Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ile kalorii zawiera 1 komar ? a meszka?


 

Miało być zupełnie inaczej. Miały być patyki do pobliskiego centrum handlowego do optyka po promocyjne okulary. Miały być negocjacje handlowe telefoniczne. Miał być niedaleki rower. Miało być farbowanie włosów.

 

Dobrymi chęciami to piekło... a na pewno droga do piekła brukowana.

Ja nie funkcjonuję rano. Znaczy mam nieprzytomnego snuja i mam otwarte oczy, ale z godzinę co najmniej po wstaniu dopiero zaczynam zauważać, że ktoś coś do mnie mówi. Albo że nie mówi.

A klient zadzwonił o 7:15 i domagał się zasadniczych decyzji i działań. Kurwa ! Następne 2 godziny, to zmagania niczym Kopernik. Ten, co to ruszył z posad bryłę świata.

Optyk i patyki poszły się pieprzyć.

Tak mu zależało, tak poganiał... a potem od 10:30 do 12 z kawałkiem ja czekałam. Ehhhh. Trudno, bywa. Resztę załatwię wieczorem.

 

Przebrałam się na rower. Napełniłam bidon. Telefon.

Asystentka mojego męża. Mądra baba jak pieron, doświadczona, handlowiec, pijarowiec, omnibus, zresztą nasza koleżanka ze studiów. Jak ma ustawiony komp i oprogramowanie, to zrobi prawie wszystko. A nawet odkryje ukryte procedury programów. Ale gdy instaluje bądź ustawia coś sama, to ..... I wcale nie jest blondynką! Ale potrafi spieprzyć wszystko, co jest możliwe do spieprzenia. A wczoraj zakładała sobie nowe konto mailowe na Thunderbirddzie. Psując przy tym wszystko, co dało się zepsuć. Konta naszej firmy także.

I mnie na ratunek woła. Przez telefon nie dałam rady. Więc tym obiecanym sobie rowerem jadę. Znowu Agrykolą pod górkę, dyszałam na szczycie jak parowóz, okropne. Przy okazji sprawdziłam. Najkrótsza rowerowa trasa z Saskiej Kępy do Ursusa, tego przed przed torami, to 17,6 km. Słońce mnie przez ten cały dystans dotykało. Mniam!

Potem prawie 4 godziny przy kompie. Ma kobieta talent do psucia! Jestem pełna podziwu.

 

Wracałam ciut naokoło, bo wciąż słońce i upał. A ja kocham upał. Znaczy dla mnie to nie upał, tylko komfort termiczny. Kocham męcząco jeździć w taka pogodę. Jest mi DOBRZE......

Ursus, Jerozolimskie, Łopuszańska, Krakowska, 17 Stycznia, do lotniska, cargo przy Wirażowej, wiadukt Poleczki, Ursynów, zajezdnia metra, skrótem Podgrzybkowym do parku w Powsinie, ścieżka rowerowa przy Powsińskiej, Wilanów (te wody pieprzone gruntowe na ścieżce!!!!, cholera, wlało mi się górą do obu butów, woda powyżej osi kół), Siekierkowska, trasa i most, kawałek zamkniętym Wałem Miedzeszyńskim, ale grupą, straż miejska pomruczała i puściła, do domu.

Muszę zakładać inne gacie na rower, bo znów mam rąbek od majtek odciśnięty na zadku.

Prawie 59 km. 1414 kcali spalone.

 

Po powrocie, po sikaniu, ale przed kąpielą - wskoczyłam na wagę. 56,6. o szit!!!. Piłam przecież w czasie rowerowania, daję słowo!!! Co najmniej litr wydoiłam w czasie jazdy i jeszcze więcej niż 3 szklanki wody przy robocie kompowej.

Stara prawda, jak się nie je, jak się mało je - to się chudnie. Taka prosta zależność. Ja nie jem, prawie nic lub niewiele, od wczoraj. Pana i Władcy nie ma, jedzenie straciło radość i smak. No i ten upał, jakoś gasi apetyt.

 

Ach, komary.

Kpiła zeszłym rokiem ze mnie Haanyzka, że mi komary i inne owadziarki przeszkadzają jeździć. Proponowała nabyć maskę doktora Lestera i dół oblec gazą, zmienianą po każdorazowej jeździe. Doceniłam dzisiaj jej pomysł, gdy wydłubałam dwudziestą meszkę z oka. Gdy wysmarkałam któryś raz swędzącego owada z nosa. Gdy spluwałam lub przełykałam coś, co mi wpadło do paszczy. Pewnie komar.

Do tej pory wieczorne i popołudniowe życie towarzyskie i erotyczne owadów odbywało się co najwyżej na mojej koszulce. Im jaśniejsza, tym bardziej zaludniona. Tfu! Zaowadowana? Ale powódź spowodowała... no..., no, to przeciwieństwo hekatomby.

 

Jeżeli połknęłam, bardziej lub mniej świadomie, 10 komarów, opitych oczywiście, to ile to kalorii???? Mam jakoś doliczać do bilansu dziennego?

 

Acha.

Środowo zassane 1463, a spalone 1306. 150 kcali mniej więcej na przeżycie.

Czwartkowo zassane, bez komarów, 1572. Spalone rowerowo i upalnie 1414. Bilans 158 kcali na plusie.

A żyć trzeba. Więc - zdychać, moje przytulne i mięciutkie komórki fatowe. Zdychać!!! W pierwszym szeregu wy, z brzuszka. Te pod stanikiem mogą zostać!

  • sezamek68

    sezamek68

    11 czerwca 2010, 07:09

    się Ciebie bać ;-) . Działasz na 150kcal...hm....moce czerpiesz z opitych komarów i rozdyźdywania gadzin....hm.....;-) co do komórek spod stanika- mam fazę pt lifting biustu koniecznie i natychmiast-sprawdziłam ceny....rozważam teraz ponowne utuczenie Sezamka ;-/

  • renianh

    renianh

    11 czerwca 2010, 02:07

    Mnie też dziś obudzono telefonem o świcie jeszcze 8 nie było ,ale jutro to jest dziś pewnie komórki nawet nie usłyszę jak mnie będzie budziła .Co tam odeśpię na wsi tam chodzę spać z kurami choć kur nie mamy.Robisz kilometry na tym rowerze i to w mieście ,mój syn tak wszędzie jeździł rowerem ,był chory jak musiał tramwajem.Młodszy tez nie cierpi tramwaju ,tylko auto.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.