Cześć,
Jako osoba z wiecznymi problemami gastrycznymi, pewnego dalekiego już teraz dnia, ponieważ to było w lipcu 2015 roku, stwierdziłam że na próbę, wypróbuję modnej ostatnio czasami diety bez glutenu i bez laktozy, żeby sprawdzić czy to coś pomoże i jak się czuję. Tutaj od razu zaznaczę, że starałam się wyeliminować żywność przetworzoną tak bardzo jak tylko się dało. Popołudnia spędzałam w kuchni, tworząc kolejne dania które by się wpisywały w mój nowy jadłospis.
Efekty?
Efekty były super. Naprawdę.
Skóra, włosy zmieniły się nie do poznania, miałam 10 000 razy więcej energii, wcześniejsze wstawanie nie było dla mnie absolutnie żadnym problemem. No i waga, a może raczej centymetry. Co prawda nie ważyłam, ani nie mierzyłam się w tamtym okresie (a szkoda!), ale tłuszcz topił się z dnia na dzień, a nie żałowałam sobie jedzenia. Jadłam mnóstwo owoców, piłam mnóstwo soków 100%, ziemniaki łączyłam z makaronem (serio ), ogólnie pochłaniałam mnóóóóstwo kalorii każdego dnia, a mimo tego było mnie połowę mniej - przynajmniej objętościowo - i to w bardzo szybkim czasie.
Zrezygnowałam.
Znajomi się ze mnie śmiali, powiedzieli że chyba zwariowałam, co ja sobie zaś wymyśliłam i w ogóle, ale to nie był powód dla którego zrezygnowałam. Nie ma co ukrywać, że taka dieta jest dosyć czasochłonna, bo o ile nie chce sie codziennie jesc ziemniaków z warzywami na patelnie, to trzeba sie trocche nakombinować w kuchni. A o ile w wakacje, miałam "tylko" pracę, tak od kiedy zaczął się rok akademicki, wracałam do domu ok 21 codziennie i ostatnim na co miałam ochotę, było siedzenie w kuchni do późnej nocy z perspektywą pobudki o 6 rano.
Powrót?
Ale, teraz znowu mam "tylko" pracę :). I ostatnio stwierdziłam, że może warto dać temu jeszcze jedną szansę. Zrobiłam sobie jadłospis na tydzień, póki co jest trochę monotonnie, ale dopóki nie będzie mi to przeszkadzać to jest ok.
Teraz raczę się kaszą jaglaną na mleku kokosowym (własnoręcznie robionym!), z bananem, masłem orzechowym i kiwi, później będzie barszcz ukraiński, kluski śląskie z "sosem" pieczarkowo-cebulowym i zasmażonymi buraczkami własnej roboty, a na kolację jakieś ciacho z wegańskiej knajpy do której się wybieram z koleżanką :).
Trzymajcie za mnie kciuki, bo wiem, że momentami będzie ciężko.
A póki co, motywacja 10000000 i cierpliwie (akurat...) czekam na efekty!
Udanej niedzieli!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.