Dzisiaj standardowo, po imprezie rodzinnej, trochę odchorowuje teksty i tekściki kierowane w moją stronę (9 miesiąc ciąży, + 19 kg, jak się można domyślić ze swoim ciałem czuję się raczej średnio, nic z tym na ten moment nie zrobię).
Macie kogoś bliskiego w ciąży, dajcie mu święty spokój. Niech wygląda jak kupa, nic z tym nie zrobi.
Babcia, lat 90, po moim pytaniu jak się ma, mówi, mi, że w porządku, tylko schudła strasznie (wizualnie oczywiscie nie widać różnicy). Uśmiecha się i mówi "widzisz, ja tak strasznie schudłam, a Ty przytyłaś". Myślę sobie no świetnie, widzimy się 5 minut, zaczyna się. Później już z babcią nie rozmawiałam bo standardowo mi się odechciało.
Potem przychodzi ciotka, pytam co tam słychać, po staremu, a Ty ile przytyłaś? Myślę sobie, no wspaniale, jestem tu 15 minut, po cholerę tu przyszłam, roast ciężarnej czas zacząć. Uśmiecham się, dużo, 19 kilo. Jej, to taki apetyty miałaś, czy co? Mówię, raczej normalny, liczyłam kalorie, starałam się być aktywna, a i tak bardzo przytyłam, raczej średnio ma się kontrolę nad tym jak zmienia się ciało w ciąży. No tak, tak. Takie nogi masz zapuchnięte i twarz okrągła. Myślę, wspaniale, dzięki za info, nie zauważyłam.
Brat co jakiś czas rzucał, że przytyłam. Druga babcia, że taką ładną miałam świadkową na ślubie, taką szczuplejszą ode mnie. Aaaa!
Kuzynka wzięła się za ocenianie, że decyduję się na naturalny poród, a nie cesarkę. Że wykupiłam położną, a nie lekarza. A ja głupia jeszcze czuję, że muszę się tłumaczyć, dlaczego tak, a nie inaczej.
Mama się krzywi, że nie jem wszystkiego i wydziwiam.
Imprezy rodzinne w ciąży ssą. Jestem zmęczona i chcę już urodzić.
Z plusów, chyba wybraliśmy imię. Tym razem się już nie dzielę jakie, ostatni typ mama skwitowała, że imię jak z kabaretu (normalne imię, w pierwszej 50 aktualnie najczęściej wybieranych w Polsce). Ogólnie moja rodzina jest świetna w gaszeniu radości z różnych rzeczy. A ja się niepotrzebnie przejmuję.