodnie są dowodem, jak bardzo :) Długa jeszcze droga przede mną, ale tyle dałam radę, dam radę jeszcze więcej :)) I my wszystkie damy radę :*


przytrzymuję spodnie w miejscu, gdzie były wtedy :)))



tu już wiszą na biodrach i luz w udku :)))


Ile luzu w dupie! No niewiarygodne :)))

Zadzwoniło też do mnie dzisiaj moje Kochanie - wraca do Polski już w niedzielę, dwa tygodnie wcześniej, niż było planowane :)) Straaasznie się cieszę :) Na pewno zmieni się mój dietowy tryb życia - posiłki mogą być bardziej spontaniczne, ale nadal zdrowe i według zasad, wpadnie jedna albo dwie imprezy, na których nie mam zamiaru stronić od małego piwka :) Zacznie się chodzenie i może wspólne wypady na rowerach, zamiast nudnych ćwiczeń w domu :)

Buziam :*

13 lipca 2012 , Komentarze (21)

Dzień dobry Laseczki :*

Ugh, nie mogę się ruszać! Ledwo co wlokę nogi ;) Ćwiczenia dają radę. Tylko edit o wczorajszych ćwiczeniach dodałam praktycznie w nocy, więc powtórzę swoje pytanie do dziewczyn, które ćwiczą Chodakowską: macie matę do ćwiczeń? Czy robicie na dywanie / podłodze? Ja ćwiczę na dywanie i strasznie starłam sobie łokcie :/ Musi być od tych treningów, bo wcześniej ćwiczyłam różne dywanówki i nic mi nie było.

Dzisiaj menu trochę uboższe. Wychodzę wieczorem, wrócę ok. 20-21 i nie będę już o tej porze jadła.

10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, jagody - ok. 360 kcal



13.00 obiad - dorsz wędzony, brokuły gotowane. Mało rybki, więc żeby dobić kcale - koktajl z jogurtu naturalnego i jagód - ok. 480 kcal :))





17.00 kolacja - sałatka (jajko, pomidor, ogórek, sałata, brokuły), nie dałam rady zjeść całej - ok. 150 kcal



2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal



Razem: ok. 1080 kcal :)

Z ćwiczeniami czuję się dużo lepiej - zmieniłam swoje nastawienie ;) Zrobię, co zrobię, i tak jestem trochę przetrenowana ;) Czuję, że "przekraczam granice wytrzymałości" :) Na pewno będzie spacer około godzinny. Jak zrobię coś więcej, to wtedy dodam edit :)


Dziewczynki, musimy walczyć o siebie i o swoje marzenia! Wiem, że jest ciężko, jest trudno. Ale nikt tego za nas nie zrobi! Dostałyśmy tylko jedno życie i powinnyśmy o nie zawalczyć! Nie chować się w swoich kompleksach i złym samopoczuciu, tylko osiągnąć sukces, dotrwać do końca paseczka, zaakceptować siebie i cieszyć się życiem! Nigdy więcej nienawistnego patrzenia w lustro, nigdy więcej płaczu nad samą sobą. Od dzisiaj, od teraz, bierzemy się w garść! I uda nam się! UDA NAM SIĘ! :)))














Fight in 3... 2... 1... Go! :) Buziaki :*

12 lipca 2012 , Komentarze (17)

Cześć Dziewczynki :*

Strasznie Wam dziękuję za wszystkie gratulacje i miłe słowa pod poprzednim wpisem :) Czuję się jeszcze bardziej zmotywowana do diety, żeby za jakiś czas pochwalić się kolejnym sukcesem :) Będzie to stan rozkoszy, kiedy osiągnę 69, na wadze oczywiście :)

Dzisiaj stanowczo dzień arbuzowy :) Menu:

10.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal



13.30 II śniadanie - arbuz - ok. 70 kcal



16.30 obiad - wołowina gotowana, fasolka szparagowa gotowana - ok. 480 kcal



19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i arbuza - ok. 180 kcal



1 kawa w ciągu dnia - 45 kcal



Razem: ok. 1135 kcal :)

Zgodnie z Waszymi poradami wrzucam dzisiaj na luz z ćwiczeniami :) Zrobię to, na co będę miała ochotę :) Prawdopodobnie będą to dwa treningi Chodakowskiej (dają mi mnóstwo satysfakcji!), 8 min. brzuch i stretch, być może stepper z muzyką - tak na luzie, a nie na przymus ;)

Edit: Jestem niereformowalna! Odwlekałam ćwiczenia do wieczora, a jak już zaczęłam, to nie mogłam przestać ;) Miało być dzisiaj lajtowo, a zrobiłam wszystkie ćwiczenia, mianowicie:
skakanka - 1000,
8 min. brzuch,
8 min. stretch,
pierwszy trening Chodakowskiej,
drugi trening Chodakowskiej,
60 min. stepper,
10 min. rozciąganie,
a więc razem: ok. 3 godz. 20 min. :) Nie wiem, jak ja się z łóżka rano podniosę, heh ;)
Jedno pytanie do dziewczyn, które ćwiczą Chodakowską - macie matę do ćwiczeń? Czy robicie na dywanie / podłodze? Bo strasznie mi się łokcie starły :/ Wcześniej też robiłam dywanówki i nic mi nie było, więc musi chodzić o Chodakowską :/


Oczywiście zachęcam Was do obejrzenia nowego odcinka Sexy Diety- link tutaj :)) Kobitka schudła 11 kg :) Da się? Da się! Tylko ja też chcę takiego osobistego trenera, heh :)



Trzymajcie się Kochane :* Jesteśmy silne baby i damy sobie radę :) Buzi :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.