czy nie daj Boże na siłownię :P
Ale skoro wytoczyłam kilogramom wojnę to za 20 minut zbieram się pobiegać na bieżniach.
A co!
Pozatym mam ciągle zakwasy po czwartkowych nartach - ale było bosko :) Już się nie mogę doczekać kolejnego wyjazdu - tylko gdzie ten śnieg.
ps. mam nadzieję że nie wpadnę w odchudzeniową obsesję, bo jak na razie codziennie patrzę w lustro, sprawdzam czy ubyło cm i wskakuję na wagę o poranku - ale może i to dobrze przynajmniej mam gwarancję że mi szybko zapał nie minie :P
agossa
12 stycznia 2011, 19:43doskonale cię rozumiem, dlatego ja staram się jeść 5 posiłków dziennie żeby w miarę utrzymać metabolizm na stałym poziomie, ale wieczorem jak wracam do domu to padam z głodu - na razie jestem silna :D
niecodziennosc
12 stycznia 2011, 12:18Ja mam odchudzeniową obsesję od samego rana, każdego rana.. obsesja spada wporst proporcjonalnie do pochłanianiego zarełka... czyli, ze wieczorem nie ma obsesji i hulaj dusza...