Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Studiuję psychologię na 1. roku na UW, mam kochanego Chłopaka, kilka cudownych przyjaciółek, wspaniałych rodziców, kilka głupich, ale przynajmniej moich futrzaków i sporo kompleksów na punkcie własnej sylwetki i to już od lat.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3937
Komentarzy: 81
Założony: 3 grudnia 2014
Ostatni wpis: 3 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasiarzyna007

kobieta, 30 lat, Nowa Iwiczna

167 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: będę wreszcie antykaszalotem

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 grudnia 2014 , Komentarze (6)

Tak jak w tytule.

    Dziś na mojej tablicy będzie dostępna moja nowa dieta rozpisana na 3 miesiące. Póki co, przechodziłam "okres próbny", który wymyśliłam sobie sama na rzecz przygotowania się mentalnie i fizycznie do kolejnych 3 miesięcy, przez które docelowo mam zgubić 13kg.
Tymczasem zamiast sukcesów odnotowuję pod koniec tygodnia same porażki, motywacja oczywiście słabnie, a wymówki są wręcz doskonałe, jedna z moich ulubionych -  po co mam już teraz trzymać dietę, skoro dopiero od poniedziałku zaczynam tę właściwą? Druga wymówka, która wczoraj przeważała to - przecież są Mikołajki! Kiedy mam zjeść te wszystkie czekoladki, jak nie dziś, skoro potem będę na diecie? Efekt był taki, że wczoraj zjadłam sporych rozmiarów "gruboskórnego" Mikołaja z czekolady mlecznej, no i nie trzymałam ani trochę godzin posiłków. Na dodatek jadłam zupełnie normalnie, czyli nie dietetycznie, ale też trudno powiedzieć, że jakoś bardzo źle, jednak na pewno wczorajszy jadłospis nie pomagał w zrzuceniu choćby 20g tłuszczu. Na kolację zjadłam wielki kawałek jogurtowego ciasta z Auchan, który zagryzłam, bo mnie zemdliło dwiema kromkami chleba z masłem i szynką włoską, a następnie popiłam dobrymi 4 kieliszkami Cavy... Świętowałam wczoraj moje naukowe sukcesy, ale to w żadnym wypadku nie usprawiedliwia opojstwa i słodyczowego obżarstwa.

Plusy soboty?

Jednak jakieś były: 

przez całe 1h 15min jeździłam na łyżwach i się nawet zmęczyłam

przez 3h spacerowałam na mrozie w dobrym towarzystwie

przez 3h intensywnie wspinałam się na ściance wspinaczkowej i nieźle się umęczyłam

Błagam, dajcie mi jakiegoś kopa w te zbyt krąglą pupę, bo nie zniosę kolejnej porażki..

6 grudnia 2014 , Komentarze (3)

Piątek jako ostatni dzień tygodnia niestety zniszczył cały dodatni bilans pozytywów odnośnie trzymania diety

Wczoraj znów zaczęłam doskonale,  pełna motywacji i silnej woli przygotowałam posiłki na cały dzień,  2 jabłka,  kanapkę z razowca z mieszanką sałat i gotowanym kurczakiem, do tego woda, na śniadanie w domu owsianka z garstką rodzynków. Wszystko cacy. Niestety koszmarek zaczął się w czasie wykładu- kolega przyniósł pyszna czekolade.  I tak bylam twarda- poszła jedna kostka.  Gorzej zaczęło się później,  bylam wciąż glodna po 2 śniadaniach, że kupilam kolejna kanapkę w bufecie,  niby razowy chleb i tez kurczak, ale to nie to samo,  co moja,  a po szkole poszlam na obiad z moim chłopakiem do Sphinxa (tak to się pisze?)  Tam byłam grzeczna i kupiłam z menu fit pierś z kurczaka z brokułami, fasolka i cukinia na parze. Niestety zanim dostałam danie, zdazylam wyjesc łyżeczka troche sosow dodanych do posiłku Kuby... na zakończenie dnia z przytypem, poszlam na piwo z kumplem- 1l z syropami, w tym jedno grzane. A w domu na dobranoc krupnik z dokładką, kromka chleba z margaryna i szynką doprawiona 3 kostkami czekolady z migdalami popite kieliszkiem sliwkowej choyi

RATUNKU CO JA ROBIE

4 grudnia 2014 , Komentarze (5)

dziś było lepiej

co prawda znów miałam lekkie kłopoty z jedzeniem w równych odstępach czasowych, ale już spieszę z wytłumaczeniem. Zagadałam się z koleżanką i nie czułam głodu. Dodatkowo zjadłam na obiad (i tu zaczyna się na dobre moja lista grzechów, jednak moim zdaniem nie są pierwszej kategorii, bo dziś nie zaliczają się do nich słodycze! :D) naleśniki chińskie, które kupiłam w wydziałowym bufecie. Nigdy wcześniej ich nie jadłam, a wydawały się być całkiem smaczne, a do tego niewielkie- idealne na 3. posiłek, który powinien jak dla mnie być ciut bardziej sycący. Niestety okazało się, że panie z bufetu przegięły i naleśniki były pokaźnych rozmiarów, a że kupiłam całe 2, to się najadłam, ALE! nie obżarłam :) niestety przypominały wyglądem bardziej krokiety- panierka, niestety.. a na dodatek nie dało jej się pozbyć. 
Znów posłodziłam dzś herbatę, a potem inkę (nie dużo, bo płaską łyżeczkę, ale jedna). Organizm chyba się domaga zwyczajowo pochłanianych kilogramów słodyczy.. Potem skusiłam się na  sporych rozmiarów latte w Starbucksie, niby z syropem bez cukru, ale jednak aspartam robi swoje. W domu udało mi się uniknąć przejedzenia, pochłaniając ledwo 4 pierogi ruskie, co było wynikiem zadowalającym po 5h przerwy w jedzeniu (wspominałam, że miałam dziś trudności z utzrymaniem odstępów). 
Plusy są takie, że:

- ostatecznie zjadłam 5 posiłków

- zjadłam 2 owoce

- trochę warzyw (choć nadal za mało)

- wypiłam sporo wody

- pochłonęłam niewielką (mam nadzieje) ilość tłuszczu i odpowiednią ilość białka (a może jednak za mało)

- produktów pełnoziarnistych zbożowych- za mało, ale chyba lepiej w tę stronę

- kawa tylko jedna (no chyba, że inka się liczy, to dwie)

- herbatka pu-erh (mniam!)

- kolacja białkowo-warzywna (okej, bez ściemy, znalazła się na talerzu jeszcze jedna mała kromka chleba razowego)

Przeszłam 130% normy kroków wg Vtracka, choć moim zdaniem aplikacja sporo oszukuje, więc nie dowierzam temu wynikowi. No i standardowo nie udało mi się zmotywować do ćwiczeń, choć byłam dziś na wfie na ściance wspinaczkowej i się mocno zmęczyłam, więc tak bardzo źle nie było :)

Teraz popijając wodę idę spać :)

Mam nadzieję, że Wasz dzisiejszy dzień też był bardziej pozytywny niż na odwrót :)

4 grudnia 2014, Skomentuj
krokomierz,9305,80,558,15365,6141,1417720285
Dodaj komentarz

4 grudnia 2014 , Komentarze (5)

Wczoraj w nocy uległam pokusie i za namową mojej mamy (a jak!  niech ktoś jeszcze będzie winny) zjadlam mały kawałek ciasta i popiłam czerwonym winem... no i w ciągu dnia posłodziłam herbatę,  czego nie robie od ponad roku.. dziś kolejny dzień zmagań;  na razie idzie dobrze,  zobaczymy,  co przyniesie

3 grudnia 2014 , Komentarze (2)

Od kilku dni staram się powrócić do swojej diety, którą rozpoczęłam już ponad rok temu. Niestety po wakacjach cały wysiłek poszedł się, że tak powiem bujać i kiedy dziś coś mnie tknęło, żeby mimo wszystko wskoczyć na wagę (ach jak ja tego nie lubię!) okazało się, że znów ważę moja poczciwe 64kg... Oczywiście nastrój siadł natychmiast i taki minorowy utrzymuje się do teraz. Przypadkiem wczoraj trafiłam na stronę zwierciadło.pl, a tam na reklamę Vitalii, pomimo że już wcześniej znałam ten serwis, jakoś nie korzystałam, do końca nie znając zasad działania. No i bum. "Kupiłam dietę", a  teraz czekam do poniedziałku, kiedy to ją dostanę :-) Trzymajcie kciuki! Dziś również kupuję karnet na siłkę z moim chłopakiem, przynajmniej motywacja może będzie ciut większa. Jakoś nie mogę uwierzyć, że ja mogłabym schudnąć 13kg. Ale to jest właśnie mój cel i muszę dać radę.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.