Nigdy nie byłam wylewna. Zawsze trzymałam wszystkie uwagi dla siebie, tworząc w głowie świetne scenariusze sytuacji, w których mogłam być głowną bohaterką. Może to dlatego nie umiem sobie poradzić z ludźmi, których opinia mnie często dobija i sprawia, że mi się wszystkiego odechciewa. Powinnam chociaż próbować być asertywną kobitką i nie bać się mieć swojego zdania. Jestem świadoma tego, jaka jestem. To, że się już nie "zresetuję" nie znaczy, że nie mogę czegoś poprawić i obrać innej ścieżki.
Nie obiecuję sobie niczego. Zdam się na Jego wolę i pozwolę SOBIE decydować o reszcie nie zastanawiając się zbytnio czy warto.
Czuwajcie nade mną i bądźcie w pogotowiu a i ja Wam będę (jakimś) oparciem.
Powodzenia! I oby to był początek końca..