Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
[28.] PRZED URLOPOWO

Znam już termin mojego urlopu, więc czeka mnie miesiąc wytężonej pracy, by we wrześniu (w końcu) znaleźć się w mojej "pustelni" w sercu miasta. Miejsca, gdzie mogę spotkać siebie i Go, gdzie mogę wyhamować i wyciszyć się... dużo bym mogła jeszcze tych "gdzie" napisać, ale napiszę tylko tyle, że nie mogę się już doczekać tej podróży oraz jej celu (może bardziej tego drugiego, oczywiście). Potrzebuję tego spokoju, zwłaszcza po ostatnio miesięcznych potyczkach z moim byłym pracodawcą. Zwycięskich, ale jakże wyczerpujących. Za wszelką cenę chciał we mnie wzbudzić poczucie winy. Tylko nie mam pojęcia z jakiego powodu... bo zażądałam tego co mi się prawnie należy (nic ponad to)? Dziwne mamy czasy i ludzi w nich żyjących, chociaż na dobrą sprawę pewnie ktoś żyjący powiedzmy sto lat  przede mną podobnie sobie pomyślał, ergo wszystkie czasy i ludzie są dziwni (w tym najbardziej ja, a co...)

Wróćmy do mojej "pustelni", bezpiecznego miejsca na ziemi...zanurzonego w rytm miasta, a jednak tak odległego od niego. Ten sposób wypoczywania odkryłam dokładnie rok temu (podobno w Rosji wśród młodej, dynamicznej klasy średniej jest trendy). Czysty przypadek? Raczej nie. Bo chociaż mam jakąś piękną racjonalizację na podorędziu, to jednak w tamtym okresie byłam duchowo wyczulona na takowe kwestie i podświadomie szukałam takiego miejsca. Był to czas totalnego pogubienia się, zwłaszcza jeśli chodzi o wyżej wspomnianą sferę (szeroko rozumianą i nie sprowadzaną li tylko do religii). Zresztą czy teraz jest inaczej? Po okresie pewności, ponownie przypałętały się wątpliwości i obudził się we mnie zew natury, co powoduje (modne) konflikty wewnętrzne... Za czym iść? Za tym co podsuwa natura, czy...? Wiem, rozterki na miarę nastolatki... Nie ważne, liczę, że ten wyjazd rozwieje wszelkie wątpliwości...ten wyjazd i spotkanie po nim.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.