Waga nie współpracuje.
Waga wredną jest okropnie.
Waga pokazuje wzrosty, choć nie ma z czego tych wzrostów być.
Owszem, inne wskaźniki pozostały ok. Obwody nie wzrosły, dżinsy leżą ok., sukienka na bal również. Stanik zapinam na mniejszoobwodową haftkę.
Więc co za franca z ta wagą???
Bo doszłam do kresu swoich możliwości.
Doszłam do ściany.
Doszłam do granicy.
Dalej nie pójdę!!! !!! !!!! !!!!!!!! !!!!!!!!!
NIE MOGĘ MNIEJ JEŚĆ.
Bo będę umierać z głodu. I, gdy się zapomnę, będę się rzucać na jedzenie. Kompulsy i te sprawy. Kłopoty z trawieniem. Bóle gastryczne. FUJ!
Nie będę mniej jeść i tyle! I nie chcę mniej jeść, ani objętościowo, ani składowo, ani kalorycznie, bo bym sobie zrobiła krzywdę.
NIE MOGĘ WIĘCEJ ĆWICZYĆ.
Siłownia 3 x w tygodniu po 2 - 3 godziny i czasem prace społeczne, czy to przy śniegu czy na trawniku - to wszystko.
Nie mam siły na więcej, nie mam czasu na więcej, nie mam ochoty na więcej !
nie wiem, co zrobić
nie wiem
chociaż .....
z drugiej strony .....
Przez 4 lata moją ulubioną czynnością było walenie głową w mur.
owszem, mur z innej dziedziny życia
owszem, ponabijałam sobie guzy i mam blizny na stałe
Ale jestem po drugiej stronie!
shaza1969
21 stycznia 2011, 10:44O BOZIU,A TOBIE CO SIE STAŁO?
baja1953
21 stycznia 2011, 10:43Zimowa Zmowa Wag...To chyba to...Nic innego nie przychodzi mi do głowy... Róbmy swoje..i czekajmy
zoykaa
21 stycznia 2011, 10:39Glowa muru(sciany)nie przebijesz:) Z Pamela trzymamy kciukasy,ze jednak cos tam gdzies tam ruszy:) Zoyka