ten lisek to zupełnie, jak ja
tak się cieszyłam spadkiem wagi
tak zaciskałam mentalne kciuki, żeby to był początek procesu…
ehhhh … kobieto, puchu marny
- dwa dni normalnego(!?) domowego jedzenia
- dwa dni pysznego obiadku
- dwa dni podjadania krówek, kalorycznie to niewiele, ale hamulce popuszczały
- jeden wieczór popłynięcia z procentami, brr, po czerwonym winie boli mnie głowa
- dwie doby robienia przekąseczek wnuczkowi…. i podgryzania ich
- jeden wieczór w kinie z torbiszczem pełnym tych różnych smakołyków w czekoladzie
stanięcie wczoraj na wadze było zaskoczeniem
stanięcie dzisiaj na wadze było nieprzyjemne
i nieważne, że to tylko odrobinka ciężej….
Źle mi z tym psychicznie
Nic to, wysikam!
Nic to, wypocę! Kijki wyciągnęłam już z pokrowca!
Nic to, dziś i jutro będę jadła z ostrym reżimem!
a jutro znowu będę podskakiwała na wadze
zarowka77
1 marca 2010, 23:423 dni jedzenia normalnego i waga kolos;)) nie martw sie wysikamy;)
renianh
1 marca 2010, 21:15O matko tyle chyba nawet w dzieciństwie nie ważyłam ,chociaż może bo chuda byłam i niejadek,ale słodycze lubiłam ,niestety....Ja brzuch w zasadzie zawsze miałam płaski,za to szerokie biodra,nie ma co się przejmować nie można być idealnym.Nikt nie lubi ideałów.
sikoram3
1 marca 2010, 17:56a tez motywacje odbiera ....a to wazne ...na dzis ....Zycze abys jutro skakala ...Pozdrawiam leniwie dzis....
SEREMKA
1 marca 2010, 16:21no pewnie że będziesz podskakiwała.A km w plenerze-na stacjonarnym 20 to dla mnie wyczyn.Nie lubię takiego pedałowania dla samego pedałowania-ja lubię podziwiać to co mijam,a nie znoszę patrzenia w ścianę czy w telewizor przy jeździe.
monimoni27
1 marca 2010, 15:14czasem trzeba, a Ty i tak osiągniesz cel. ;), nie spieprzylam wieczoru, tylko gorączki dostałam i mnie Góral do wyra wywalił z troską wielką.
baja1953
1 marca 2010, 14:26No, jasne, że Ty NIE o wadze..przecież ja teraz ważę tyle ile Ty na początku paska( około), żadna rewelacja dla takiego szczuplaka jak Ty:) A co do pieprzyka( mam na stopie tylko jednego) , to...owszem... Zawsze myślałam, że to dlatego, ze jest akurat jedyny...Ale teraz wnoszę z Twojego wpisu, że więcej jest .."szajbusów".... Cmok:)
dusia
1 marca 2010, 13:18Tak,do tego jeszcze jajeczka,rybki,strączki i twaróg-ten jest jeszcze poddawany obserwacji.Wykluczyłam z diety te produkty po których spożyciu odczuwam dolegliwości mniejsze czy większe i tyle.
kitkatka
1 marca 2010, 12:58Nie mogę chodzić przy takim wietrze bo mogę dostać ataku duszności. Muszę poczekać na lepszą pogodę. Pozatym trzeba mieć dużo balastu, żeby nie odlecieć. Pozdrówka
kitkatka
1 marca 2010, 12:52czy jem czy nie jem to wciąż tytle samo. Oduczyłam sie stresowania pierdołami jak mnie dopadły potężne problemy. Polatasz z kijkami to samo pójdzie w dziabły i będzie po problemie. Zima była okrutna i trzeba było się wspomagać środkami pocieszającymi. Pozdrówka
wiosna1956
1 marca 2010, 12:48Jak ja lubię ciebie czytac ... bedzie dobrze - buziaczki- ja w środę mam chwile prawdy -Iwa-
DuzaPanna
1 marca 2010, 11:29a czy przy podskakiwaniu waga nie jest większa?
NieLubieKminku
1 marca 2010, 10:35ja nawet nie myślę o Twojej wadze :)) a Ty uparte babsko jesteś to i za 3 dni będzie jak przed tymi dwoma :))
baja1953
1 marca 2010, 10:31Jolu, Jolu...Masz wagę nastolatki!! Ciesz się tym, raduj, no i czasem sobie pofolguj...Byle z umiarem, to wszystko będzie w najlepszym porządku:)
pinia0
1 marca 2010, 10:21A ja roleczki odkurzyłam, już niedługo , już za moment damy czadu! Pozdro!
paskudztwoo
1 marca 2010, 10:07dasz rade!!
tereza
1 marca 2010, 10:02jest trudno,ale nie tragicznie!Ja tez mam takie same problemy,weekend to straszny czas do dietkowania!a więc bierzmy się za siebie,bo wiosna już tuż,tuż........................................pozdrawiam
notomag
1 marca 2010, 09:43tyż miałam słodki weekend, ale na szczęście zrównowżony siłownią :))
haanyz
1 marca 2010, 09:40Ja tez w soborte ogladalam moje kijki! I rower nawet poglaskalam, chyba otworze wkrotce sezon rowerowy.