Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

20 lat choruje na bulimie od 3 lat

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1626
Komentarzy: 22
Założony: 14 maja 2015
Ostatni wpis: 5 grudnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kannibal

kobieta, 29 lat, warszawa

172 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 maja 2015 , Skomentuj

Żeby cokolwiek tu napisać musiałam oczywiście pójść zainspirować się do naszego kochanego forum, bo nic nie daje tak do myślenia jak wypowiedzi innych, a to w leczeniu jest bardzo cenne. 

Z pomocą jest u nas bardzo ciężko. Można to interpretować na dużo sposobów. Ciężko jest samemu sobie pomóc, czasem ciężko jest by rodzina nam pomogła, w naszym kraju jest cięzko z pomocą dla osób chorych na ED. Co do pomocy samemu sobie uważam, że jest to bardzo duży procent naszego sukcesu jeśli zdecydujemy się sobie pomóc. Niestety każdy na pewnym etapie choroby myli próby pomocy sobie z pragnieniem wyjścia z choroby. Bo co innego jest dążyć do wyjścia a co innego realnie zacząć sobie pomagać. 

Mogę w tej kwestii powiedzieć o sobie. U mnie to nie była długa dłuuga walka ze sobą bo po 1,5 roku choroby domyśliła się moja siostra, a później mama. I teraz z by Provider"> perspektywy czasu mogę powiedzieć że była to najlepsza rzecz jaka mi się mogła przytrafić. Wiem że bez mojej mamy zginęłabym jak ruda mysz. Choć na początku nie rozumiała tej choroby za grosz, to nigdy jej nie zbagatelizowała. Owszem obwiniała mnie za to co wyrabiam, że się nie mogę powstrzymać przed jedzeniem ect. Ale w tej kwestii też nastąpiła diametralna różnica. Ja wciąż jej o tym co czuję opowiadałam, też moja terapeutka indyw. pomogła jej zrozumieć. Teraz jest wspaniała i wspierająca. Nie potępia mnie już i jest bardziej empatyczna. Do tego jednak potrzeba było osoby wykwalifikowanej która mogłaby ją naprowadzić i pokazać jak trzeba postępować.  

Niestety nie wszyscy mają tyle szczęścia że w ich rodzinie znajdzie się osoba która chce pomóc. Być może w takiej rodzinie to oboje z rodziców są toksyczni w relacjach i nie interesują się sprawami dziecka. Nie warto jest wtedy na siłe u  takich osob szukac pomocy. Warto za to poszukać kogokolwiek w swoim życiu który jest wart zaufania i nas nie zawiedzie.

Główną pomocą którą otrzymałam i którą sama sobie dałam było leczenie. To że ktoś mi pokazał taką drogę a ja nie broniłam się przed nią rękami i nogami  to wielki krok. Oczywiście że się bałam i miałam szereg czarnych myśli na ten temat ale dałam sobie przyzwolenie na to by spróbować i z perspektywy czasu bardzo się z tego cieszę, bo lepszej drogi być nie mogło. Jest ciężko, oczywiście że jest,ale uważam że pomęczyć się nawet ten rok na intensywnych terapiach to nic przy zdrowiu na całe życie. To jest jak inwestycja na przyszłość, trzeba najpierw coś poświęcić i zaangażować się całym sobą by później zbierać profity. I wiem że brzmi to strasznie "jak to rok?? to kupa czasu.Nie dam rady się tyle męczyć" ale nie wszystko co się wydaje straszne długie i nie do zniesienia  takie jest. Często lubimy sami siebie straszyć.

17 maja 2015 , Komentarze (5)

Kokardy opadają gdy widzę te wszystkie łudzące się dziewczyny że same dadzą sobie radę z chorobą + z lekkim wsparciem od nieznajomych z internetu. Ale tylko teraz czytając te wszystkie wpisy i teksty przypomniałam sobie siebie jeszcze rok temu.. moje identyczne teksty, pozorna wiara że samej mi się uda powstrzymywać przed obżarciem się, i ta cholerna niewiedza. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że obżeranie i wymiotowanie to nie jest moj najwiekszy problem , to nie jest nawet choroba to są OBJAWY, a objawy to znak ktory daje nam organizm że coś jest w naszym zyciu nie halo... i naszym celem jest odkryc co to takiego aby moc sie wyleczyc., Objawów się nie leczy, nie ignoruje się ich w nadziei że przejdą. Już w przeszłości zaczęła się choroba tylko nie wylazła na wierzch. Zbierała się przez całe kilkunastoletnie albo kilkudziesięcioletnie zycie, wiec jak mozna oczekiwać ze tak po prostu zniknie, ba jak mozna  oczekiwać że nawet terapeuta (tak, ten diabeł rogaty) wyleczy nam to w ciągu jednej terapii.  Jeśli się nie zrobi porządku z problemami z przeszłosci to nie bedzie porządku w przyszlosci. Nawet jesli jest ktoś kto ma bardzo silną wolę i bez pomocy uda mu się powstrzymywać bez obżerania to przyjdzie w zyciu problem, załamanie i gdzie uciekniemy? do naszej bezpiecznej przystani bulimii. A grunt to żeby wybudować sobie inna przystań, zdrową nieautodestrukcyjną. 

I boli mnie fakt że ja to wiem i chciałabym przekazać tą wiedzę i po to tu jestem, tylko po to. Bo pamiętam jak rok temu desperacko szukałam informacji o bulimii w internecie. I jak wpisywałam hasła "jak się wyleczyć" i liczyłam że ktoś mi wytłumaczy jak chłop krowie na rowie "zrób to to i to " a ja to zrobie i bede zdrowa.  Ale cudów nie ma, i nikt nie napisze. Są tylko dwa rodzaje ludzi którzy napiszą .. jedni napiszą "idź na terapię, do specjalisty bo innego wyjścia nie ma" .. drudzy napiszą "bedziemy cię wspierać, dasz radę sama, wystarczy silna wola". Co jest słuszne? czas pokaże każdemu... oby tlyko nie było za późno.. i oby nie stracić pół życia na dojście do tej ważnej prawdy i na łudzeniu się że jutro będzie lepiej, że juz na pewno dam radę. 

Nie da się uszczęśliwić kogoś na siłę. I to moj problem bo ja czasem tak bym chciała.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.