Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odkreślam przeszłość grubą kreską i... Zaczynam od nowa :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4130
Komentarzy: 88
Założony: 14 lipca 2014
Ostatni wpis: 25 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Midwife

kobieta, 30 lat, częstochowa

164 cm, 73.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

25 września 2014 , Komentarze (2)

Hej Kociaki ! :*

Misie moje kolorowe jest dobrze, kurde jest dobrze ! Ale mogłoby być lepiej :P Już przechodzę do konkretów. Otóż... Dieta idzie wyśmienicie. Ze słodkości wpadł tylko 1 lód i dzisiaj landryneczka bo mam @ i po prostu mnie nosi za słodkim. Oprócz tego wszystko elegancko, nie jem późno, pieczywko ciemne, wszystko super. Do poprawy są natomiast ćwiczenia bo ich niestety brak. Nie mogę się zmotywować. Niestety sama dieta to nie wszystko trzeba ćwiczyć bo wtedy centymetry lecą szybciej. Miałam Wam wrzucić zdjęcia i wymiary ale w związku z @ nie ma to sensu bo jestem okrutnie popuchnięta. Ale po brzuszku czuję już tą cudowną "lekkość". 

Tak więc do poprawki ćwiczenia. Może coś polecicie? Bo szczerze mówiąc Skalpel który zakładałam że będę robić co drugi dzień nudzi mnie i nie chce mi się wytrwać do końca :( 

Ze spraw uczelnianych. Powoli zaczyna się sajgon ! Organizujemy z moim kołem studenckim konferencje i będzie prowadzić warsztaty w szkołach. Trzeba się dobrze przygotować bo nie jest trudno rozmawiać w gimnazjach o płodności i cyklu miesięcznym. Jestem odpowiedzialna za te warsztaty więc chcę się przygotować jak najlepiej :)) Poza tym już Wam mówiłam, że nie mogę się doczekać powrotu na zajęcia... Ale jest jeszcze jeden powód dla którego nie mogę się doczekać wyjazdu do Warszawy... <3

Mianowicie mój adorator. Świetnie nam się ze sobą rozmawia, dzwoni pisze praktycznie cały czas. Po moich poprzednich przejściach jestem trochę sceptyczna i nie ufna w to wszystko co mów, ale powiem Wam że mam motylki ojjjjjj mam xD Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Lecę ugotować jakiś obiad i poćwiczyć. Później do Was pozaglądam. Trzymajcie się kochane ! :***

Bosko <3

23 września 2014 , Komentarze (10)

Witajcie :*

Tak się zastanawiam ile jeszcze będę się podnosić i upadać. Ciągle mówię "teraz się za siebie biorę" i jakoś z dnia na dzień jest coraz gorzej. Kilogramy rosną w zastraszającym tempie. Kiedy patrze w lustro zastanawiam się też jak mogłam zaprzepaścić tyle pracy. Kiedy miałam 16 lat zrzuciłam 8 kg i wyglądałam świetnie. Ciało było młode i sprężyste więc nie miałam ani grama cellulitu i rozstępów i naprawdę promieniałam. Ten kto mnie czyta wie ile przeszłam i poniekąd to że zaczynam od początku a w zasadzie z nadwyżką jest owszem moją winą ale miało na to wpływ również wiele innych rzeczy. 

Jestem starsza o 4 lata, mam cellulit i rozstępy (które notabene kiedy pierwszy raz zobaczyłam chciałam ciąć skalpelem z sali porodowej, naprawdę dopiero wtedy dotarło do mnie jak strasznie się zapuściłam.) ale może jednak uda mi się być jeszcze seksi, zdrową i przede wszystkim szczęśliwą? Mam pasję, studia które są dla mnie przyjemnością. W momentach totalnego załamania mówiłam, że moje życie nie ma sensu. Nie miało bo sama sobie to wmówiłam a podświadomość działa sprawczo. 

Dziś się zważyłam. Serce waliło mi jak oszalałe ale w końcu powiedziałam sobie "Muszę spojrzeć prawdzie prosto w oczy". Przez długi czas się oszukiwałam, że wcale tego po mnie nie widać, że przesadzam i muszę się zaakceptować. Ale dzisiaj powiedziałam sobie dość. Muszę się pokochać ale mentalnie za to jakim jestem człowiekiem, a o ciało muszę zadbać żeby tylko dodało mi atrakcyjności. 

Tak więc oficjalnie startuję z wagą 74,1 kg. Jutro zrobię zdjęcia i Wam wstawię łącznie z wymiarami. Wpis będzie codziennie bo to motywuje. Będę zapisywać co zjadłam i podliczać kalorie. Nie jem słodyczy i słodkich napojów. Jadłospisy będę Wam wrzucać żebyście pomogły mi przestawić się  na zdrowe odżywianie.

Doszłam do wniosku że kiedy studiuję w Warszawie łatwiej jest mi trzymać dietę. Po prostu kiedy szłam na zakupy w głowie miałam, że muszę kupić zdrowe rzeczy i tak robiłam, a jak w domu było tylko to co dozwolone to nie jadłam nic zakazanego. A w domu rodzinnym na każdym kroku jakieś ciasta, ciasteczka, pizze,kfc, późne kolacje, piwka i niestety wyglądam tak jak wyglądam.

Tak więc oficjalnie do zrzucenia mam 14 kg. Plan jest taki: Mniej Żreć, Zdrowo Żreć, pić wodę i ćwiczyć. I tu jest problem bo zmusić mnie do ćwiczeń to istna masakra. Wiem, że powinnam biegać bo nic tak nie działa jak jogging ale po prostu tego nienawidzę. W Warszawie mam buty do biegania i park pod nosem więc może tam się zmuszę. Póki co w planie jest:

Mel B codziennie na pupę i uda bo to moja największą zmora + co drugi dzień Skalpel + codziennie 60 przysiadów i 100 brzuszków

Co o tym myślicie?

Z rzeczy poza dietowych i ćwiczeniowych to szykuję się powoli do wyjazdu do Warszawy. Znowu muszę przewieźć ciuchy, kosmetyki i inne szpargały no i biurko które jest ciężkie. Nie mogę się już doczekać zajęć. Tęsknię za moimi ciężarówkami i maluszkami <3 A propos, siostra koleżanki jest w 37 tygodniu i czekamy na poród bo chce rodzić ze mną dlatego w nocy śpię z telefonem przy uchu żeby w razie czego usłyszeć :)) Już się nie mogę doczekać. Plan zajęć mam świetny i mimo małych zawirowań (wyrzucili mnie z mojej grupy i dodali do takiej w której nie znam nikogo) przeniosłam się i mój plan jest extra :) 

Z spraw sercowych. Byłego wyrzuciłam ze znajomych na fejsie żeby nie patrzeć na te wszystkie rzeczy które on lajkuje bo po prostu nie chce się denerwować i szczerze? to prawie wcale o nim nie myślę. Za namową koleżanki założyłam konto na portalu randkowym... Na początku wydawało mi się to głupotą ale koleżanka mnie namówiła. Powiedziała "masz taką niską samoocenę to tam Cię dowartościują". Nie myliła się. Wrzuciłam zdjęcie i naprawdę się dowartościowałam mimo że 3/4 wiadomości dotyczyło wiadomo czego. Ale poza tymi zboczonymi wiadomościami była też jedna która przeniosła się na rozmowy smsowe i nawet wyszła z tego randka a w zasadzie dopiero wyjdzie bo spotkamy się w warszawie. Chłopak jest naprawdę super ,na dodatek jest bardzo męski i przystojny, rozumie mnie, dzwoni stara się i tego potrzebowałam... Żeby to ktoś zabiegał o mnie a nie cały czas ja o niego. Zobaczymy co z tego wyjdzie, na razie nie chcę się napalać. Choć muszę przyznać że niejednokrotnie podczas rozmowy z nim miałam już motyle w brzuchu :)) 

Do spotkania 3 tygodnie, myślicie, ze dam rade zejść chociaż 4 kilogramy? Byłoby świetnie. Czekam na Wasze opinie i idę Was poczytać i pokomentować póki mam chwilkę. Trzymajcie się kochane i trzymajcie kciuki za mnie bo bardzo tego potrzebuję.

31 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Cześć Pszczółki :*

Przepraszam za tą dłuższą przerwę we wpisach ale jakoś ostatnio nie miałam czasu. Dużo się działo, oj duużo. Od trzech dni nie ćwiczyłam bo najpierw byłam chora i głowa bolała tak, że nie mogłam podnieść głowy z poduszki, wczoraj byłam tak jak Wam obiecałam na imprezie a dzisiaj... Dzisiaj nie jestem w stanie ćwiczyć :P

Koleżanka miała urodziny więc wykorzystując okazję poszłyśmy wczoraj do klubu. Było naprawdę extra. Wytańczyłam się za wsze czasy, wypiłam za wsze czasy czego skutki odczuwałam dzisiaj (kreci). Wyrwał mnie jakiś Sebastian, tańczyłam z nim praktycznie cały czas, byliśmy na sali latino i skurczybyk tak potrafił poprowadzić, że znajomi się pytali czy kiedykolwiek razem tańczyliśmy bo wyglądamy jakbyśmy tańczyli od lat... Nie powiem, zrobiło mi się miło bo zawsze wydawało mi się, że kompletnie nie umiem się ruszać :D

Wypiłam sporo więc i byłam odważniejsza. A że mój partner wczorajszego wieczoru też był wstawiony to jakoś tak przyszaleliśmy... Nie myślcie sobie, byłam grzeczna, głupot nie narobiłam i o 4 wróciłam do domku ale taka dowartościowana i taka zmęczona że ho ho ho :) I dobrze, jestem młoda, nikogo nie krzywdzę. A chłopak wziął numer telefonu i dzisiaj napisał. Niczego nie oczekuję. Znacie moje podejście i moje przejścia i po prostu dobrze się bawię. Nie wierzę w te wszystkie bajery które słał. Ale było miło i o !

Lato odchodzi i czuje się to w powietrzu. Zajęcia zaczynam dopiero 1 października ale teraz to już zleci. W związku z jutrzejszym dniem myślę że warto postawić sobie jakiś cel. Biorę się ostro za dietę ! A tymczasem pozwólcie że pójdę odespać zarwaną poprzednią noc :D Buziaki kochane ! Jutro wrzucam aktualną wagę, zdjęcia, wymiary i moje plany na najbliższe 4 miesiące :)))

26 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Cześć Szprotki :*

Ostatni wpis usunęłam bo aż było mi za niego wstyd. Po tym jak go przeczytałam jeszcze raz na "trzeźwo" zdałam sobie sprawę, że jestem w totalnej rozsypce. Takie rzeczy może pisać tylko ktoś w głębokiej depresji dlatego postanowiłam coś z tym zrobić. Pojawiła się szansa na pracę od października, nie chcę zapeszać ale byłabym przeszczęśliwa gdyby to doszło do skutku. Nie wiem jak pogodzę to z moimi trudnymi studiami ale co tam, jak się zajmę będę miała mniej czasu na wymyślanie sobie kolejnych problemów.

Tęsknię już za uczelnią, za szpitalem, za moimi kochanymi ciężarówkami i maluszkami. Tęsknię za Warszawą mimo że praktycznie w ogóle jej nie poznałam przez ostatni rok. Teraz zdecydowałam że będę szaleć, bo podobno studia to najlepszy okres w życiu. Żałuję że ten ostatni mam praktycznie wyjęty z życiorysu. 

Ze spraw sercowych. O moim byłym nadal myślę, bo widzę zdjęcia jego mamy na fejsie. Ba ! nawet ona komentuje moje i prosi o zdjęcia w blondzie ;O mam tego dość, serdecznie. Na dodatek sąsiadka mnie zaczepia i mówi że przejrzała jego konto i "on to się chyba lubi bawić nie? dużo zdjęć ma jak jeździ z kolegami" ... mówię że nie chcę tego słuchać ale serce i tak swoje. I tak za każdym razem kiedy je skleje zaczyna padać deszcz a klej się rozpuszcza... 

Co do Pana Motocyklowego to któregoś dnia dzwoni do mnie kumpela i mówi że dzwoni do niej G. (kolega Pana Motocyklowego) i prosi żeby podała M. mój numer bo on się nie może ze mną skontaktować. Podała, ja odczekałam kilka dni w końcu sama do niego napisałam. A co, raz się żyje. Odpisał że pisał i dzwonił i smsa nie dało się w ogóle wysłać a kiedy dzwonił było "out of service"... Podejrzana sprawa ale co tam, trochę w sumie poflirtowaliśmy, powiedział że jak tylko wyprowadzi swoją kochankę z garażu to mam się szykować na porwanie no i że kochanka za mną tęskni... Napaliłam się solidnie bo po takim czasie bycia najgorszą, i totalnie niedocenioną, każda najmniejsza oznaka zainteresowania jest dla mnie równoznaczna z oświadczynami... (loser) W każdym razie następnego dnia już nie był taki wylewny, powiedziałam że czekam na info i nie ma info do dzisiaj. Tylko że ostatnio pogoda jest niepewna więc motor raczej odpada. Zobaczymy jak to będzie.

Kumpela wraca z Warszawy na weekend i idziemy w tany. Ma urodziny a ja nie zamierzam się hamować. Będę szaleć i bawić się, a co. Muszę się Wam przyznać że odkąd jestem blondynką czuję na sobie więcej spojrzeń... Miłe to. Mimo mojej wielkiej dupy :D Apropo blondu, wczoraj znowu kupiłam farbę bo była w promocji...

Po pierwszym farbowaniu jestem zadowolona, zobaczymy co będzie teraz. Ze spraw dietowych to od wczoraj uważam na to co jem a od 4 dni regularnie ćwiczę brzuszki i przysiady. Od dzisiaj włączam skalpel... Mam @ więc nie robię porównania dopiero jak się skończy to się zważę i pomierzę. Lęcę ludziki bo zaraz wpada koleżanka. Buźka :* Łapcie przyszłą położną w swoim żywiole :*

A tu jak ćwiczę oddychanie żeby być jak najlepszą położną !  :D Twarz wyszła paskudnie ale trudno, ważne że z brzuchem :D

16 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

Witajcie Słoneczka :*

Dawno mnie nie było. Was śledziłam cały czas jednak nie komentowałam bo Wasze wyniki zamiast mnie motywować tylko przybijały gwóźdź do mojej trumny. Pogoda dzisiaj straszna, raz świeci słońce, raz pada deszcz a ja mam wahania nastroju wszystko mnie wkurza. Chyba zbliża się @ więc nic dziwnego.

Co u mnie dietowego? W sumie to to co zwykle. Jem co chce, kompletnie się nie kontroluję, ale jest jeden pozytyw bo ostatnio dość dużo się ruszam. Pomagam sąsiadce z maleństwem z racji mojego zawodu więc mnóstwo spaceruje z wózkiem, ciągle jestem na nogach bo maluch jest dość wymagającym dzieckiem. 

Co z postanowieniami? Ostatnich nie zrealizowałam (co nie jest dla mnie dziwne, bo ja mam tak zawsze - już w sumie nawet mnie to nie rusza) i wiem, że głupio to brzmi ale tym razem MUSI się udać.

Standardowo:

MŻ - jeść zdrowo i w odstępach czasowych. NIE PODJADAĆ choć w moim domu to będzie bardzo trudne bo roi się tu od słodyczy, bułeczek itp

ĆWICZYĆ - Zaczynam od Skalpela codziennie przez miesiąc plus dodatkowo wyzwanie 50 dni z brzuszkami i przysiadami bo mam problem z cellulitem. Co zobaczycie na zdjęciach poniżej. Oprócz tego rower bo mam pożyczony właśnie od sąsiadki która z racji tego że ma małe dzieci nie ma czasu jeździć. Śliczna holendereczka czeka na mnie w piwnicy :))

Z dalszych postanowień to oczywiście balsamowanie się, dbanie o swoje ciało bo totalnie się zapuściłam. Kiblowałam praktycznie cały czas w domu, nudziło mi się a zając się swoim ciałem mi się chciało. Rezultat? Brzydkie pięty, paznokcie u stóp i rąk też. KONIEC Z TYM.

Zrobiłam porównanie z moimi ostatnimi wymiarami. Szału nie ma bo i na wadze nie ma różnicy. Podzielę się z Wami nimi:

WYMIAR                            16.07.14 r.                 12.08.14 r.

piersi                                      93                               95

talia                                        77                                76

brzuch                                    97                                95

biodra                                    106                               106

udo                                          63                                63

A na potwierdzenie tego dorzucam Wam zdjęcia co prawda z 16 lipca ale wymiary praktycznie nic się nie zmieniły.

A tu w ubraniu (jeszcze w moim brązie. Chyba w ubraniu aż tak nie widać tych moich 74 kg...

A tutaj ciocia klocia w swoim żywiole :)

Wyglądam na otłuszczoną prawda? Strasznie mnie denerwują te plecy ;/ Uda dupsko i brzuch do poprawki. Plecy chyba same zlecą wraz z kilogramami.

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad założeniem bloga. Kiedyś nawet go założyłam ale był to czas mojej depresji i po pierwszym wpisie który nie miał praktycznie żadnych wejść zrezygnowałam. Teraz chciałabym reaktywować ten pomysł. Tematyka dotyczyła by mojej pasji czyli położnictwa i w związku z tym szukam kogoś kto pomógłby mi przebrnąć, wybrać najlepszą stronę i w ogóle wprowadzić w świat blogowania. Któraś może chciałaby pomóc?

I przyszła pora na mój blond. Dużo z Was prosiło o zdjęcie w blondzie więc w końcu jakieś dorwałam. Jako, że moje życie krąży wokół ciąży, porodu,maleństw, karmienia piersią, szpitala,porodów w wodzie i w domu to to zdjęcie także musi być z dzidziusiem :D W sumie zdjęcie dość niewyraźne, w rzeczywistości wyglądam dużo lepiej. 

Ze spraw sercowych? Kogoś poznałam. Jeździliśmy razem na motorze i było bardzo fajnie. Wziął mój numer telefonu, ja się odezwałam pierwsza, niby umówiliśmy się na kolejne jeżdżenie tym razem sam na sam ale postawił ultimatum że muszę mieć pas nerkowy. Co ja się nakombinowałam żeby go od kogoś pożyczyć. Kiedy pierwszy raz się widzieliśmy było ciemno więc pewnie nie widział mojego grubego dupska poza tym byłam w sukience i legginsach. Kazał wysłać sobie zdjęcie w tym pasie nerkowym. Głupia byłam. Wysłałam, odpisał wieczorem że w takim razie w piątek (dwa dni później) się spotkamy i pojeździmy. Niestety cały wczorajszy dzień milczał. A ja więcej się narzucać facetom nie będę więc niech spada na drzewo. Szkoda tylko bo myślałam, że będę mieć kogoś przy kim będę mogła zapomnieć o byłym. A właśnie przy nim tak było. Totalnie zapomniałam o tym, że jeszcze niedawno cierpiałam. Cóż, trudno. Obiecałam sobie że w tym roku będę imprezować. Warszawa pełna jest klubów a ja cały poprzedni rok przesiedziałam w domu albo zjeżdżając do mojej rodzinnej miejscowości. KONIEC Z TYM.

Czas zacząć żyć a nie roztkliwiać się nad sobą. Może los jeszcze ześle mi kogoś, i dane mi będzie się zakochać i być kochaną. A jak nie, to i tak wolę być sama niż z byle kim. Z kimś kto mnie nie szanował, dla kogo byłam na ostatnim miejscu w hierarchii wartości. Niech spada i dalej jara się pustakami na fejsie.

To by było na tyle. Proszę Was o komentarze dotyczące mojej sylwetki. Lecę Was czytać i obiecuję, że teraz posty będą częściej :*

31 lipca 2014 , Komentarze (5)

Hej Kruszyny :*

U mnie tak jak w tytule. Zmiany zmiany i jeszcze raz zmiany. Dużo się wydarzyło w trakcie mojej nieobecności tutaj. Gdyby nie pewne okoliczności wróciłabym wcześniej ale niestety dopadła mnie wizyta w szpitalu.

Parę dni temu obudziłam się rano i poczułam niesamowity ból brzucha ale tak jakby z tyłu. Nie mogłam sobie w ogóle poradzić, miałam w tym czasie okres, a brzuch bolał strasznie dziwnie. Zaczynało się bólem jakby kłuciem pęcherza (podobny do tego kiedy bardzo długo przetrzyma się mocz) a potem przechodził tak jakby do tyłu. Oszczędzę Wam szczegółów. Trochę się wystraszyłam ale myślałam że może to jakiś chwilowy ból. Niestety po jakimś czasie sama poprosiłam mamę żeby zadzwoniła po pogotowie.

No i się zaczęło. Cały obraz choroby był bardzo dziwny, niejednoznaczny więc zostawili mnie w szpitalu. Po badaniach okazało się, że cały mój układ pokarmowy jest w strasznym stanie. Moje jelita praktycznie w ogóle nie pracują - stąd te wszystkie problemy z wagą. W strasznym stanie jest też żołądek. Ja praktycznie w ogóle nie trawię. Stad wziął się ten okropny ból. Od dłuższego czasu miałam problem z wizytami w WC. Mój organizm był totalnie zatoksynowany. I tak teraz jestem ja rozsądnej diecie. Jem mnóstwo błonnika, pełnoziarniste pieczywo, i piję taki specjalny bardzo drogi błonnik w saszetkach. 

To nie jedyne zmiany. Zmieniłam kolor włosów na blond. Najpierw umówiłam się do fryzjera na zrobienie pasemek. Chciałam delikatne refleksy o kilka tonów jaśniejsze od moich naturalnych. Niestety fryzjerka zrobiła mi na głowie swoją wizję.... Zrobiła mi kilka dosłownie BIAŁYCH pasemek i wyglądałam jakbym miejscami siwiała. Płacz lament i zgrzytanie zębów. Kupiłam farbę, mama mi ją wczoraj wieczorem położyła i tak jestem blondynką. Mój były nie pozwalał mi farbować włosów. Chyba nie muszę Wam mówić jakiej furii dostałam po wyjściu od fryzjera... Bo okazało się, że znowu miał rację. On wraca do mojego życia jak bumerang. Chciałam zrobić mu na złość i dla własnej satysfakcji że robię na przekór niemu zmienić trochę kolor włosów a tu masz... Co prawda w blondzie nie wyglądam źle, ale chciałabym wrócić do moich włosów :( 

Mam nadzieję, że całe to moje życie się jakoś ułoży. Jutro wieczorem wyjeżdżam na wieś. Odcinam się od wszystkiego. Chociaż na te kilka dni. Jutro rano zważę się i zmierzę, podam Wam wszystkie wymiary i dorzucę fotki.

Myślę nad założeniem bloga. Czy któraś z Was miała z czymś takim do czynienia i mogłaby mi chociaż trochę pomóc? Byłabym wdzięczna :)

Ideał <3

25 lipca 2014 , Komentarze (9)

Nic się nie zmienia. Ciągle to jedno wielkie bagno. Co dzień budzę się i mówię "od dziś". Potem idę do kuchni i jest znowu to samo. To straszne jak niekonsekwentnym można być. Jak słabym można być. I jak bardzo można siebie nienawidzić. :(

Nie wierzę już że mi się uda. Codziennie to samo. Wstaje i chcę a potem nie umiem się opamiętać. Żal mi samej siebie. Dlatego odchodzę stąd bo zwyczajnie tu nie pasuję. Widać że macie dość mojego ciągłego narzekania. A ja co dzień robię to samo - łudzę się że dam radę a pięć sekund później się obżeram. To portal dla ludzi którzy chudną - nie dla tych którzy wiecznie narzekają...

A ja mam dość ciągłego przyznawania się do winy, ciągłego pisania o tym samym. I dość czytania jak innym wychodzi. Czuję się jak śmieć. To wszystko jego wina. On mnie w to wpędził.W ten brak poczucia własnej wartości.

Trzymajcie się dzielnie. Ja będę trzymać za Was kciuki.

23 lipca 2014 , Komentarze (5)

Witajcie Chudzinki :*

Tak jak myślałam nie jest dobrze.  Weszłam przed chwilą na wagę i zobaczyłam największą cyfrę w całym moim życiu... 74,5. Jeszcze nigdy tyle nie widziałam.  Najgorsze jest to, że chyba rozwalił mi się kompletnie metabolizm bo kiedyś mimo tygodniowego obzarstwa waga stała w miejscu a teraz? Chyba rozpedzil się pociąg ze stacji "wymarzona sylwetka"  do stacji "wielkie sadlo"... w dodatku chyba express intercity...

Nie umiem nad tym zapanować.  Po prostu nie umiem. I to nie est tak jak pisalyscie że nie chce mi się.  Chce mi się bardzo tylko nie umiem wygrać z psychiką.  Naprawdę mam dość tego życia. Zero celu i ambicji, zero hobby, zero znajomych. Wszystkiego wyrzekł m się dla niego.  A teraz zostałam sama jak palec. W totalnym dole. I nikt nawet nie stara się mnie zrozumieć,  wszyscy tylko mówią że narzekam. Naprawdę mam dość mojego beznadziejnego życia.  

Mierzenia nie robiłam bo po co się jeszcze dodatkowo nakręcac. Na koniec motywacje...

Tak powinno być:

A to coś co trzyma mnie przy życiu.  Na porodowej zawsze się wzruszam kiedy mężczyźni płaczą ze szczęścia.  Wtedy jeszcze wierzę w prawdziwą miłość.  Poród to niesamowity moment.  Ja doświadczam tego codziennie w szpitalu a wam życzę żeby każda miała swój wymarzony poród i żeby mogła zobaczyć tak zakochanego mężczyznę...

Trzymajcie się. 

21 lipca 2014 , Komentarze (6)

Witajcie.

Nic się nie zmieniło, jestem w dole. Nie umiem się podnieść. Po prostu nie umiem. Kiedyś potrafiłam sobie odmówić jedzenia - teraz nie. Wszystko przez niego... Przez niego czuję się nic nie warta, bez sensu, gruba, beznadziejna. Ile to moje życie jest warte? Od pół roku nie żyję - wegetuję. Mam tego dość i nie umiem sobie z tym poradzić. Prosiłyście o zdjęcia... wrzucam. Nie widać na nich stanu skóry. I wydaje mi się że wyglądam na nich lepiej niż w rzeczywistości. Pierwszy raz w życiu mam rozstępy na udach. I cellulit... Nie mogę na siebie patrzeć. Na uda obcierające się do krwii, na brzuch odstający nad którym nie umiem zapanować, podczas chodzenia czuje jak się przelewa. Po prostu czuję się beznadziejna przez duże B. W środę wazenie i mierzenie. Nie będzie lepiej, a wręcz przeciwnie będzie jeszcze gorzej...

Zostawiam Was ze zdjęciami. Piszcie prawdę, walcie prosto. Chcę wiedzieć co o mnie myślicie.

Ps. Nie wiem czemu są bokiem. Na kompie są w pionie a tutaj wyświetlają się tak. Nie umiem tego zmienić. 

Trzymajcie się.

18 lipca 2014 , Komentarze (9)

Hej. Nic z tego nie będzie. Nie mogę się opanować. Po prostu nie umiem się opanować nad jedzeniem i nie mogę się zmusić do ćwiczeń. A do tego wszystkiego nie mogę o nim zapomnieć...

Już było dobrze. Już uwierzyłam, że się uda.

Nie uda się.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.