Nie wiem czy lubicie wybierać się na zakupy, ja owszem myślę, że większość z was również szczególnie kiedy ceny idą w dół jak w ostatnich tygodniach... jednak przez ostatni rok wiele się u mnie zmieniło... Te kilka min w przymierzalni nie przynosi już takiej samej radochy jak kiedyś i wychodzę ze sklepów z pustymi rękoma ... no i małą depresją... nigdy nie byłam zwolenniczką kupowania ubrań nieco mniejszych "bo przecież schudnę", jednak w tym roku tak zrobiłam i stałam się posiadaczką jeansów o rozmiar mniejszych (jakbym nie miała takich już w szafie ) Dziękuję temu kto wynalazł elastynę bo dzięki niej może wcisnę te swoje cztery litery w nowe jeansy (tak około Wielkanocy)... ale jednak jest pewnien plus tego, że obrosłam w kilka kilogramów, mniej w tym roku wydam na wyprzedażach
Menu z dzisiaj:
rano: kawa
I śniadanie: jogurt pitny z cząstkami ananasa i musli
II śniadanie: całkiem pokaźnych rozmiarów pasztecik (z cyklu: dokarmianie w pracy)
Lunch: mix sałat z ogórkiem, grillowanym kurczakiem, serem kozim i octem balsamicznym z oliwą
podwieczorek: przecier z owoców leśnych 200 ml
kawa (x2), mięta x 1, 0,5l wody