Tak dawno juz nie zaglądałam do pamiętnika, ze aż wstyd... Postanowiłam jednak wykonać dzisiejszy wpis ku przestrodze nie tylko własnej, ale tez tych którzy zechcą ten tekst przeczytać.
Zaczęło sie jakieś 2 tygodnie temu... Nabrałam ochoty na zjedzenie czegoś słodkiego. Ktoś może sobie teraz pomysleć - banał. Każdy tak ma... Tylko nie każdy może zrobić to, co ja zrobiłam. Na początku było usprawiedliwienie 1 Kinder Bueno - przecież zaraz zacznę ćwiczyć, wiec go spale. Jednak na ćwiczenia nie miałam ochoty, ale drugi batonik wszedł mi z łatwością. O dziwo ubiegły tydzień skończyłam na 0.5kg mniej, wiec w tym tygodniu zaszalalam. Nie wiem jaki teraz jest asortyment w polskim Aldi, ale u nas pojawiły sie wspaniałe pierniczki świąteczne. Osobiście nie przepadam za piernikami, ale te takie czekoladowe i mocno nadziane migdałami i orzechami. Dodatkowo nie mogłam sie oprzeć francuskim makaronikom w rożnych smakach. Doprowadziłam sie psychicznie do stanu, gdzie każdy dzień wyglądał tak samo. Po co sięgać po potrawę z diety, skoro na śniadanie można zjeść pierniczka, a nawet piec i popić sokiem, na drugie śniadanie można podkraść dzieciom chrupki ziemniaczane zamiast koktajlu mleczno-truskawkowego. Obiad...no cóż...co będę stała przy garach skoro uśmiechają sie do mnie kolorowe ciasteczka w rożnych smakach, z rożnym nadzieniem... A te pistacjowe są na prawdę rewelacyjne. Otwieram pudełeczko z 12 makaronikami w środku i zaczynam zawsze od czekoladowych, pózniej malinowe, mango, cytrynowe, śmietankowe i oczywiście pistacjowe na końcu. Teraz juz wiem, ze na takim jedzeniu można przeżyć cały tydzień. Pewnie dłużej tez sie da, tylko, ze ja juz nie chce tego sprawdzac. Stanęłam dziś na wagę i zobaczyłam pierwszy raz od kiedy jestem na Vitalii +1.6kg. Czy można to usprawiedliwić? Ja uważam, ze nie. Czy można siebie znienawidzić? Można, a nawet trzeba, tylko po to, żeby zobaczyć jak można siebie sponiewierać. Na własne życzenie, bez odrobiny usprawiedliwienia dla głupoty. Sponiewieralam sie a teraz chce sie podnieść. Wytyczyłam sobie nowe cele do których chce dążyć. Upadłam, żeby sie podnieść. Każdy ma chwile słabości i każdy po upadku może wstać. Nie bierzcie jednak ze mnie przykładu i nie doprowadzajcie sie do stanu, w którym obrzydzenie do własnego postępowania powoduje, ze najchętniej wsadziloby sie głowę do muszli klozetowej i spuściło wodę, żeby oprzytomniec.