Mam już dosyć patrzenia na swoje tłuste, zapasione ciało. Chcę pozbyć się nadmiernego tłuszczu z ciała i być w końcu pewna siebie i żyć pełnią szczęścia. Obiecałam, że zrobię dla siebie prezent przed 30stką i w końcu osiągnę sylwetkę, o której marzę od lat.
Dopiero był piątek, a już jest koniec niedzieli i znowu nic nie dokończyłam z rzeczy, które muszę zrobić... Biorę od czwartku wolne, bo oszaleje. Muszę wszystko nadrobić. Kiedy ja w końcu ogarnę moje inwestowanie w giełdę i znajdę ETF-y i spółki warte zachodu... CAŁY CZAS BRAKUJE CZASU!!
Od jutra przechodzę na dietę ketogeniczną. Kupiłam sobie gotowy jadłospis na 4 tygodnie, ale jego treść za bardzo mnie nie przekonuje, dlatego.... na początek zrobiłam sobie identyczne 3 posiłki do środy... W czwartek wolne, więc będę mieć więcej czasu na ogarnięcie sobie jedzenia na resztę tygodnia i cały przyszły tydzień. Na spokojnie przeglądnę sobie przepisy z moich książek i poszukam sobie jeszcze weny w necie.
Zgodnie z założeniami z książek: Dieta: 1800-2000 kcal dla osób o wadze 54-82kg Węglowodany netto: <30 Białko: 50-80g Tłuszcz: 133>
Jutro ważenie i zdjęcia. Niech wszystko w końcu pójdzie po mojej myśli i schudnę 🤤🤪
Piątek - weekend się zaczął - podobno, TEORETYCZNIE! Rano w pracy gadka, że sobota wolna! Jupi! - pomyślałam. Pierwsza wolna sobota od pracy od września. Nie minęła dobrze godzina, kiedy dochodzi do mnie wiadomość, że w MAGICZNĄ sobotę idziemy jednak do roboty. Myślałam, że mnie szlag trafi. I znowu kolejna gra aktorska, że wszystko jest ok, choć w rzeczywistości jest inaczej. Ale nie dam po sobie poznać, że w środku się gotuję. Cóż... życie. Odkąd jestem za granicą, niby człowiek się już przyzwyczaił.. ale powoli cierpliwość kończy się do tego, że tutaj nie ma życia prywatnego poza robotą. Człowiek żyje tylko pracą, Teraz zimą szczególnie to widać - rano kiedy jadę do pracy CIEMNO, wracam godzina 17:00 CIEMNO.. no masakra. Do tego dochodzą jeszcze fałszywi ludzie w pracy. Wszyscy znajomi, przyjaciele, rodzina są w Polsce. Każde święto, dzień wolny od pracy, wypad, wycieczka znajomych w góry, pójście na piwo do baru doprowadza się do szału, gdy patrzysz na fotki dodane przez ludzi na portalach społecznościowych, którzy są szczęśliwi. A ja kiszę się jak ogórek kiszony w słoiku za granicą, życie i czas przelatuje mi przez palce. Boję się powrotu do Polski, narzekam, co będzie tam czeka... a tutaj chociaż mam zagwarantowaną pracę.. Ale szczerze czy pieniądze są tego warte? Nikt nie wie, kiedy pójdzie do piachu i ile komu zostało do końca dni życia. Dopadła mnie dziś chandra, mam ochotę je*nąć tym wszystkim i wyjechać w Bieszczady.
____
Ok, post miał być o diecie keto, ale przestałam mieć wenę w chwili pisania... jutro dokończę i powoli muszę mykać spać, aby wstać do tej pieprzonej roboty.... WRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR
Tak, tak! W końcu moje maleństwa do mnie doszły. Pora zabrać się za czytanie, a potem włączyć to w życie 😀 ❤️
Odnośnie trzymania się diety to dopóki nie wejdę w keto, liczę kcal. Póki co jest całkiem ok. Wczoraj chłopak wyciągnął mnie na wycieczkę rowerową. Przejechaliśmy trasę 32km. Zakwasy trochę się zrobiły. Ale uwielbiam widok statków ❤️🥰 to uspokaja.
No i stało się - Nowy Rok! Wczoraj trochę zaszalałam z alkoholem. Wypiłam kilka wódkowych drinków, dzisiaj powrót do normalności. Ogólnie cieszę się, że nie czekałam do Nowego Roku z rozpoczęciem odchudzania, tylko rozpoczęłam od 28 grudnia. Mam nadzieję, że Nowy Rok będzie dla mnie łaskawy i szybko nie wypali się moja silna wola, co do zmiany swoich nawyków żywieniowych i osiągnięcia upragnionej wagi. W marcu mam urodziny, bardzo chciałabym zrobić sobie prezent w postaci 59 kg. Przemyślałam sobie swoje cele. W chwili aktualnej ważę 65,9 kg. W poniedziałek ważyłam 66,6 kg (haha waga diabła). 😁 Chciałabym zrzucać tak ok. 1kg/tyg. Jeśli będę konsekwentną może mi się to uda, ale nie chcę robić nic siłą, bo po moich doświadczeniach wiem jak to się skończy. Przede mną bardzo dużo pracy, aby zrzucić prawie 11 kg. Potrzebuję Waszego wsparcia :) MUSIMY WSPIERAĆ SIĘ NAWZAJEM! _______
Nie mogę się doczekać niedzieli, bo dojadą do mnie moje zamówione książki o diecie keto :) Póki, co sama serfuję po internecie w celu poszukiwania informacji. Jestem głodna wiedzy, bardzo najarałam się na tą dietę.
Oficjalnie: DZIEŃ 2 zaliczony!!! Właśnie odwaliłam drugi 15-minutowy trening. Wiem, wiem... Mógłby być dłuższy, ale stawiam na fakt, że w ogóle ruszyłam dupę, żeby cokolwiek poćwiczyć. Moje odchudzania zawsze kończyły się fiaskiem z powodu m.in. długich treningów, które po dłuższym czasie mnie demotywowały i po prostu nie chciało mi się już ćwiczyć. Grunt to przeanalizować błędy i drugi raz ich nie popełniać.
Moje książki o keto diecie już do mnie jadą i w niedzielę przywiezie mi je znajomy z Polski - nie umiem się doczekać :)
Zrobiłam sobie ścianę motywacji na drzwiach z pokoju - trochę wieje tandetą, ale trudno. Ważne, że patrzę na kartkę za każdym razem jak wychodzę :D haha
Mniej jedzenia dzisiaj zaliczone, mniej cukru, a więcej wody, no i wpadł 1 trening <3 Zamówiłam sobie książki o diecie ketogenicznej, pora zaznajomić się głębiej z tematem :D chciałabym zacząć po nowym roku :)
Długo mnie tutaj nie było. Postanowiłam wszystkie stare wpisy usunąć i zacząć wszystko od początku. Chciałam poczekać z wejściem w nową erę od 1 stycznia, ale doszłam do wniosku, że nie ma sensu zwlekać z czasem i przecież mogę zacząć już od jutra. Nie daję sobie ostrych wytycznych, bo wiem jak to wszystko znowu się skończy. Zostaną tylko plany i chęci, a ja z powrotem będę robić to, co najlepiej mi wychodzi - żreć jak świnia. Chyba takiego dłuższego okresu rzucania się na jedzenie potrzebowałam, aby teraz ze stoickim spokojem samemu dojść do tego, że stwierdzam, że mam dosyć jedzenia i chcę wyglądać zajebiście. Jednym słowem - odchudzanie. Przeanalizowałam moje błędy. Chodzi mianowicie o szybkie poddanie się z aktywnością fizyczną. Jestem śmierdzącym leniem. Najlepiej wychodzą mi brzuszki i bieg do lodówki. Kiedyś zmuszałam się do biegania, wmawiając sobie, że bardzo to lubię. Nie będę się oszukiwać - nienawidzę tego! Nienawidzę ćwiczyć, ale jeśli nie będę tego robić chociaż minimalnie - będę dalej chodzącą grubą świnią. Zawsze poddaję się z aktywnością fizyczną, gdy chociaż raz z rzędu odmówię sobie codziennego treningu, wmawiając sobie że jestem przecież zmęczona pracą. Dlatego wprowadzam wstępny plan: wstaję rano wcześniej niż zwykle o jedyne 20 minut i robię z rana krótki trening. Nigdy tego nie robiłam, więc stwierdzam, że spróbuję. Na dobry początek - sądzę , że będzie okej. Będąc kiedyś w liceum, mając 17 lat codziennie z koleżanką potrafiłyśmy wstawać o 5 rano i iść biegać. Uwielbiałam to kiedyś! Teraz z wiekiem, człowiek za leniwy się zrobił. Chciałby, aby wszystko się same zrobiło. Ale ! Jeśli my nie zrobimy NIC z naszym życiem, same ani nikt inny sam tego za nas nie zrobi!!!!!!!!!!!!!
Wiem, że będzie ciężko, ale pragnę w końcu zmiany. W końcu przez święta też zrobiłam magiczne rzeczy. Z tym również dam sobie radę.
CEL: - 12 kg. Dużo, nie dużo... ale czeka mnie mnóstwo pracy.
Aktualne zdjęcia:
Mam zawsze taki problem, że tłuszcz pierwszy odkłada mi się w brzuch i uda. Eh... koniec użalania. Trzeba coś zrobić z sobą.