Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pierwsze pomiary - czy ja to robię dobrze? a także
głupota a laptop :)


W tym tygodniu przeszłam sama siebie, z racji spieszenia się na poranna zmianę do pracy zapomniałam zabrać mojego cudownego acz kilkuletniego laptopa z podłogi na biurko :( wydaje się wszystkim ok, podłoga tez dobra  przecież nic mu nie będzie? Ale to tylko ja wiem, że w mojej kawalerce pod dywanem jest BETON! a że mroźno było to laptak dostał zmrożenia odtylnych części :( maleństwo się musiało dosyć przeziębić bo się odpalało do połowy i wyłączało i znowu odpalało, ze łzami w oczach, bo to mój jedyny kontakt z dietkami z googlami i z chłopakiem za granicą pojechałam do brata i tak czekam i czekam, że go ozłoci udobrucha ociepli i zrobi z nim wszystkie rzeczy o których nawet nie myślę i odda go całego :D
Kota mi już zabrali, laptopa nie oddam !

A co do pomiarów.
Nie wiem, czy ja się mierze w odpowiednich miejscach czy robię to dobrze? Niby to żadna filozofia, alee nie chce mi się wierzyć, że tyle mi ubyło po 5 dniach ćwiczeń... Tak tak 5 nie 7, bo egzamin był i bo się nie chciało :)
Na pewno źle zmierzyłam piersi w tamtym tygodniu :( chyba kwestia innego stanika albo źle uregulowanych ramiączek, boo same zobaczcie:

                    Było        Jest
Szyja              38           36
Biceps            34           33
Piersi             108         113
Talia                 91          86
Brzuch            107         101
Biodra             107         107
Udo                 65           64
Łydka              40           40

Zawartość tłuszczu: 36% ->32%

Ubytek wagowy -1,44 :)

Czy ktoś mi pomoże i jakoś określi gdzie i jak się powinnam prawidłowo mierzyć, bo za bardzo mi się nie chce wierzyć w te wszystkie wyniki, że 5cm w talii? że 6cm w brzuchu? Sama nie wiem, niby patrze i jakoś mniej tych ciał tłuszczowych na mnie, ale żeby aż tyle mniej??
W tym tygodniu było

2/30 z Jillian Michaels
oraz 120min na rowerze podzielone na 3 dni po 40 min :)

Do ćwiczeń umiem się zmusić, do picia czerwonej herbaty zmuszać się nie muszę, bo lubię :) do nie podjadania w nocy tez potrafię się zmusić, a nawet do picia soku świeżo wyciskanego codziennie tez potrafię! Ale do diety? Nie mam sił
Jakas pomoc?

PS: Jak odzyskam laptopa to wrzucę chyba zdjęcia które zrobiłam sobie w 2 dniu odchudzania, Ale przemyśle to jeszcze.
pozdrawiam :)
  • Spychala1953

    Spychala1953

    18 listopada 2011, 11:27

    kochana do diety nie da się zmusić. Musisz po prostu nastroić się do niej pozytywnie. Czytaj pamiętniki dziewczyn, którym dobrze idzie..przebija z nich optymizm i zadowolenie. Jak ułożysz sobie w głowie będzie ok. Nie ma też cudownych diet. Ja teraz testuje MŻ i dzisiaj 2 dzień bez słodkiego bo słodycze mnie gubią. Zmuszanie nic nie daje. Dobre chęci i wiara w siebie czynią cuda. Gdyby co pytaj. Miłego dnia. No to gonimy po zdrowe chudsze jutro

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.