Witam poświątecznie. Powracam do ścisłego trzymania sie diety. Poluzowałam w święta i skończyło się źle - kolka jelitowa, bóle żołądka. A wcale dużo nie jadłam i raczej produkty zgodne z dietą. Babka piaskowa i sypany jabłecznik na cieniteńkim spodzie na mące pełnoziarnistej, chude wędlinki, jajka. Było minęło.
Dziś :
I - musli, kawa
II - twarozek z mandarynkami i winogronem,
lunch - sałatka, jabłko
obiad - gniazdko makaronu pełnoziarnistego, pierś w sosie kaparowo-pieprzowym
kolacja - pomidor, rzodkiewki, plaster sera, wędlina.
Ciężko było wrócić do pracy, tym bardziej, że wczoraj na żużlu byliśmy i późno do domu wróciliśmy. Ale polazłam do pracy na 8 zamiast na 7.
żużel cudowny, walka na torze, kibicowałam jak szalona, dziś gardło boli. Córka chyba z politowaniem patrzyła na mnie i PiW...młodzież teraz taka poważna, zero uczuć, zero entuzjazmu...
Cieszę się już majowym weekendem, jedziemy nad morze do moich rodziców. Trochę sen spędza mi z powiek świadomość, że PiW każe mi prowadzić auto po S3, a ja taki niedzielny kierowca i zawsze nogami się bronię przed tym. Mam prawko od 15 lat ale chyba tego nie czuję...niestety. Ale postanowiłam przezwyciężyć strach i w końcu zacząć jeździć, zeby nie być od nikogo zależnym.
aska73
26 kwietnia 2011, 10:46mnie oprócz gardła, bolą jeszcze dłonie, a ponadto uszy, bo miejsca mieliśmy w sekt. 30 , nad kibicami z Leszna. Dieta w święta właściwie to była, ale problemy wzdęciowe też są ( od podskubywania, niestety). Co do samochodu, to wsiadaj za kierownicę, praktyka czyni mistrza. Niezależnośc jest wspaniała , wiem bo dopiero w ubiegłym toku zrobiłam prawko i teraz nie musze prosić meża, tylko wsiadam i jadę. Pozdr. :)))